Trzy Pasterki w jednym kościele? W polskiej parafii w Londynie to norma. Ponad 80 proc. Polaków pracujących w Wielkiej Brytanii spędza święta na Wyspach.
Ale to bardzo mała liczba – zaznacza. – Zaledwie 10–15 proc. Tak wynika z badań socjologicznych, które przeprowadziliśmy trzy lata temu. Poza świętami tylko 7–10 proc. Polaków uczestniczy w niedzielnych Mszach św. To nawet gołym okiem widać, bez żadnych badań. W jakimś domku mieszka 14 osób, a tylko jedna idzie do kościoła. Kościoły mamy pełne, na Ealingu są trzy Pasterki: o godzinie 20, 22 i o północy. Ale to tylko garść tych, którzy tu mieszkają. Najwięcej osób pojawia się o północy na święcenie pokarmów na Wielkanoc: 30–40 tys. osób. Wtedy to święcenie to jest jeden wielki taśmociąg – dodaje. Taśmociągiem nie są natomiast, podobnie jak w Bristolu, odwiedziny duszpasterskie. I to mimo coraz większej liczby chętnych. – Kilka lat temu mieliśmy 60 zaproszeń. A teraz mamy ich 600, z czego 100–150 dotyczy „starej” Polonii. Oczywiście na jeden dom poświęcamy przynajmniej jedną godzinę. W Polsce kolęda wygląda trochę jak wpadnięcie inkasenta, a tutaj umawiam dwie wizyty na jeden wieczór. Od 18 do 22. Jest dużo czasu, żeby zjeść kolację, pomodlić się – wylicza ks. Dariusz.
To nie święto narodowe
Dane statystyczne dotyczące udziału w życiu parafialnym rzeczywiście mogą mylić. Część Polaków angażuje się w angielskie parafie, stąd ich nieobecność w polskich kościołach. Kilka lat temu, w czasie dwuletniego pobytu na Wyspach, sam najczęściej wolałem uczestniczyć w życiu lokalnego Kościoła. To zwykła chęć poznania dobrze tych, z którymi żyjesz na co dzień. Poza tym Boże Narodzenie to nie żadne polskie święto narodowe, tylko radość całego Kościoła powszechnego. Niektórych Polaków przekonują akcje prowadzone przez angielskich duchownych. Na przykład w Bristolu z parafii katedralnej wysłano do mieszkańców zaproszenia do kościoła na święta. – Angielski Kościół katolicki jest na pewno otwarty na ludzi – przyznaje ks. Dariusz. – Bardzo pomaga też wielu Polakom, w tym bezdomnym. Anglicy są bardziej wpatrzeni w człowieka. My mamy masy i masowo je traktujemy. U nas na Ealingu jest 4500 wiernych, a w angielskich parafiach jest 500–600 osób. I niektórzy Polacy wolą przychodzić na Msze, gdzie jest 100 osób i wszyscy się znają – dodaje. Przy okazji zdarzają się zabawne sytuacje. Koleżanka pracowała kiedyś w hotelu w zabitej dechami wiosce w północnej Szkocji. Menedżer wiedział, że chce uczestniczyć w Pasterce, więc obiecał zwolnić ją wcześniej. Tyle że najbliższy kościół znajdował się w odległości 30 km. Wspaniałomyślnie zaoferował jej, że pojedzie z nią swoim samochodem. Kościół znaleźli, wchodzą do środka, a tam do ołtarza wychodzi… ksiądz płci pięknej w stanie błogosławionym. Nie zauważyli tablicy z napisem „Church of Scotland”. Emigracja naprawdę kształci.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.