Pojechałem zobaczyć największą kupę cegieł na świecie, a niespodziewanie odbyłem duchową podróż. I ze zdumieniem odkryłem: jestem 100-procentowym Krzyżakiem.
Pamiętaj: w fotografii jest zasada: albo robisz gwóźdź, albo stodołę. Albo detal, albo widok ogólny. Nie da się pokazać i tego, i tego – uczył mnie nasz fotoedytor Józek Wolny. Robimy gwóźdź czy stodołę? – drapałem się pod głowie pod 660-metrowym murem nad Nogatem. Tysiące książek, przewodników… Jak ugryźć tego kolosa? – A po co gryźć? – zapytał kustosz Marek Stokowski. – Malbork trzeba przeczytać! No to zaczęliśmy czytać…
Henryk Przondziono/ Agencja GN Mediolan zbudowano z marmuru, Budę ze skały, a Malbork z błota – chwalili się Krzyżacy. Stokowski, autor świetnej powieści „Stroiciel lasu”, tym razem – jako malborski kustosz – był naszym „Stroicielem zamku”. Zna go jak własną kieszeń. Na pytanie, gdzie mieszka, z łobuzerskim uśmiechem odpowiada: w starym budownictwie. I pokazuje ogromną krzyżacką wieżę.
Nieprzypadkowo najechaliśmy Marienburg (niemiecka nazwa Malborka) 1 lutego. Tego dnia, dokładnie 600 lat temu, Krzyżacy podpisywali w Toruniu pokój. Wówczas coś w zakonie pękło. Zuchwałość braci została stępiona. Odtąd zastanowią się dziesięć razy, zanim staną z Polakami w otwartym polu. Chcieliśmy pobyć z zamkiem sam na sam. Bez przedzierania się przez ośmiotysięczny tłum turystów, którzy latem zdeptują posadzki Średniego i Wysokiego Zamku. Rocznie do kolosa nad Nogatem ściąga pół miliona osób.
Gotyk na dotyk
Cytat z jednego z westernów: „Co pan potrafi robić?”. „Gwałcić, rabować, zabijać i gwałcić” – odpowiada kowboj. Mniej więcej taki obraz rycerza w białym płaszczu pokutuje nad Wisła. Patrzymy na zakon przez pryzmat historii Juranda ze Spychowa. – Tymczasem bracia Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie nie byli w pierwszym rzędzie wojownikami. Byli bardzo skutecznymi biznesmenami – opowiada Stokowski. – Na swym rozległym terytorium kontrolowali całkowicie handel zbożem, bursztynem, okrzykniętym złotem Północy, i wysokiej klasy drewnem. W każdym większym mieście Europy mieli swego przedstawiciela handlowego. Spichlerze zbierające zboże z żyznej ziemi Żuław pękały w szwach. Komturowie poszczególnych zamków (Krzyżacy zbudowali siec 120 warowni) słali do grodu Marii długie raporty. Niezwykle precyzyjna siatka wydawała sie nie do rozerwania. Znakomita ekipa PR zjednała sobie możnych tego świata. O ucztach w refektarzu szeptano w całej Europie. Stworzyli – jak pisał prof. Geremek – pierwsze gigantyczne przedsiębiorstwo kapitalistyczne świata. Do zakonu należały aż dwie trzecie ziem w państwie. Żaden władca nie mógł pozwolić sobie na taki luksus.
Grzejemy się przy posadzce refektarza. – To high technology building – uśmiecha się Stokowski. – Piec nagrzewał ogromną izbę do temperatury 18 st. C. A potem wnoszono tony jadła. – Wyobraźmy sobie wnoszone przez kilku facetów na specjalnych lektykach gigantyczne pasztety. Przecinane były przez krajczego i wylatywały z nich kolorowe ptaki. Popijano najlepszymi winami Europy – oblizuje się kustosz. – Krzyżacy byli znakomitymi inwestorami. Mówimy „budowali, prowadzili wojny”, ale to oznacza: wynajmowali ludzi, którzy projektowali, budowali i walczyli. Zakonnicy rzadko byli mięsem armatnim. Stanowili mniejszość w swych wojskach, ale pociągali za wszystkie sznurki. Brr. Znad Nogatu zawiewa mroźny wiatr. Maszerujemy wzdłuż murów, spoglądając na 3 miliony cegieł, „arcydzieło z błota”. Idealne położenie, 3 godziny rejsu nad morze, okno na świat otwarte na oścież. Nic dziwnego, że Zygfryd von Feuchtwangen przeniósł tu siedzibę z Elbląga. Z całego świata spływały towary. Modne ciuchy, zboże, ryż, żółtawe bryły cukru i… sporo anyżowych cukierków. Chłopcy dosładzali sobie żmudną służbę?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).