Stary człowiek a ciągle się czegoś uczy...
25 października, epidemii w Polsce dzień 236. Od dwóch nie ma wzrostów liczby nowych zachorowań, jest raczej – dziś – spadek. Czy to wyłącznie wynik weekendu dowiemy się pewnie we wtorek. W każdym razie krótka chwila na oddech. I zyskanie trochę pokoju w sercu.
Pokoju, choć po orzeczeniu Trybunały Konstytucyjnego zrobiło się trochę gorąco. W ludzkich głowach. Wyrazem tego jest to, co dzieje się na ulicach i po kościołami. „To jest wojna” obwieszczają niektórzy zapraszając na manifestacje. Ba... Tyle że nie bardzo jest z kim wojować. Bo przeciwnicy – na szczęście – żadnej wojny nie chcą. I nie zamierzają, jak się wydaje, odpowiadać tym samym. Obyśmy my, wszyscy, którzy cieszymy się z orzeczenia Trybunału, wytrwali w takiej postawie. Ci, którzy występują dziś przeciwko życiu, są jednak ludźmi. Takimi samymi w swojej godności, jak ci, o których prawo do życia występowaliśmy. I choć krew może się burzyć, naszą odpowiedzią musi być szacunek dla inaczej myślących. W imię miłości bliźniego.
Bardziej jednak niż owi manifestujący na ulicach – nie łudzę się, bym mógł mieć na nich jakikolwiek wpływ – martwią mnie katolicy, którzy w mniej lub bardziej otwarty sposób krytykują orzeczenie Trybunału. Przecieram oczy ze zdumienia. Takiej postawy po niektórych z nich zupełnie się nie spodziewałem. A ich argumentowanie... Nie, zdecydowanie sympatie polityczne niektórym z nas odebrały zdolność trzeźwego myślenia.
Ot, twierdzenie, że to zagrywka partii rządzącej, która chciała tym krokiem zyskać twardy elektorat. Hm... Jeśli nic nadzwyczajnego się nie wydarzy, następne wybory chyba dopiero za trzy lata, nieprawdaż? Argument trochę oderwany od rzeczywistości. Albo stwierdzenie, że przez tą decyzję „wahadło się odwróci” i młode pokolenie Polaków niebawem poustawia Polskę zupełnie inaczej. Ha, być może. Ale to by znaczyło, że za jakiś czas znów zacznie się w ruch w drugą stronę, prawda? Przede wszystkim zaś takie myślenie zupełnie nie uwzględnia faktu, że młodzi, podobnie jak starzy, miewają bardzo różne poglądy. Wbrew pozorom to w starszym pokoleniu bardzo dużo jest takich, którzy są za aborcją. Z prostego powodu: sami/same niegdyś takiego czynu się dopuścili/ły. Młodzi, wychowani już przez prawo powstałe po roku 89 i częściej niż dawniej mający możność oglądania dziecka przed narodzeniem, częściej widzą też, jakim aborcja jest okropieństwem. I patrząc dziś z niepokojem na ludzi protestujących na ulicach trzeba pamiętać też, ilu młodych uczestniczy w marszach dla życia. O uczestnikach różnych tego typu wydarzeń, w których demonstrujący opowiadają się za tradycyjnymi wartościami już nie mówiąc.
Można by owych katolików zapytać też o to, czy z uważają, że z naszej konstytucji da się wywieść prawo do zabijania dzieci obciążonych genetycznymi wadami. No bo ostatecznie sądy, trybunały, nie stanowią prawa, a mają je wykonywać tudzież dokonywać jego interpretacji. A takie prawo – za czasów prezydentury Aleksandra Kwaśniewskiego – przyjęto. I zatwierdzono w ogólnokrajowym referendum. (Nota bene, uchodziła ona wtedy za dość lewicującą konstytucję. Proszę sprawdzić, które rejony głosowały przeciw niej) Zdecydowanie najbardziej buntuję się jednak, kiedy słyszę argument, że państwo, Kościół każe urodzić, a kobieta z tym problemem zostanie sama. Bo to nieprawda.
Kościół od lat troszczy się o takie dzieci. I robił to nawet w czasach, kiedy od innych form służby społeczeństwu był odsunięty. Opieka nad dziećmi jakoś upośledzonymi i opieka nad osobami chronicznie chorymi to były dwie dziedziny, których nawet państwo komunistyczne nie miało odwagi Kościołowi zabrać, bo ówcześni włodarze dobrze wiedzieli, że nie będą mogli tej luki zapełnić. I podobnie jest dzisiaj. Nikt nie obwinia rodziców, którzy uznają, że swoim dzieckiem, urodzonym z różnorakimi defektami, nie będą w stanie się zająć. Dzieci takie znajdują dość często miłość sióstr zakonnych, które służą im z wielkim oddaniem. I są elastyczne. Bywa przecież i tak, że dziecko jest w ośrodku w tygodniu, a na weekend kochająca, ale nie mająca odpowiednich warunków matka, zabiera je jednak do siebie. Twierdzenie, że Kościół takimi dziećmi czy rodzicami z takim problemem się nie zajmuje wynika albo z kompletnej niewiedzy albo jest po prostu kłamstwem.
Tak, to że tylu ludzi wychodzi na ulicę by protestować przeciw obronie życia mogę zrozumieć. Nie rozumiem jednak, jak mogą umizgiwać się do ich postulatów ci, którzy uważają się za wierzących, Ba, czasem nawet za wierzącą elitę. No cóż... Stary człowiek a ciągle się czegoś uczy...
PS. Proponuję np. odwiedzić facebookowy profil Domu Mocarzy w Mocarzewie... Pod adresem: https://www.facebook.com/dommocarzy
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.