Rąbka tajemnicy uchyliły siostry karmelitanki bose z Zakopanego.
Dla św. Teresy z Ávili tajemnica Bożego Narodzenia była źródłem radości i zachwytu. Wielka mistyczka z pietyzmem przygotowywała figurki Świętej Rodziny i dbała o to, by każdy Karmel miał swoją szopkę. Dla Dzieciątka pisała też pastorałki i kantyczki. Od pokoleń jej współsiostry są tak samo zapatrzone w Maleńkiego i podobnie jak ona witają Go na świecie z miłością.
Świętowanie za kratą karmelitańskiej klauzury w Zakopanem rozpoczyna się w wigilijne popołudnie, kiedy mieszkanki domu zbierają się, by wyśpiewać po łacinie "Martyrologium o narodzeniu Pańskim". Płomienie świec oświetlają twarze mniszek, które chóralnym śpiewem przypominają historię zbawienia i ogłaszają radosną wieść: Christus natum est! Narodził się Jezus w Betlejem!
Po pierwszych nieszporach siostry gromadzą się na rekreacji. Rozbrzmiewa pierwsza kolęda, a przeorysza składa wszystkim życzenia, po których mniszki dzielą się opłatkiem. – Dla mnie ten moment jest szczególnie ważny, bo Jezus, który się rodzi, to Światło przychodzące na świat. A my, życząc sobie czegoś dobrego i pięknego, rozświetlamy świat. Życząc dobra, błogosławimy. A błogosławieństwo człowieka nie jest daleko od błogosławieństwa Boga, bo tam, gdzie człowiek błogosławi, błogosławi sam Bóg – mówi s. Teresa, mistrzyni nowicjatu w zakopiańskim Karmelu.
Ze śpiewem kolędy siostry przechodzą do świątecznie przystrojonego refektarza. Posiłek jest skromny i bardzo prosty. – Są oczywiście uszka, jest barszcz, ryba, kutia – wymienia matka Joanna Paula. Wyjątkowy klimat tworzą rozmowy przy stole, zwykle bowiem w klasztornym refektarzu panuje cisza. – W Wigilię robimy wyjątek, jest to przecież wieczór radości! – podkreśla przeorysza.
Po krótkim odpoczynku mniszki gromadzą się w miejscu, gdzie adorują Dzieciątko i witają Je na świecie, jak pasterze zwołani przez aniołów. Potem matka bierze figurkę na ręce i w procesji przenosi do żłóbka w chórze zakonnym, gdzie rozpoczyna się godzina czytań. Do kaplicy schodzą się już mieszkańcy Zakopanego, wsłuchani w zakonny śpiew, który unosi się nad nimi, choć nie widzą chórzystek.
Szczyt tej niezwykłej nocy – Pasterka – ma dla sióstr dodatkowe znaczenie. Ogarniają wtedy modlitwami swoich bliskich, pozostawionych po drugiej stronie kraty. Są też blisko tych, o których nikt nie pamięta. Po Pasterce długo rozbrzmiewają kolędy, aż do czasu, gdy siostry wybiorą się... na śniadanie do Dzieciątka i łasuchują z Nim w środku nocy. – Jak tu spać, gdy radość rozpiera? Pan się narodził i nie można tej radości powstrzymać, nie da się jej zamknąć dla siebie – twierdzą karmelitanki.
Wielką przyjemność sprawia im kolędowanie. – Układamy pastorałki. Mamy swój zeszyt, w którym zapisujemy karmelitańskie kantyczki i kolędy, które śpiewamy Jezusowi – opowiada matka Joanna Paula. – Kończymy, idąc w procesji z Dzieciątkiem do refektarza i tam otrzymujemy od Niego uroczyste błogosławieństwo – dodaje s. Agata, tzw. siostra kołowa, którą spotykamy na furcie.
Radość świętowania wyraża się też pląsami z Dzieciątkiem. – Święty Jan od Krzyża wziął kiedyś małego Jezusa w ramiona i zaczął z Nim tańczyć, by Go ukołysać. Siostry czasem powtarzają ten gest, pląsają z figurką, bo chcą sprawić radość Dzieciątku – opowiada s. Teresa.
W okresie Bożego Narodzenia kolędy i pastorałki wybrzmiewają do późnych godzin. Siostry akompaniują sobie wszystkimi możliwymi instrumentami. – Mamy flet, dzwonki, trójkąty, gitarę, grzechotki, organki, cymbałki – wymieniają po kolei. Jest głośno, radośnie, serdecznie i rodzinnie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.