Bp. Piotr Jarecki o kardynale Stefanie Wyszyńskim.
– Misja Kościoła nie może być równoległa do misji świata, ale powinna przenikać rzeczywistość tego świata. I kardynał Wyszyński właśnie o tym dziś nam przypomina – mówi w wywiadzie dla KAI bp Piotr Jarecki, jeden z najlepszych w Polsce znawców katolickiej nauki społecznej. Rozmowa jest próbą odczytania aktualności społecznego nauczania kard. Stefana Wyszyńskiego w dzisiejszych warunkach oraz ich aplikacji do wyzwań przed jakimi stoi Kościół w Polsce.
Marcin Przeciszewski (KAI): Jakie główne akcenty Ksiądz Biskup dostrzega w myśleniu i nauczaniu społecznym Prymasa Tysiąclecia?
Bp Piotr Jarecki: Główną moją myślą jest to, że pomimo, iż mam 40 lat kapłaństwa i 26 biskupstwa, to za mało zajmowałem się myślą kard. Stefana Wyszyńskiego. Dotyczy to zresztą nie tylko mnie, ale i całego Kościoła w Polsce. A tymczasem dzisiaj jego sposób przeżywania wiary i styl wypełniania misji jest nam bardzo potrzebny.
A w jakim sensie?
– Nasz katolicyzm jest zbyt kultyczny. Za mało zajmujemy się tym, co nazywamy „teologią rzeczywistości ziemskich”. Nazywam to realizacją ducha inkarnacji. Bo przecież nie wierzymy w Boga – ideę, ale w Boga wcielonego. W Boga, który działa w historii. A więc wiarę należy przeżywać w tej konkretnej rzeczywistości w jakiej żyjemy. Misja Kościoła nie może być równoległa do misji świata, ale powinna przenikać rzeczywistość tego świata. I kardynał Wyszyński właśnie o tym dziś nam przypomina.
Sądzę, że dziś Prymas Tysiąclecia powiedziałby mniej więcej tak: „Nie zamieńcie wiary w czystą teorię i nie zamieńcie misji Kościoła w jakiś angelizm oderwany od rzeczywistości”. Starajmy się więc rzucić światło wartości ewangelicznych na konkretną rzeczywistość społeczną jaka nas otacza: polityczną, gospodarczą i kulturową, i narodową. Powinniśmy wypracowywać konkretne rozwiązania, inspirując się oczywiście wartościami ewangelicznymi. To jest dla mnie główna nauka, którą wyprowadzam ze spuścizny kard. Wyszyńskiego. On dokładnie to pokazywał całym swoim życiem.
Ale postarajmy się to pokazać bliżej, jak on to ukazywał? Na jakie elementy czy cegiełki można jego nauczanie społeczne rozłożyć?
– Kard. Wyszyński dokonywał syntezy Katolickiej Nauki Społecznej (KNS) z konkretną rzeczywistością społeczno-polityczną i kulturową naszej ojczyzny tamtych czasów. Tymczasem na kard. Wyszyńskiego zawsze patrzyliśmy porównując go z kard. Wojtyłą w taki oto sposób: Wojtyła – wysublimowany intelektualista, a Wyszyński to pastoralista, zwolennik Kościoła ludowego… Przynajmniej ja tak to przeżywałem.
Natomiast kiedy czytam jego wystąpienia, dochodzę do wniosku, a nawet nieraz się dziwię, jak głęboko kard. Wyszyński nie tylko znał nauczanie społeczne Kościoła, ale potrafił je adoptować do otaczającej rzeczywistości. A szczególna wartość jego nauczania polegała na tym, że nie były to cytaty z dokumentów czy papieskich encyklik społecznych, ale głęboka synteza zasad katolickiej nauki społecznej z aktualnymi wyzwaniami i „znakami czasu”. Podobny styl prezentuje dzisiaj papież Franciszek. Wyszyński niewątpliwie był intelektualistą, ale nie był oderwany od rzeczywistości.
A to tego przygotowało go życie, a także okres przedwojenny. Pamiętamy jego zaangażowanie we Włocławku, kiedy nie tylko był redaktorem naczelnym znakomitego pisma „Ateneum Kapłańskiego”, ale działał w chrześcijańskich związkach zawodowych. Znał rzeczywistość trudnego życia robotnika. Upominał się o prawa robotników chodząc jako ksiądz do właścicieli zakładów pracy. Znał szarość życia ludzi ciężkiej pracy fizycznej i walczył o ich prawa.
Dlatego przypięto mu wtedy łatkę „czerwonego księdza”…
– Oczywiście, że mu przypięto. Kard. Wyszyński już od tamtych czasów, przez cale życie głosił niezbywalną godność człowieka. Mówił konkretnie o „przyrodzonej godności człowieka”. Odnosił to do obrazu Boga w każdym z nas, do Bożego ojcostwa. I to jest praźródło, dlaczego mówimy, że każdy człowiek, każdy z nas, ma tak wzniosłą godność. Obojętnie czy jest to szary robotnik czy wysublimowany intelektualista – ich godność jest taka sama. Kard. Wyszyński mówił dosłownie: czy to jest pijak, który leży w rowie, czy to jest człowiek cnotliwy – mają oni taką samą godność.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).