"Niech inni dalej myślą o polityce lub ekonomii w swoich grach o władzę. Umacniajmy to, co jest dobre i oddawajmy się służbie dobru."
"Fratelli tutti". Bracia wszystkich. Najnowsza papieska encyklika nie jest dokumentem łatwym. Wręcz przeciwnie: przytłacza obrazem rzeczywistości. Nasz świat może i dużo mówi o człowieku, ale kompletnie o człowieka nie dba. No, chyba że jest to człowiek jego zdaniem wart zadbania. Papież pokazuje wiele zjawisk, wspomina o postawach bardzo różnych ludzi, opisuje konsekwencje. Bardzo celnie. Chciałoby się powiedzieć: zbyt celnie. Gdyby chcieć urywków z encykliki używać jak magazynu amunicji, bez kłopotu zapewne każdego dałoby się uderzyć. Ale nie o to przecież chodzi, ale o zmianę naszych postaw.
Wiele problemów wydaje się wymagać rozwiązań politycznych. I lepszej polityce poświęcona jest druga część dokumentu. Ale infantylne by było, zdaniem Ojca Świętego, oczekiwanie że wszystko za nas załatwią władze. Franciszek pisze:
Można zaczynać od dołu i, przypadek po przypadku, walczyć o to, co jest najbardziej konkretne i lokalne, aż po najdalszy zakątek kraju i świata, z taką samą troską, z jaką podróżnik z Samarii podchodził do każdej rany poranionego człowieka. Szukajmy innych i bierzmy na siebie powierzoną nam odpowiedzialność za rzeczywistość, nie obawiając się cierpienia czy bezsilności, ponieważ w tym znajduje się całe dobro, jakie Bóg zasiał w sercu człowieka. Trudności, które wydają się ogromne, są okazją do wzrostu, a nie wymówką dla biernego smutku, który sprzyja poddaniu się. Ale nie czyńmy tego sami, pojedynczo. Jak Samarytanin szukał gospodarza, który mógłby zaopiekować się tym człowiekiem, tak i my jesteśmy wezwani do zaproszenia i spotkania się w „nas”, które jest silniejsze niż suma małych indywidualności; pamiętajmy, że „całość jest czymś więcej niż część i czymś więcej niż ich prosta suma” [FT 78].
Jedne z nielicznych w pierwszej połowie tekstu słowa pokazujące drogę wyjścia. "Każdego dnia otrzymujemy nową szansę, nowy etap. [...] Niech inni dalej myślą o polityce lub ekonomii w swoich grach o władzę. Umacniajmy to, co jest dobre i oddawajmy się służbie dobru."
To przecież jest także nasza rzeczywistość. Rzeczywistość, w której wobec ogromu rzeczy do zrobienia czy naprawienia, wobec (w najlepszym wypadku) bierności tych, którzy są władni podejmować decyzje, wobec wielu ludzi obok, którzy powtarzają, że nic się nie da zrobić, że ważne jest wszystko, tylko nie człowiek (a już na pewno nie każdy człowiek, nie konkretny człowiek tu i teraz), ciągle przecież możemy wybierać dobro. Codziennie.
Ale nie bawmy się w herosów, którzy sami i indywidualnie będą teraz zmieniać świat. W istocie niewiele zmienią, i nie tylko dlatego, że najprawdopodobniej niezbyt długo samotnie wytrzymają. Trzeba działania nie “mojego”, ale “naszego”. Trzeba “nas”. Za “my”, kryje się nie tylko wsparcie. “My” to więź z drugim człowiekiem. “My” to świadectwo, że braterstwo jest możliwe. “My” to zaproszenie dla innych: dołącz. “My” to zaczyn, od którego ciasto się zakwasza.
Jest co robić. Trzeba zaczynać. Każdego dnia na nowo.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Piotr Sikora o odzyskaniu tożsamości, którą Kościół przez wieki stracił.