Abp Jędraszewski o osobach LGBT: Są dla mnie braćmi

Dlaczego Jan Paweł II winien zostać „doktorem Kościoła”, o swym stosunku do osób LGBT +, o znaczeniu nauczania papieża Franciszka oraz o ekologii i jej miejscu w nauczaniu Kościoła – mówi abp Marek Jędraszewski w wywiadzie dla KAI. - Kiedyś Kościół w Polsce był postrzegany jako przestrzeń autentycznej wolności, a dziś może być przestrzenią prawdy, która niesie wolność – konstatuje metropolita krakowski.

Reklama

Te elementy łączą ją z ideologiami XX wieku. Jej propagatorzy są przekonani, że – skoro jest to droga prosto prowadząca do szczęścia całej ludzkości – to mają prawo walczyć o nią za wszelką cenę, „per fas et nefas”, wszelkimi dostępnymi sobie środkami.

Jeśli chodzi o korzenie takiego myślenia, to na pewno trzeba wskazać na heglizm, a następnie na marksizm. A właściwie trzeba by sięgnąć do nurtu, który powstał jeszcze przed Heglem, do filozofii Fichtego, który mówił, że to świadomość stwarza przedmiot.

Czyli jako jednostki ludzkie możemy się dowolnie wykreować?

Jeszcze całkiem niedawno nie podejrzewałem, że pojawi się jakaś doktryna, według której można kreować swoją płeć. Odwołałbym się tutaj do filozofii Jeana-Paula Sartre’a i Simone de Beauvoir. Sartre mówił – i na tym polegała jedna z głównych tez jego egzystencjalizmu – że nie ma czegoś takiego, jak ludzka natura, która od strony metafizycznej jest czymś trwałym w człowieku. Za każdym bowiem razem, gdy dokonujemy wolnego wyboru, stajemy się kimś nowym, negując to, czym byliśmy jeszcze przed chwilą. Simone de Beauvoir odniosła tę doktrynę do stawania się kobietą. Często cytuje się jej słowa: „Nie rodzimy się kobietami – my się nimi stajemy”. Dlatego przez wielu uznawana jest ona za matkę teorii gender. W programie rewolucji społecznej formułowanym przez środowiska LGBT odnaleźć można wszystkie te elementy.

A tymczasem wydawało się, że rok 1989 będzie oznaczał koniec ideologii...

Wtedy można było odnosić takie właśnie wrażenie. Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że będziemy dotkliwie cierpieć na skutek tego, co się nie dokonało w kulturze i w polityce na Zachodzie. Po zakończeniu drugiej wojny światowej wprawdzie potępiono niemiecki hitlerowski nazizm, natomiast nie potępiono jeszcze bardziej zbrodniczego marksistowskiego bolszewizmu. Tymczasem ten marksistowski nurt nie tylko przetrwał, ale i wewnętrznie okrzepł, by doprowadzić do tego, co dzisiaj nazywamy „rewolucją 68 roku”. Dla nas rok 1968 kojarzy się przede wszystkim z wystąpieniami studentów w Warszawie i w innych miastach uniwersyteckich w obronie wolności kultury czy też z sowiecką inwazją przeciwko „Praskiej Wiośnie”. Natomiast na Zachodzie była to najbardziej radykalna rewolucja obyczajowa, jaką można było sobie wyobrazić, która pozostawiła trwałe, bardzo negatywne skutki w europejskiej kulturze.

Nie zdawaliśmy sobie sprawy, że w 1968 roku został uruchomiony pewien proces, który Antonio Gramsci określił jako „marsz przez instytucje”. Chodziło o to, żeby neo-marksistowska obyczajowa ideologia dotarła najpierw do miejsc, w których kształtowany jest człowiek – do szkół i uniwersytetów, a potem żeby rozlała się ona na inne dziedziny życia społecznego. Właśnie w ten sposób miało się zmienić ideowe oblicze tego świata. Nawet nie zauważyliśmy tego, co Jan Paweł II napisał w swej ostatniej książce „Pamięć i tożsamość” z 2005 r., kiedy mówił o kolejnej ideologii, być może jeszcze bardziej niebezpiecznej dla człowieka niż bolszewizm.

«« | « | 2 | 3 | 4 | 5 | 6 | 7 | 8 | 9 | 10 | 11 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama