Łatwo się nie wymiga
Paweł pyta katechetę, dlaczego tak naprawdę nie słyszy. Foto: ks. Dariusz Jaślarz / GN

Łatwo się nie wymiga

Brak komentarzy: 0

ks. Dariusz Jaślarz / GN 5/2011 Koszalin

publikacja 12.02.2011 06:30

Niesłyszący. Ich znaki są proste, ale świat znacznie trudniejszy. Bo nasza rzeczywistość „dźwiękolubów” i „głosoposiadaczy” wciąż nie przywykła do milczenia.

Pochodzący z Koszalina Leszek Nowaczyk również uczy w placówce. Nie słyszy od urodzenia. Czyta z ust. Jednak jego droga do ośrodka była inna. Po ukończeniu podstawówki dla niesłyszących w Szczecinie, znalazł się w liceum ekonomicznym dla słyszących. Z przejęciem opowiada o swoich kłopotach, swoistej dyskryminacji i samozaparciu, jakie towarzyszyło mu aż do zdania matury. – Trzeba było powalczyć. Nikogo to nie obchodziło. Nauczyciele chcieli mnie wyrzucić. Mówiono mi: „Niech pan idzie do szkoły specjalnej”. Bez uporu i pomocy mojej rodziny, nic by mi się nie udało – mówi pedagog. Ukończył Wydział Ekonomiczny Uniwersytetu Szczecińskiego. Dziś jego córka także uczęszcza do ośrodka. – A ile razy w szkole średniej zostałeś pochwalony za to, że coś dobrze zrobiłeś? – w opowieść nauczyciela wtrąca się Krzysztof Galik, szef ośrodka. – Nigdy – pada lapidarna odpowiedź. – A przecież żaden człowiek nie może tak żyć, by nie miał jakichś sukcesów, by nie powiedziano mu dobrego słowa – dorzuca dyrektor.

Bóg prawda z Bóg prawda

Dlatego jest dumny z osiągnięć swoich podopiecznych. Broni idei tego typu ośrodków, których jest coraz mniej. Według niego, nie każdy typ niepełnosprawności można włączyć w wiodący dziś w Polsce nurt nauczania integracyjnego. Jest przekonany, że jego placówka daje dzieciom i młodzieży, począwszy od przedszkola aż po szkołę średnią, dobre podstawy do swobodnego poruszania się po świecie słyszących. Pozwala też marzyć i realizować marzenia.

– Uczymy nie tylko przedmiotów, radzenia sobie w urzędach oraz innych przydatnych spraw. Zwracamy szczególną uwagę na wychowanie. A to opieramy na wartościach chrześcijańskich – tłumaczy. Dlatego tak ważną rolę w ich ośrodku odgrywa ksiądz. Znalazł się taki, który zrozumiał specyfikę tej szkoły, ks. Remigiusz Szrajnert. – Kiedy pierwszy raz odprawiał Mszę św. dla ośrodka w języku migowym, chciałem piać z zachwytu. Dzieci i młodzież były tak skupione, że czułem, iż cały tzw. nadzór pedagogiczny mógłby sobie pójść do domu. Wszyscy byliśmy zachwyceni – wyznaje przełożony.

Ksiądz Remigiusz jest proboszczem parafii Mariackiej w Sławnie. Niestrudzony piechur, uczestnik diecezjalnych pielgrzymek na Jasną Górę. Kiedy w 2008 r. objął parafię, zrozumiał, że dzieci i młodzież z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niesłyszących musi otoczyć wyjątkową troską. Zaczął uczyć się języka migowego w placówce, a potem ukończył specjalistyczny kurs „migania liturgicznego” w Krakowie. Zależy mu na tym, aby zaprzyjaźnić się z niesłyszącą młodzieżą, przekazać jej prawdy wiary. Ale nie jest to proste. – Poruszanie się w świecie pojęć abstrakcyjnych stanowi dla mnie i dla nich duże utrudnienie. Język migowy nie posiada ani deklinacji, ani językowych zawiłości. Są tylko znaki. Wytłumaczenie np. frazy z Wyznania wiary: „Światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego” tłumaczy się, migając: „Jasne z jasne, Bóg prawda z Bóg prawda”. Co z tego można zrozumieć? Dlatego oni wolą sport, szachy i matematykę od poezji i filozofii – tłumaczy proboszcz.

Ale się nie poddaje. Katechezę przekłada na prosty język mówiony, by potem przekazać go uczniom. Podczas katechezy patrzy każdemu w oczy i miga. Pyta, czy zrozumieli. Jeśli nie, zaczyna od początku. Czasem go nie słuchają, zajęci zrozumiałym tylko dla nich pokazywaniem swoich tajemnic.

Młodzież, jak młodzież, umie obejść obowiązujące normy nawet w tej materii. Ksiądz się jednak nie zraża. Cieszy się z tego, że kiedy indziej o tych sekretach chcą mu opowiedzieć. – Kibicuję Manchester United. Marzę o wyjeździe na mecz jakiegoś dużego klubu – wyznaje Patryk. Ula wzdycha za swoim chłopakiem, który wyjechał. Jędrzejowi też leży coś na wątrobie w tej materii, ale bardzo chce się pochwalić kolegom, że napisali o nim w gazecie. Mądry Paweł pyta katechetę wprost, dlaczego nie słyszy. Ksiądz bezradnie rozkłada ręce, bo nie wie. Dawid, który w wolnej chwili wpada na lekcje religii do innych klas, usiłuje wytłumaczyć katechecie, od kiedy nie słyszy. Marek, pełen energii, opowiada o Wrocławiu. Całość wywodów kończy wymiana zdań na temat meczu z Chorwacją. – Bo my na religii mówimy o wszystkim – tłumaczą uczniowie technikum, których uczy ks. Remigiusz. Tematy katechez były konkretne: o sakramentach i zesłaniu Ducha Świętego. Wszystko zostało omówione. Na przerwie do proboszcza podbiega Sebastian. Gimnazjalista. Poznali się podczas wtorkowych wieczorów, kiedy ksiądz odwiedza internat. Mają sobie jeszcze wiele do powiedzenia...
 

Pierwsza strona Poprzednia strona strona 2 z 2 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..