– Myślę, że Pan Bóg jeszcze poczeka z kanonizacją Matki Teresy – mówi ks. Leo Maasburg w rozmowie z Jarosławem Dudałą
Jarosław Dudała: Nie wydaje się Księdzu, że Matka Teresa była jakby z innej planety?
ks. Leo Maasburg: – Tak, była z innej planety, ale jej korzenie były na tym świecie. Ona nie urodziła się jako święta. Ona się rozwijała. Nawet w ciągu tych 7 lat, które przy niej spędziłem. Kiedy ją poznałem, miała już 73 lata. Była energiczna, dobra, ale dość surowa. Później stała się bardziej delikatna. To, co w niej było z innej planety, to była energia miłości.
Czyli chrześcijaństwo w czystej postaci. Mogłoby się zdawać, że to nic nowego, nic specjalnego. A jednak patrząc na jej życie, widać, że było ono dosłownie wywrócone do góry nogami. A może to my stoimy na głowie?
– A ona pomaga nam stanąć z powrotem na nogi…
Pomogła Księdzu stanąć na nogi?
– O, tak. Kiedyś byłem z pewnym biskupem w Kalkucie, w jej domu dla umierających. Jest tam księga z nazwiskami 40 tys. ludzi, którzy tam zmarli. Powiedziała: „Żaden z nich nie umarł bez biletu do nieba”. „Jakiego biletu?”. „Ochrzciłam ich”. Biskup na to: „Proszę Matki, ale oni prawie wszyscy byli hinduistami albo muzułmanami! Nie rozumieli, co to Trójca Święta!”. „A Ksiądz Biskup rozumie?” – spytała. I dodała, że gdy ci ludzie umierali, pytała ich, czy chcą iść po śmierci do tego Boga, który posłał do nich siostry w białych sari. „Żaden nie odpowiedział: nie” – stwierdziła. Najpierw myślałem, że to była tylko śmieszna i inteligentna riposta. Ale potem zastanowiłem się, co to znaczyło w sensie teologicznym. Ci ludzie nie poznali katechizmu, ale poznali, czym jest miłość. Jeden z nich powiedział: „Żyłem jak zwierzę, a teraz umieram otoczony troską i miłością jak anioł”. On zrozumiał, czym jest miłość i wybrał Boga miłości. A o to przecież chodzi. Można studiować katechizm przez 10 lat i tego nie zrozumieć.
Księża mówią w kazaniach o świętych, że mamy ich naśladować. Ale jak tu naśladować Matkę Teresę? Nikt z nas nie wyrzeknie się wszystkiego tak jak ona. Poza tym, jak Ksiądz przyznał, ona nie była wcale taką wzorcowo słodką świętą…– Nie mówiła ludziom, że mają robić to, co ona. Mówiła: „Nie potrafisz zrobić tego, co ja. A ja nie potrafię zrobić tego, co ty. Ale razem możemy zrobić coś pięknego dla Boga”. Jeśli ktoś mówił, że ma powołanie do jej zgromadzenia, odpowiadała: „Najpierw chodź i zobacz. Po 9 latach w zakonie może się okaże, że masz powołanie”.
Sama jednak była pełna radykalizmu. Czy coś z niego zostało w Księdzu?
– Dobre pytanie… I trudne, bo nie wiem, jakie byłoby moje życie, gdybym jej nie spotkał. Z pewnością pomogła mi pokonać presję, jaka jest wywierana na Kościół, by przystosował się do świata. Tymczasem Kościół jest na tym świecie, ale nie jest z tego świata. Owszem, możemy używać tych wszystkich nowoczesnych technologii, ale jednocześnie musimy być radykalni, gdy chodzi o modlitwę, adorację.
Ale siostry Matki Teresy nie używają nowych technologii, np. internetu…
– ...i telewizji…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.