Bp. Piotr Jarecki o kardynale Stefanie Wyszyńskim.
Podkreślał, że siłą jednoczącą naród i nadającą mu tożsamość, jest kulturowa suwerenność. Przypominał, że kiedy nie było państwa, to Kościół przechowywał i pielęgnował te idee narodowe. Dodawał, że ta kulturowa suwerenność w Polsce przetrwała dzięki rodzinie. Dlatego te obie wartości warto jest podtrzymywać i pielęgnować. Rodzina i naród.
Ostrzegał, by nie rozpłynąć się w promowanym przez komunistów „internacjonalizmie”, który traktował jako poważne niebezpieczeństwo.
Pojmowanie narodu przez kard. Wyszyńskiego nie miało nic wspólnego z nacjonalizmem. W drugim „Kazaniu świętokrzyskim” z 1976 r. mówił: „Umiłowane dzieci Boże, jeżeli mówię o narodzie, o miłości do narodu, to pragnę, żebyście nigdy tego rozumieli jako popieranie przeze mnie jakiejś formy nacjonalizmu”. Podkreślał potrzebę otwartości na inne narody.
To był człowiek twórczy. Nie ograniczał się, jak niektórzy z nas, do cytowania fragmentów papieskich encyklik. Nauczaniu społecznemu Kościoła nadawał oryginalną formę, biorąc pod uwagę konkretną otaczającą rzeczywistość. Nauczanie to wyrażał podobnie jak Paweł VI w liście apostolskim „Octogesima adveniens”, który mówił, że zadaniem papieża nie jest danie konkretnej recepty, która będzie właściwa dla całego świata, lecz zachęcał do odpowiedzi na konkretne „znaki czasu” związane z daną kulturą i sytuacją życiową. W takim pojmowaniu społecznego nauczania Kościoła Wyszyński był bardzo nowoczesny, bliski duchowi Soboru Watykańskiego II.
Warto podkreślić inne nowatorskie elementy nauczania społecznego kard. Wyszyńskiego, które zostały zapomniane, a mogłyby być dziś cenną inspiracją. Kiedy np. mówił o programach demograficznych, a w latach 60-tych był już to problem w Polsce – to proponował rozważenie czy ojcu i matce, którzy maja 4 czy 5 dzieci nie dać kilku więcej głosów w wyborach, w odróżnieniu od tych, którzy mają jedno dziecko albo żadnego.
Następna sprawa, którą podejmował w swoich rozważaniach, to praca kobiet. Mówił, że zarzuca się Kościołowi, iż postrzega kobiety jako „pracujące w kuchni, zajmujące się dziećmi i chodzące do Kościoła” „Kinder, Kirche und Kueche”. Nie był zwolennikiem ograniczania kobiet do tego. Podkreślał, że kobieta ma prawo do pracy zawodowej, do kariery uniwersyteckiej, ale przy tym nie powinna rezygnować ze swej pierwotnej misji bycia żona i matką. Postulował nawet rozważyć, czy kobieta pracująca zawodowo na pół etatu nie powinna otrzymywać pensji za cały.
Nawet dziś rządy „dobrej zmiany” nie idą tak daleko…
– Stąd wyciągam wniosek, że był to człowiek, który był oryginalnym myślicielem, rozwijającym tradycyjny kanon katolickiej nauki społecznej. Może lepiej powiedzieć, że nie ograniczał się to teorii, ale proponował konkretne rozwiązania praktyczne wskazań społecznego nauczania Kościoła w konkretnej rzeczywistości. I to mnie u niego fascynuje. Właśnie tego nam dzisiaj brakuje! Jesteśmy zbyt teoretyczni.
Co w zakresie popularyzacji społecznej myśli kard. Wyszyńskiego może przynieść zbliżająca się jego beatyfikacja?
– Prorockim znakiem jest dla mnie to, że w spotkaniach z wykładowcami nauki społecznej Kościoła kard. Wyszyński mówił o wielkim kryzysie tej dyscypliny. Mówił, że wielu księży i świeckich chce być socjologami a nie interesują się nauką społeczną Kościoła. Dzisiaj jest to samo. Mamy wielu „specjalistów” politologów, a niewielu zajmujących się nauką społeczną Kościoła. Jako owoc beatyfikacji postulowałbym powołanie katolickiej Akademii Społecznej, szkolącej liderów ruchów, wspólnot i dzieł, nie wyłączając także i polityków. Akademia taka winna zgłębiać nauczanie społeczne kard. Wyszyńskiego, a przede wszystkim nauczanie społeczne Kościoła, które także dzisiaj jest w wielkim kryzysie. Powinniśmy upowszechnić w jej ramach nauczanie społeczne Kościoła przedłożone w Kompendium nauki społecznej Kościoła i ubogacić je nauczaniem zawartym w encyklice Benedykta XVI „ Caritas in veritate” oraz w encyklice Franciszka „Laudato si”.
Nawet duchowni nie za bardzo się tymi tematami interesują, a społeczeństwo tego nauczania po prostu nie zna. Do tego stopnia, że jeśli ktoś je prezentuje, naraża się na zarzut „mieszania się do polityki”. W wielu krajach takie akademie działają. Jestem przekonany, że powinien być to jeden z owoców beatyfikacji kard. Stefana Wyszyńskiego. Nie powinniśmy ograniczyć beatyfikacji do uroczystości kanonizacyjnej i do modlitewnego kultu. Jestem przekonany, że kard. Wyszyński byłby tym głęboko zasmucony. Smutku i cierpienia miał wystarczająco dużo na ziemi. Powiedział przecież: „moje życie było jednym Wielkim Piątkiem”. Nie przedłużajmy tego Wielkiego Piątku!
Dziękuję za rozmowę.
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.