Nie wiem, czy w innych religiach można osiągnąć pokój, zdrowie i szczęście. Być może można. Można także zostać zbawionym. Mimo to nie zmienię wyznania.
Zapowiedziane przez Benedykta XVI spotkanie w Asyżu budzi wiele kontrowersji i wątpliwości. Tymczasem kwestią zasadniczą jest wyjaśnienie – posługując się słowami obecnego papieża - tego, co się dzieje i co się nie dzieje podczas takich spotkań. [...] To wyjaśnienie jest ważne nie tylko dla uczestników wydarzeń, ale i dla wszystkich, którzy są ich świadkami lub w jakikolwiek sposób są o nich informowani – pisał (jeszcze) kard. Józef Ratzinger. To wyjaśnienie wydaje się szwankować najbardziej.
Warto powtórzyć, jak obecny papież wyjaśnia modlitwę wieloreligijną, jaką były spotkania w Asyżu w 1986 i 2001 roku. Wyznawcom z różnych wspólnot religijnych wspólne jest cierpienie z powodu biedy i braku pokoju na świecie, tęsknota za wsparciem z góry przeciw siłom zła, aby na ziemi zapanowały pokój i sprawiedliwość. To powód, dla którego zdecydowano się ustanowić widoczny znak tej tęsknoty, który powinien wyrwać ludzi z marazmu i wzmocnić ich dobrą wolę, będącą warunkiem pokoju.
Pojmowanie „boskości” i sposoby modlitwy w przypadku różnych grup wyznawców są jednak tak różne, że modlitwa wspólna byłaby fikcją i nieprawdą - tłumaczy papież. Zgromadzeni wiedzieli o tym, a jednak zgromadzili się by – modląc się osobno, choć równocześnie – dać wyraz łączącemu ich pragnieniu.
Nie możemy zaprzeczyć, że istnieje niebezpieczeństwo, iż spotkania w Asyżu, zwłaszcza to w 1986 r., zostały przez wielu źle zinterpretowane. I odwrotnie – modlitwa wieloreligijna w opisanym sensie mogłaby być odrzucona totalnie i bezwarunkowo. – czytam dalej wyjaśnienie napisane już ponad 8 lat temu. I widzę dwa podstawowe warunki: modlitwa taka nie może być zwyczajnym przypadkiem w życiu religijnym, lecz jest jedynie znakiem w sytuacjach nadzwyczajnych, kiedy niejako wznosi się wspólny krzyk, który porywa serca ludzkie i jednocześnie porusza serce Boga. Drugi warunek to wyjaśnienie, by wydarzenia te nie stały się demonstracją relatywizmu.
Cytuję obszernie, bo mimo upływu 25 lat ciągle nie udało się wyjaśnić tego, co dzieje się, a co nie dzieje w trakcie takich spotkań. Być może wielki udział mają w tym entuzjaści tych spotkań, interpretujący je jako przejaw równości wszystkich religii czy wręcz uznający, że niezależnie, czy mówimy o Bogu osobowym czy nieosobowym, de facto mówimy o tym samym. To nieprawda. Między Bogiem i bogami, między osobowym i nieosobowym obrazem Boga nie ma ostatecznie żadnego związku – podkreśla z całą mocą kard. Ratzinger. Spotkanie w Asyżu i deklaracja Dominus Iesus nie sprzeciwiają się sobie, ale się uzupełniają.
Pozostaje problem poruszony przez Pawła Lisickiego w tekście "Chętnie pojadę do Asyżu". Jeśli to co najważniejsze – pokój, zdrowie, zbawienie, szczęście – można zdobyć nie wyrzekając się własnej tożsamości religijnej, to po co się jej wyrzekać? Jeśli skuteczność próśb i błagań nie zależy od wyobrażenia Boga i formy kultu to po co kult? Można pójść jeszcze dalej i zapytać: czemu nie wybrać sobie religii najbardziej mi odpowiadającej, jeśli w każdej mogę osiągnąć pokój, zdrowie, zbawienie i szczęście?
Po pierwsze, wydaje mi się, że podstawowym argumentem w decyzji o nawróceniu jest prawda. Jeśli coś rozpoznaję jako prawdziwe, powinnam za tym pójść. Jeśli uznaję za prawdę, że Bóg się objawił, umarł i zmartwychwstał, to mój wybór ogranicza się do decyzji: będę Mu posłuszna lub odmawiam posłuszeństwa. W tym wyborze nie ma znaczenia wszystko inne (pokój, zdrowie, szczęście), jest tylko Bóg, na którego patrzę – i ja, Jego stworzenie.
Po drugie: jest dla mnie coś niepokojącego w mówieniu o skuteczności kultu. Skuteczność oznacza, że pewne działania powodują pewien efekt. Nie mówimy o skuteczności prośby dziecka skierowanej do rodziców, a jeśli mówimy to zwykle w kontekście manipulacji. Pojęcie skuteczności w moim pojęciu jest bliższe praktykom magicznym niż religijnym.
Kult nie jest po to, by Bóg wysłuchał. Kult jest danym człowiekowi „językiem”, w którym rozmawiamy z Bogiem, w którym wyrażamy uwielbienie – dziękczynienie – prośby. Językiem, który uwzględnia naturę człowieka i obejmuje widzialne, namacalne znaki łaski. Językiem, który wyraża naszą wiarę. W końcu tak wierzymy, jak się modlimy…
W chrześcijaństwie jest tylko jedna rzeczywistość, która wykracza poza wszelki kult, choć jest w niego wpisana. Jest nim Eucharystia - Golgota i Zmartwychwstanie, dokonujące się nieustannie od 2000 lat w każdej Mszy świętej. To już nie jest kult, to coś znacznie większego, niewyobrażalnego… Ofiara ostateczna i najskuteczniejsza, bo wybawiła cały świat.
Zatem: nie wiem, czy w innych religiach można osiągnąć pokój, zdrowie i szczęście. Być może można. Można także zostać zbawionym. Mimo to nie zmienię wyznania na - być może - wygodniejsze. I nie ze względu na tożsamość religijną, a ze względu na prawdę o Bogu, który stał się człowiekiem. Ze względu na prawdę o Bogu, który jest z nami. Prawdę, o której warto krzyczeć na cały świat.
Wszystkie cytaty wypowiedzi papieża pochodzą z książki "Wiara, prawda, tolerancja. Chrześcijaństwo a religie świata." kard. J. Ratzingera, wydanej po polsku przez wydawnictwo Jedność w 2005 r. (str. 81-89)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).