– Myślę, że Pan Bóg jeszcze poczeka z kanonizacją Matki Teresy – mówi ks. Leo Maasburg w rozmowie z Jarosławem Dudałą
…a zarazem wszystkie bez wyjątku porozumiewają się po angielsku i są przenoszone przez zakon z jednego końca świata na drugi. Są więc nie mniej „globalistyczne” niż internet!
– Były Sekretarz Generalny ONZ Javier Pérez de Cuellar powiedział: „Matka Teresa żyje w ONZ-ecie; ona jest ONZ-etem!”. Jedność sióstr Matki Teresy jest zadziwiająca. W ich domach są co najmniej cztery siostry, w tym zwykle dwie z Indii. A nawet dwie Hinduski mogą pochodzić z zupełnie różnych światów, jeśli jedna pochodzi np. z Bangladeszu, a druga z prowincji Kerala. Mikst kulturowy w tych domach jest niesamowity. Jaka tam musi być tolerancja, jeśli latami je się to, czego się nie lubi! Różnice kulturowe widać choćby po tym, że Hindusi nie mają dwóch słów, żeby rozróżnić: „jestem sam” od: „jestem samotny, osamotniony”. Jest tylko jedno słowo. Gdyby pan w Kalkucie bawił się z dziećmi na podwórku i powiedział, że musi iść na pocztę, spytałyby: „Idziesz sam?”. A gdyby pan powiedział, że tak, to zaraz czterdziestka dzieciaków poszłaby tam z panem, żeby pan nie był sam. Dlatego siostry modlą się razem, wychodzą razem, pracują razem, odpoczywają razem, śpią w dużych sypialniach. Nie ma miejsca na indywidualność, do której my, Europejczycy, jesteśmy tak przywiązani. Dlatego siostry pochodzące z Europy podziwiam podwójnie, potrójnie.
Przeczytałem w Księdza książce, że Matka Teresa uwielbiała fosforyzujące figurki Matki Bożej, a siostry śpiewają pieśń na melodię „La Paloma”. Szczyt kiczu. Jak to zrozumieć?
– No tak, my pamiętamy Dostojewskiego, który mówił, że piękno zbawi świat… Matka Teresa akceptowała fakt, że jedna kaplica jest urządzona tak, a druga inaczej. Ale jej samej podobało się to, co podobało się ubogim. U niej wszystko było zorientowane na Jezusa i ubogich.
Od współpracownika Matki Teresy, ks. Gjergi Gashi, słyszałem, że miała doświadczenia mistyczne. Według niego, mistyczny charakter miało jej powołanie do życia zakonnego, gdy była młodą dziewczyną. W późniejszych latach co tydzień, w nocy z czwartku na piątek, czuła silny ból głowy, jakby miała na niej koronę cierniową. Jednocześnie czuć było wokół niej zapach jaśminu. Ten sam zapach dał się odczuć w miejscach związanych z Matką Teresą w okolicach jej beatyfikacji. Co Ksiądz na to?
– Nigdy o tym nie słyszałem, ale nie mogę tego wykluczyć. Jeśli to prawda, to prędzej czy później wyjdzie na jaw. Ale ona sama nigdy o tym nie mówiła. Nie zetknąłem się z tym także podczas procesu beatyfikacyjnego.
A kiedy będzie jej kanonizacja?
– Oficjalnie zależy to od uznania cudu. To może być jutro albo za 500 lat. (śmiech) Myślę, że gdybyśmy mieli kanonizację teraz, to byłoby to tylko powtórzenie beatyfikacji – mnóstwo ludzi przyjechałoby na Plac Świętego Piotra. Mówiono by o tym, jaka to ta nowa święta była zaangażowana społecznie. To nie byłoby nic specjalnego. Myślę, że Pan Bóg poczeka z jej kanonizacją do czasu, aż tajemnica jej duchowości stanie się bardziej znana. Bo jej duchowość była bardziej nadzwyczajna niż jej zaangażowanie społeczne.
Cudowna – To miała być książka o poczuciu humoru Matki Teresy – mówi ks. Leo Maasburg o swej wydanej właśnie w Polsce książce pt. „Matka Teresa. Cudowne historie”. Co z niej wyszło? Ponad 200-stronicowy, świetnie napisany reportaż. To właściwie niekończący się ciąg soczystych anegdot. Mimo to, autorowi udało się uniknąć sprowadzenia tematu na duchowe płycizny. Przeciwnie, ten tekst mówi o duchowości Matki Teresy więcej niż niejeden mądry traktat. To cudowna książka, prawie tak cudowna jak postać, o której opowiada.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.