Niesłyszący. Ich znaki są proste, ale świat znacznie trudniejszy. Bo nasza rzeczywistość „dźwiękolubów” i „głosoposiadaczy” wciąż nie przywykła do milczenia.
Pochodzący z Koszalina Leszek Nowaczyk również uczy w placówce. Nie słyszy od urodzenia. Czyta z ust. Jednak jego droga do ośrodka była inna. Po ukończeniu podstawówki dla niesłyszących w Szczecinie, znalazł się w liceum ekonomicznym dla słyszących. Z przejęciem opowiada o swoich kłopotach, swoistej dyskryminacji i samozaparciu, jakie towarzyszyło mu aż do zdania matury. – Trzeba było powalczyć. Nikogo to nie obchodziło. Nauczyciele chcieli mnie wyrzucić. Mówiono mi: „Niech pan idzie do szkoły specjalnej”. Bez uporu i pomocy mojej rodziny, nic by mi się nie udało – mówi pedagog. Ukończył Wydział Ekonomiczny Uniwersytetu Szczecińskiego. Dziś jego córka także uczęszcza do ośrodka. – A ile razy w szkole średniej zostałeś pochwalony za to, że coś dobrze zrobiłeś? – w opowieść nauczyciela wtrąca się Krzysztof Galik, szef ośrodka. – Nigdy – pada lapidarna odpowiedź. – A przecież żaden człowiek nie może tak żyć, by nie miał jakichś sukcesów, by nie powiedziano mu dobrego słowa – dorzuca dyrektor.
Bóg prawda z Bóg prawda
Dlatego jest dumny z osiągnięć swoich podopiecznych. Broni idei tego typu ośrodków, których jest coraz mniej. Według niego, nie każdy typ niepełnosprawności można włączyć w wiodący dziś w Polsce nurt nauczania integracyjnego. Jest przekonany, że jego placówka daje dzieciom i młodzieży, począwszy od przedszkola aż po szkołę średnią, dobre podstawy do swobodnego poruszania się po świecie słyszących. Pozwala też marzyć i realizować marzenia.
– Uczymy nie tylko przedmiotów, radzenia sobie w urzędach oraz innych przydatnych spraw. Zwracamy szczególną uwagę na wychowanie. A to opieramy na wartościach chrześcijańskich – tłumaczy. Dlatego tak ważną rolę w ich ośrodku odgrywa ksiądz. Znalazł się taki, który zrozumiał specyfikę tej szkoły, ks. Remigiusz Szrajnert. – Kiedy pierwszy raz odprawiał Mszę św. dla ośrodka w języku migowym, chciałem piać z zachwytu. Dzieci i młodzież były tak skupione, że czułem, iż cały tzw. nadzór pedagogiczny mógłby sobie pójść do domu. Wszyscy byliśmy zachwyceni – wyznaje przełożony.
Ksiądz Remigiusz jest proboszczem parafii Mariackiej w Sławnie. Niestrudzony piechur, uczestnik diecezjalnych pielgrzymek na Jasną Górę. Kiedy w 2008 r. objął parafię, zrozumiał, że dzieci i młodzież z Ośrodka Szkolno-Wychowawczego dla Dzieci Niesłyszących musi otoczyć wyjątkową troską. Zaczął uczyć się języka migowego w placówce, a potem ukończył specjalistyczny kurs „migania liturgicznego” w Krakowie. Zależy mu na tym, aby zaprzyjaźnić się z niesłyszącą młodzieżą, przekazać jej prawdy wiary. Ale nie jest to proste. – Poruszanie się w świecie pojęć abstrakcyjnych stanowi dla mnie i dla nich duże utrudnienie. Język migowy nie posiada ani deklinacji, ani językowych zawiłości. Są tylko znaki. Wytłumaczenie np. frazy z Wyznania wiary: „Światłość ze światłości, Bóg prawdziwy z Boga prawdziwego” tłumaczy się, migając: „Jasne z jasne, Bóg prawda z Bóg prawda”. Co z tego można zrozumieć? Dlatego oni wolą sport, szachy i matematykę od poezji i filozofii – tłumaczy proboszcz.
Ale się nie poddaje. Katechezę przekłada na prosty język mówiony, by potem przekazać go uczniom. Podczas katechezy patrzy każdemu w oczy i miga. Pyta, czy zrozumieli. Jeśli nie, zaczyna od początku. Czasem go nie słuchają, zajęci zrozumiałym tylko dla nich pokazywaniem swoich tajemnic.
Młodzież, jak młodzież, umie obejść obowiązujące normy nawet w tej materii. Ksiądz się jednak nie zraża. Cieszy się z tego, że kiedy indziej o tych sekretach chcą mu opowiedzieć. – Kibicuję Manchester United. Marzę o wyjeździe na mecz jakiegoś dużego klubu – wyznaje Patryk. Ula wzdycha za swoim chłopakiem, który wyjechał. Jędrzejowi też leży coś na wątrobie w tej materii, ale bardzo chce się pochwalić kolegom, że napisali o nim w gazecie. Mądry Paweł pyta katechetę wprost, dlaczego nie słyszy. Ksiądz bezradnie rozkłada ręce, bo nie wie. Dawid, który w wolnej chwili wpada na lekcje religii do innych klas, usiłuje wytłumaczyć katechecie, od kiedy nie słyszy. Marek, pełen energii, opowiada o Wrocławiu. Całość wywodów kończy wymiana zdań na temat meczu z Chorwacją. – Bo my na religii mówimy o wszystkim – tłumaczą uczniowie technikum, których uczy ks. Remigiusz. Tematy katechez były konkretne: o sakramentach i zesłaniu Ducha Świętego. Wszystko zostało omówione. Na przerwie do proboszcza podbiega Sebastian. Gimnazjalista. Poznali się podczas wtorkowych wieczorów, kiedy ksiądz odwiedza internat. Mają sobie jeszcze wiele do powiedzenia...
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).