Nie pytaj dlaczego

Nie chciej wiedzieć tyle, co Pan Bóg. Nie tylko dlatego, że to niemożliwe. Raczej dlatego, że to kompletnie nieprzydatne, choć człowiekowi od zawsze wydaje się inaczej.

Reklama

Bóg ma swoje powody

Ojciec Tomasz Grabowski OP na Świętej Górze Athos spędził łącznie ponad miesiąc, jak napisał w swoim „Wprowadzeniu” do książki Alaina Durela „Mądrość mnichów z góry Athos” (W Drodze 2021). Stwierdził w nim między innymi, że dzięki tradycji i osobistemu szukaniu pokoju życie tychże mnichów „to harmonijna jedność różnorodnych elementów. Cokolwiek nie pasuje do kanonu i pokoju serca, z biegiem czasu musi odpaść. W konsekwencji różne dziedziny życia stanowią harmonię, nie konkurują ze sobą nawzajem”. Wraca w ten sposób temat „potrzeba tylko jednego”, który w poprzedniej części naszej adwentowej szkoły modlitwy za jezuitą, ojcem Jackiem Bolewskim, przeniósł nas do domu Marty i Marii. Przypomnijmy jego słowa: „O to właśnie chodziło Chrystusowi: nie o przeciwstawienie kontemplacji i pracy, lecz o przeciwstawienie postawy skoncentrowanej na jednym i postawy rozproszonej między wiele spraw i trosk”.

Przywołajmy dwóch spośród mnichów z góry Athos: Porfiriusza Kawsokaliwitę oraz Efrema z Katunaki. Pierwszy z nich stwierdził: „Nie powinniśmy za pomocą naszych modlitw próbować jakoś szantażować Boga. Nie prośmy Boga o uwolnienie nas od czegoś (choroby itp.) ani o rozwiązanie naszych problemów. Prośmy raczej o siłę i pocieszenie pochodzące od Niego, żebyśmy wykazali się cierpliwością. Tak samo jak On puka z uprzejmością do drzwi naszej duszy, tak i my powinniśmy prosić uprzejmie o to, czego chcemy. A jeśli Bóg nie odpowiada, to należy przestać prosić o tę rzecz”. Dziwne? Zwłaszcza w kontekście: „Proście, a będzie wam dane(…). Albowiem każdy, kto prosi, otrzymuje” (Mt 7,7-8)… Dziwne, ale tylko jeśli ktoś zapomina, że jest jeszcze: „Bądź wola Twoja”. Ostatnie zdanie Porfiriusza brzmi: „Kiedy Bóg nie daje nam czegoś, o co usilnie prosimy, to znaczy, że ma ku temu swoje powody”.

Modlitwa ślepego

Dialogi młodych rodziców z dziećmi mogą być czasem męczące. Małe dziecko, które dziwi się otaczającym je światem, na każdą odpowiedź rzuci to samo pytanie: „A dlaczego?”. Te „dlaczego” mogą ciągnąć się w nieskończoność, wie o tym każda matka i każdy ojciec, których cierpliwość nieraz została wystawiona na próbę. I to jest naturalna, nawet sympatyczna kolej rzeczy. Gorzej jednak, że w życiu duchowym bardzo często pozostajemy na tym poziomie rozwoju – zadajemy Bogu wciąż to samo pytanie: „Dlaczego?”. I jak małe dzieci oczekujemy na nie odpowiedzi, mając świadomość, że Ojciec wie wszystko, więc odpowiedzieć powinien. To nie jest dobra droga. Gdyby Abraham pytał, dlaczego ma ofiarować Izaaka, albo Józef – dlaczego ma pojąć za żonę niewiastę już brzemienną, losy tego świata mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Obaj ci święci mężowie zrozumieli, że Bóg ma jakieś swoje powody, dla których postanowił poprosić ich o poświęcenie.

„Bóg ma swoje powody” oznacza, że nie wszystko, co dopuszcza, by się w naszym życiu wydarzyło, jest dla nas zrozumiałe. I z tym należy się pogodzić. Ta zgoda na Jego wolę oznacza również przemianę życia modlitewnego. Drugi ze wspomnianych mnichów, Efrem, napisał tak: „Opuściłeś ścieżkę pokory i wszedłeś na ścieżkę wyszukanych koncepcji teologicznych. Porzuć tę drogę i podążaj drogą monastyczną, mówiąc: »Panie Jezu, zmiłuj się nade mną«”. Nie, Efrem nie neguje teologii. Uczy jedynie zachowania na modlitwie. Uczy modlitwy znanej od wieków, którą nazwano Modlitwą Jezusową. Koniecznie powinna się ona znaleźć i w naszej szkole modlitwy, choć kojarzyć się może przede wszystkim z mnichami.

„Kiedy Jezus zbliżał się do Jerycha, jakiś niewidomy siedział przy drodze i żebrał. Gdy usłyszał, że tłum przeciąga, dowiadywał się, co się dzieje. Powiedzieli mu, że Jezus z Nazaretu przechodzi. Wtedy zaczął wołać: »Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!«. Ci, co szli na przedzie, nastawali na niego, żeby umilkł. Lecz on jeszcze głośniej wołał: »Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!«. Jezus przystanął i kazał przyprowadzić go do siebie. A gdy się zbliżył, zapytał go: »Co chcesz, abym ci uczynił?«. Odpowiedział: »Panie, żebym przejrzał«. Jezus mu odrzekł: »Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła«. Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga. Także cały lud, który to widział, oddał chwałę Bogu” (Łk 18,35-43).

Odstąpmy na chwilę od tej drogi do Jerycha. Powróćmy do raju. Adam i Ewa chcieli „przejrzeć”. Wybrali najgorszy wariant, jeden z tych, które zazwyczaj podsuwa Kusiciel. Owszem, przejrzeli. Zobaczyli, że są nadzy. Przestraszyli się i ukryli. Od tamtej pory całe życie człowieka, który poszukuje Boga i chce do Niego powrócić, skupia się na odwrotnych czynnościach: przestać się przed Nim wstydzić siebie. Przestać się Go bać. Przestać się przed Nim ukrywać. To znaczy: przejrzeć naprawdę.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
29 30 1 2 3 4 5
6 7 8 9 10 11 12
13 14 15 16 17 18 19
20 21 22 23 24 25 26
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9