Czyli rzecz o baśniach. Bo nic tak dobrze nie pasuje do świątecznej atmosfery, jak właśnie one.
Odkąd tylko pamiętam, czy to na Dzieciątko, czy na Mikołaja, dostawało się baśnie. Bracia Grimm, Andersen, „Dziadek do orzechów” Hoffmanna… - te w formie książkowej. A przecież były też baśnie telewizyjne. Wszystkie te Narnie, Laponie oraz ukochane czeskie pohadky, które, jeszcze za komuny, emitowała Československá televize Praha, a które z wypiekami na twarzy oglądało się w dzieciństwie, w Tychach.
Później niby z baśni się wyrosło, ale na krótko. Bo na świecie zaczęli się pojawiać kolejni siostrzeńcy i siostrzenice, i - aby tradycji stało się zadość - teraz to im daje się w prezencie baśniowe tomy i albumy. Ale czasem (niespodzianka?) upoluje się też coś baśniowego dla siebie. Moim tegorocznym „łupem” są „Zimowe opowieści” Michaela D. O’Briena.
Jakiś czas temu pisałem o jego adwentowych refleksjach, które ukazały się u nas w formie książkowej. Korci mnie, by znów wrócić do jego znakomitej powieści biblijnej „Teofil”. Póki co wciąż jestem jednak pod wrażeniem wspomnianych już „Zimowych opowieści” – tomiku chrześcijańskich baśni (baśniowych przypowieści?), w których spotkać można smoka, złotą rybkę, czy potężnego renifera, momentalnie przywodzącego na myśl lwa Aslana. A jest tu także tajemniczy rycerz przemierzający odludzia i pustkowia, który kojarzyć się może z głównym bohaterem bergmanowskiej „Siódmej pieczęci”.
Pozornie akcja każdej baśni O’Briana toczy się dawno, dawno temu, ale to tylko forma, kostium, który skrywa bardzo współczesne zagadnienia. Pragnące coraz więcej i więcej małżeństwo, które złowiło złotą rybkę, to przecież tak naprawdę my, uberkonsumenci XXI wieku. Nie inaczej ma się rzecz z opisywanymi przez autora mieszkańcami wsi Zimorodek. Długowieczni egoiści („już od siedemdziesięciu pięciu lat w wiosce nikt się nie urodził (…) Snuli opowieści o małych istotach, które wychodziły z ciał ich przodków (…) – była to legenda, bardzo stara legenda”.
Podobnych odniesień do współczesności jest w „Zimowych opowieściach” dużo, dużo więcej. Ale że to baśnie, wszystkie one kończą się dobrze. Wskazują nam jakiś kierunek. Dają nadzieję. I chociażby dlatego warto po nie sięgnąć.
*
Tradycyjnie mieliśmy dla Państwa mini-konkurs, w którym do wygrania był egz. „Zimowych opowieści”. Najciekawszego maila przysłała nam tym razem Pani Bożena, z którą już się skontaktowaliśmy, a książkę prześlemy jej pocztą.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).