Władze Republiki Południowej Afryki wykluczyły z pomocy tysiące migrantów przebywających w tym kraju. Jedyne wsparcie otrzymują oni od Kościoła, któremu zaczyna brakować środków. „Przed naszym punktem charytatywnym codziennie stoją niekończące się kolejki zdesperowanych kobiet proszących, by ratować ich rodziny przed głodem” – mówi Radiu Watykańskiemu pracujący na peryferiach Johannesburga ks. Pablo Velasquez.
„Kiedy odprawiamy poranną Mszę – zgodnie z obostrzeniami bez wiernych, za zamkniętymi drzwiami – słyszymy płacz głodnych dzieci czekających na pomoc. Sytuacja z każdym dniem jest coraz bardziej tragiczna. Ludzie w kolejce oczywiście nie zachowują zasad ochrony, ponieważ ich zwyczajnie nie stać na kupno maseczki, a mydło w płynie czy żel są dla nich nieosiągalnym skarbem, jak więc można mówić o utrzymaniu zasad higieny – mówi papieskiej rozgłośni ks. Velasquez. – Z każdym dniem rośnie liczba potrzebujących proszących nas o pomoc, a nasze środki zależą od dobrodziejów, państwo nas w żadnej mierze nie wspiera w tym działaniu, jakby ci ludzie zwyczajnie nie istnieli. Wiele osób stojących w kolejce po wsparcie mówi mi: wolimy umrzeć od koronawirusa niż z głodu.“
Nazwał to „kwestią sprawiedliwości”, bardziej, aniżeli hojności.
Dotychczasowy Dyrektor - ks. Marcin Iżycki - został odwołany z funkcji.
To właśnie modlitwa i ofiara ma największą siłę, a nie broń czy wojska.