Duchowość benedyktyńska

W życiu potrzebny jest rytm i równowaga, jeżeli ma ono być istotnie dobre.

Reklama

Duchowość benedyktyńska nie przyciąga ani nie kształtuje jakiegoś szczególnego typu świętości, nie skłania do męczeństwa, bycia prorokiem ani żadnych skrajnych postaw. Dom Columban Cary-Elwes opowiada miłą historię o mnichu z jego klasztoru, który był przekonany, że nie prowadzi dość surowego życia i opuścił klasztor, aby wstąpić do zgromadzenia, w którym wymagania były znacznie bardziej twarde. Mnisi wstawali wcześniej i jedli skromniej. Praca fizyczna była bardziej wyczerpująca, a milczenie ściślej przestrzegane. Zniknął z pola widzenia, lecz powrócił po jakimś czasie przekonany, że tak surowe wymagania nie są dla niego. Nie zbliżyły go one bynajmniej do Boga. Był zbyt wyczerpany, żeby skupić się na czymkolwiek, a co dopiero na Bogu. Powrócił w pokoju, a wspólnota miała naukę z tego doświadczenia.

Ani cała wspólnota benedyktyńska, ani poszczególni jej członkowie nie powinni dać się pochłonąć gorączkowej pracy, nadmiernej aktywności wyniszczającej zdrowie i siły. Zjawisko dobrze znane w kręgach kierowniczych jako wypalanie się, efekt zbyt ciężkiej nierytmicznej pracy bez żadnego relaksu. Nie jest to cnota benedyktyńska! Zamiast tego mamy zadowolenie z tego co znane, zwyczajne, monotonne. Dom Rembert Weakland zauważył ostatnio, że benedyktyni mogą czasami być kuszeni, aby pomniejszać pewne cechy swego życia, dzięki którym jest ono przeciętne, zrównoważone, normalne poprzez nieznaczne zachwianie proporcji, przez próbę stworzenia pozorów heroizmu, aby w ten sposób przyciągnąć młodych ludzi. Jednakże siłą ich życia jest właśnie świadectwo normalności. Należy także zauważyć, że porównanie tej normalnej, umiarkowanej drogi z życiem łatwym i letnim i dostosowaniem się do istniejących warunków, byłoby parodią "Reguły". "Reguła" każe zaakceptować każdy element osoby, każdego członka wspólnoty, każdą pracę w ciągu dnia jako coś cennego i ważnego na swój sposób. Nie zaleca natomiast skrajności współzawodnictwa, nadmiernej aktywności, pracoholizmu. System wzajemnych zależności łączy poszczególne elementy w harmonijną całość. Ponownie stajemy przed ideałem równowagi benedyktyńskiej. Szczególnie dobrze jest on widoczny w codziennym rozkładzie zajęć, który w zmieniającym się rytmie zespala zasadnicze elementy dnia monastycznego. Mnich porusza się między modlitwą, studiowaniem i pracą rąk, przechodząc z kaplicy do biblioteki, do kuchni czy do gospodarstwa. "Reguła" wprowadza system wzajemnych zależności następujących po sobie zajęć.

Kiedy podobna sytuacja pojawia się w moim życiu, po prostu czuję się rozrywana, zaczynam narzekać i przyjmuję ją z oporem. Odczuwam brak organizacji dnia i zaganianie. Jestem rozdarta pomiędzy życie rodzinne i pracę, odpoczynek i obowiązki w miejscowych stowarzyszeniach i organizacjach, do których czuję się zobowiązana należeć. Wyczerpują mnie podróże i pośpiech, kiedy muszę odkładać jedną rzecz, aby zabrać się za inną. Czy w kontekście tego, co zrozumiałam dzięki "Regule", mogę tak zorganizować każdą dziedzinę, aby pozytywnie kształtowała moje życie? Czy mogę dostrzec w nich dobro? Czy przy odrobinie większej koncentracji na potrzebach chwili, przy wszystkich zainteresowaniach, mogą mnie one ubogacać a nie wyjaławiać? Byłoby niedorzecznością udawać, że mogłoby to być w jakikolwiek sposób porównywalne z prostym życiem opisanym przez św. Benedykta. Mimo to mogę nauczyć się czegoś ważnego z jego podejścia do życia, które podkreśla, że panowanie nad zmieniającymi się działaniami może grać istotną rolę w tworzeniu pozytywnego, twórczego życia.

Musimy sobie bowiem uświadomić ten bardzo podstawowy, a zarazem skromny fakt, że z natury swej domagamy się pewnej rytmiczności. W życiu potrzebny jest rytm i równowaga, jeżeli ma ono być istotnie dobre, a nie pozbawiać nas cennych możliwości osiągnięcia pełni dojrzałości osobowej. Jeżeli nie potraktujemy poważnie tego wymagania, ograniczymy tkwiące w nas możliwości. Będziemy coraz bardziej zubażać naszą osobowość. W życiu monastycznym oczywiście samo rozplanowanie budynków równocześnie odzwierciedla i pomaga we wzajemnym przenikaniu się różnych działań. Jeden ze współczesnych benedyktynów porównuje klasztor do jednolitego ubrania (bez szwów). Budynki skupione w obrębie klauzury, która łączy równie ważne oratorium i refektarz, bibliotekę, sypialnie i kapitularz, wskazują na ciągłość modlitwy i nauki, posiłków, pracy i snu. Oczywiście modlitwa i oratorium są wyróżnione, gdyż – jak mówi "Reguła" – niczego nie można przedkładać nad opus Dei. Nie są jednak oddzielone ze względu na swoją odrębność. Układ dnia monastycznego, wytyczony przez "Regułę", polega nie tyle na zmieniających się kolejno ważnych i mniej ważnych zajęciach, ale na płynnym rytmie jednakowo ważnych działań. Nie ma podziału na rzeczy wielkie i małe. Przeciwnie – wszystkie czynności mają swoją wartość i w miarę możliwości uczestniczą w nich wszyscy bracia. Związek między porządkiem nadprzyrodzonym i ludzkim u św. Benedykta jest bardzo często widoczny. Była to dla niego rzeczywistość zakorzeniona we Wcieleniu. Dlatego też mógł powiedzieć piwnicznemu, że prosty sprzęt, którym się posługuje, ma być szanowany jak naczynia liturgiczne. Każdy, kto nie szanuje własności monastycznej, będzie upomniany, gdyż wszystkie przedmioty należy traktować jakby były poświęcone. Nie ma dziedzin życia, w których nie byłoby śladu Boga. Bóg jest obecny i osiągalny w każdej chwili i czynności.

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama