Rewolucyjny brak logiki

Każda rewolucja z czasem zaczyna pożerać samą siebie. I ze szczytnych ideałów zostaje „święty wnerw”.

27 dzień października, epidemii w Polsce dzień 238. Kolejne rekordy ilości nowych zakażeń. Tyle że ostatnio było ich mniej. Najbliższe dni pokażą więc, co i jak będzie.  Zobaczymy. Tymczasem w naszym kraju zaczyna szaleć nowa epidemia. Epidemia właśnie wyzbywającej się ostatnich hamulców nienawiści.

Rewolucje mają to do siebie, że z czasem opadają maski. I zza górnolotnych haseł zaczyna wyzierać nieciekawa prawda. Tak jest i w tym przypadku. Szczytne hasła wolności, tolerancji itd., itp, ale kiedy coś jest nie po myśli rewolucjonistów – tracą one  jakiekolwiek znaczenie. Ma być tak, jak my chcemy i basta. Swoje wymusimy krzykiem, obrażaniem i nie zawahamy się nawet użyć przemocy; wszak walczymy w słusznej sprawie – uważają rewolucjoniści. Właściwie klasyka. Obserwuję to zjawisko w świecie od około 20 lat. I wcale się temu, co dziś dzieje się przed kościołami, nie dziwię.

Nie dziwię się też, że wyziera zza tego kompletny brak logiki. Ot, kiedyś już pisałem: wykrzykiwane przez kobiety słowo „j...”. To słowo nie oznacza bicia. Jest ordynarnym określeniem stosunku płciowego. Gdy jest używane jako groźba – oznacza w zasadzie groźbę gwałtu. To jest język walczących o prawa kobiet? Przecież gdyby tego samego słowa użyto w stosunku do kobiety X czy Y, mówiono by nie tylko o mowie nienawiści, ale o języku kultury macho, z którą trzeba walczyć, prawda? Używane przez kobiety świadczy, że całkiem już zaćmiło im rozum.

No tak, ale lewicowy feminizm nie ma kobietom do zaoferowania nic więcej, niż upodobnienie się do mężczyzn. Przeczytałem niedawno o ciekawym zjawisku. Na amerykańskich uniwersytetach wśród kobiet zapanowała moda na... zmianę płci. Kobiety biorą odpowiednie środki, decydują się na amputację piersi itd. To efekt uboczny gender, przerażający nawet dla wielu feministek. Chodziło przecież kiedyś o afirmację kobiet, nie o to, by stawały się mężczyznami, prawda? Okazuje się, że kobiecość, nawet wyzwolona, nie jest dla wielu kobiet atrakcyjna. Tak, prawdziwy kryzys kobiecości. Wywołany nie przez męskich szowinistów, ale przez postulaty wyzwolenia kobiet, które poszły tak daleko, że teraz ten wąż zaczyna zjadać własny ogon.

Ten brak logiki nie dotyczy oczywiście tylko środowisk genderowych. Emocje widać przyćmiły rozum wielu zacnym profesorom, rektorom uniwersytetów i statecznym politykom. Jak można usprawiedliwiać przemoc, do której dochodzi podczas manifestacji? Jak można usprawiedliwiać niszczenie czyjejś własności? Jak można usprawiedliwiać wzywanie do fizycznej rozprawy z przeciwnikami? Co, teraz już ofiara jest sama sobie winna? „Zupa była za słona” to teraz wystarczający argument, by dać po gębie? Gdzie się podziali ci wszyscy, którzy krzyczeli o wychowywaniu bez przemocy? Kompletny brak konsekwencji w myśleniu. Ale tak jest zawsze, kiedy zanadto rozbuja się czyjeś „ego” i „ja chcę”.

Na szczyt takiej pokrętnej logiki wspięła się też trzecia osoba w państwie, Marszałek Senatu. Pan Grodzki, usprawiedliwiając ataki na kościoły oznajmił w telewizji ni mniej ni więcej, że Kościół jest sam sobie winny, bo... miesza się do polityki. Ręce opadają, kiedy się coś takiego słyszy. Postulat obrony życia poczętego Kościół głośno powtarza przecież od co najmniej czterdziestu lat. Robi to niezależnie od tego, kto sprawuje władzę. Opowiadanie się za życiem to polityka?

A może Pan Marszałek uważa, że wierzący powinni wspierać jego ugrupowanie niezależnie od tego, jakie postulaty wysuwa? Przecież jego formacja jakiś czas temu pozbyła się ze swoich szeregów ludzi, którzy gotowi byli bronić życia. Dlaczego ludzie, którym na obronie życia zależy, mieliby dziś popierać jego formację? Bo są ciemną masą, która nie ma patrzeć na partyjne programy tylko ślepo popierać? Tak Marszałek Senatu rozumie rolę Suwerena?

Tak, każda rewolucja z czasem zaczyna zjadać własny ogon; tak zakałapućka się we własnych żądaniach, że zaczyna otwarcie występować przeciwko własnym postulatom. Nam, wierzącym, pozostaje trwać niezmiennie w przykazaniu miłości bliźniego. Choćby wiele to kosztowało. Wszak kto ratuje choćby jednego człowieka, ratuje cały świat, prawda?

***

PS. Takich nielogiczności jest w tych protestach i wśród je popierających oczywiście więcej. Ot, wykrzykiwane w stronę policjantów "wstydźcie się, rodziły was kobiety". No właśnie, rodziły, nie w imię "myślę, czuję, decyduję" wyabortowały. Albo czy pamiętają państwo zarzuty, ze dzieci poczęte in vitro są stygmatyzowane, kiedy Kościół opowiada się przeciw takim metodom? A przecież sposób poczęcia dziecka to sprawa na tyle intymna, że osoby postronne nie wiedzą jak się kto począł. Tymczasem dziś te protesty ogląda wielu niepełnosprawnych od urodzenia. Także ci, których niepełnosprawność jest widoczna na pierwszy rzut oka. I słyszą domagania się prawa do tego, by mogli nigdy się nie urodzić. To nie jest przeciwko nim? Nie mają prawa czuć się przez tę część społeczeństwa odrzuceni?

 

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| GENDER, REWOLUCJA

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
25 26 27 28 29 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
31 1 2 3 4 5 6