Coś się radykalnie zmienia. Na gorsze. I to zapowiedź zmian na lepsze w przyszłości.
Różnie to z cenzurą bywa. O jej stosowanie bywają oskarżani moderatorzy forów internetowych, usuwający wpisy zdecydowanie nie nadające się do publikacji. Często chodzi o język – niekoniecznie wulgarny, ale zdecydowanie wrogi, konfrontacyjny, który wypowiedź każe widzieć nie w kategoriach głosu w dyskusji, ale zachętę do pyskówki. Często chodzi o powielanie informacji nieprawdziwych czy formułowanie poważnych oskarżeń pod adresem konkretnych ludzi czy środowisk. Czy godzi się, by forum, którego gospodarzami są chrześcijanie było poletkiem dla tego rodzaju aktywności? Czy nie byłby to udział w grzechu cudzym?
To jedna strona medalu. Drugą jest to, o widać coraz wyraźniej, a o czym mówił odnośnie do Francji metropolita Paryża, abp Michel Aupetit. W imię tego, że wie się lepiej zamyka się usta tym, którzy myślą inaczej. Nie wolno mówić tego, nie wolno mówić tamtego, choć i językowi i użytym argumentom niczego niewłaściwego zarzucić nie można. Nie wolno, bo... No właśnie: czym tego rodzaju działania usprawiedliwić?
Jeszcze kilkanaście lat temu to „nie wolno” odnosiło się do propagowania faszyzmu czy idei narodowosocjalistycznych. Zawsze dziwiłem się, dlaczego w wielu krajach nie dotyczyło propagowania komunizmu, skoro lista jego zbrodni, choćby z racji trwania jego oddziaływania w świecie, jest znacznie dłuższa. Ale widać też ktoś tam „wiedział lepiej”. Dziś jednak takich zakazów pojawia się więcej. Wystarczy postawić pieczątkę: „to jest mowa nienawiści” i już posprzątane. Nie wolno mówić, że aborcja to zło, że współżycie homoseksualne jest wypaczenie ludzkiej seksualności... I parę innych, dziś może jeszcze nie zakazanych, ale niebawem, kto wie? Jak optowanie za zmniejszeniem ilości obowiązkowych szczepień, wskazywanie na mankamenty argumentów ochroniarzy przyrody (bo to nie ekolodzy)... Sporo tego. Ot, krzyczy się też „KONSTUTUCJA” gdy chodzi o zmiany w sądownictwie, nie wspomina się o niej, gdy chodzi o prawo rodziców do wychowania własnych dzieci w duchu własnych poglądów....
Nie chodzi w sprawie o to, że się nie chce dyskutować. Można przecież powtarzania ciągle tych samych argumentów mieć dość. Ale że chce się narzucić jedynie słuszną wizję spraw innym i dlatego knebluje się tych, którzy myślą inaczej, a opornych próbuje zastraszyć przeróżnymi restrykcjami....
Pocieszające jest to, że takie działania nie mają sensu. Restrykcje dotyczące tego, co dzieje się w ludzkich głowach prędzej czy później doprowadzają do wybuchu; do nagłej, rewolucyjnej zmiany tego, co w społeczeństwie uważa się za dobre i słuszne. Dyskusje, uczciwie prowadzone, pełnią rolę swoistego wentylu bezpieczeństwa, ale ideolodzy nie znoszący żadnej inności tego po prostu nie widzą. Jeśli więc zaczyna się zakazywanie głoszenia poglądów wypływających z chrześcijaństwa cieszmy się. To zwiastun tego, że w najbliższym czasie – choćby i miało to trwać jeszcze dziesięciolecia – coś się radykalnie zmieni.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).