„Jeżeli w ogóle żyję na świecie, to dlatego, że była ona, która mi to życie dała” – tak o swojej matce Emilii mówił św. Jan Paweł II.
Stracił ją, gdy miał 9 lat, jednak dobrze pamiętał jej czułość i doświadczenie miłości. To matka prowadziła jego dziecięcą rączkę do wiszącej w domu kropielnicy z wodą święconą, a następnie klęczała razem z nim przed obrazem Matki Bożej Szensztackiej i wdrażała do pierwszej modlitwy. „Tajemnicy owej uczyły mnie ręce matki, która – składając małe dziecięce dłonie do pacierza – pokazywała, jak kreśli się krzyż – znak Chrystusa” – wspominał papież.
Mieszkańcy Wadowic opowiadali, że po urodzeniu Lolka (przyszłego papieża) Emilia „niemal oszalała na jego punkcie”. Nosiła go w poduszce, lulała w kołysce, śpiewała mu do snu. Jej sąsiadka, Helena Szczepańska, wspominała: „Pani Wojtyłowa bardzo często mówiła do mnie: »zobaczy pani, jakim wielkim człowiekiem będzie mój Loluś«. Ja się na to nic nie odzywałam, bo co to można o małym dziecku powiedzieć? Ona jednak przeczuła i spełniło się jej marzenie. Tylko tego nie doczekała”.
W Wadowicach postrzegano Emilię jako „pochodzącą z wyższej sfery”. Żona wojskowego, kobieta wykształcona, uchodziła za damę. Sąsiadka Maria Kaczorowa podkreślała, że była ona „uosobieniem kobiecości. Bardzo kulturalna, taka typowa kobieta dawnych czasów”. Widać to na zdjęciach, na których matka papieża prezentuje się w długich, wytwornych sukniach z plisami, ze srebrną torebką w ręku, w eleganckiej biżuterii. Jak zresztą przystało na rodowitą krakowiankę, która dorastała u stóp Wawelu, w epoce fin de siècle, kiedy to miasto żyło 100. rocznicą urodzin Adama Mickiewicza czy premierą „Wesela” Wyspiańskiego. Emilia doświadczyła klimatu bohemy młodopolskiej i krakowskiej cyganerii, która gromadziła się w restauracjach. W jednej z nich i ona czasem bywała: w tej, którą prowadził jej szwagier Józef Kuczmierczyk. Mogła tam spotykać znanych artystów, jak choćby Solskiego – starego wiarusa w Warszawiance – czy Wyspiańskiego.
Trzeba też wspomnieć, że Emilia Wojtyłowa, z domu Kaczorowska (rocznik 1884), pochodziła z wielodzietnej, mieszczańskiej rodziny. Jej ojciec Feliks Kaczorowski prowadził w Krakowie dobrze prosperujący zakład, w którym wyrabiano powozy (jednym z nich wiózł córkę do kościoła na jej ślub w 1906 roku). Ukończyła szkołę zakonną na wysokim poziomie, mówiła po niemiecku, znała zasady savoir-vivre’u, co przekładało się na przykład na przestrzeganie etykiety podczas przyjmowania gości w domu w Wadowicach. W rodzinie Wojtyłów do dziś zachował się przekaz o tym, że podczas przyjęć w salonie dzieci siedziały zawsze przy osobnym stole i nie mogły wtrącać się do rozmów dorosłych.
Jednak po urodzeniu Lolka Emilia, wyczerpana trudną ciążą, już nie powróciła do formy, a jej życie naznaczone było postępującą chorobą i słabością. Stąd Jan Paweł II zapamiętał swą matkę jako osobę chorą. „Nauczyłem się cierpienia od matki” – wyznał kiedyś.
Emilia umarła w 1929 roku, w wieku 45 lat. Została pochowana od razu w Krakowie, a nie w Wadowicach – jak powszechnie się sądzi i jak podają biografie papieża. Najpierw spoczęła w starej części cmentarza Rakowickiego w grobowcu należącym do rodziny Kuczmierczyków, natomiast po ekshumacji w 1934 roku jej ciało zostało przeniesione do obecnego grobowca, który znajduje się w wojskowej części nekropolii. Jan Paweł II musiał o tym wiedzieć, nawiedzał przecież zarówno stary, jak i nowy grób matki. Ale nigdy publicznie o tym nie wspominał.
Od maja 2020 roku toczy się proces beatyfikacyjny matki polskiego papieża.
Artykuł pochodzi z serwisu specjalnego wadowice1920.gosc.pl, przygotowanego przez redakcję „Gościa Niedzielnego" i Instytut Pamięci Narodowej. Serwis powstał z okazji 100. rocznicy urodzin Jana Pawła II. Start 18 maja o godz. 10.00.
W serwisie wadowice1920.gosc.pl:
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).