– Ludzie trafiający do Taizé z różnych stron świata są jak kolejne instrumenty, które trzeba włączyć w wielką orkiestrę. To Jezus sprawia, że możemy brzmieć wspólnie w wielkiej symfonii – mówi br. Alois, przeor wspólnoty.
Kręgi ludzi z Pismem Świętym w dłoniach siedzą to tu, to tam na trawie. Biblijnych propozycji jest mnóstwo. A Eucharystia? – pada czasem takie pytanie. Kto chce, może uczestniczyć każdego ranka we Mszy św. odprawianej przez katolickich księży w wydzielonej części kościoła.
Na uboczu, w lesie św. Szczepana – w przestrzeni, gdzie obowiązuje całkowita cisza – spacerują pojedyncze osoby. Ich modlitwie towarzyszy kroczący dostojnie bocian. Ciszy zakosztujesz także w tzw. krypcie i przylegającej do niej kaplicy prawosławnej lub w pobliskim romańskim kościele – obok niego na małym cmentarzu znajduje się grób br. Rogera.
Tymczasem kończący dyżur w kuchni młodzi w białych kitlach wykonują jakiś szalony taniec. Inni w rytm dyskotekowej muzyki sprzątają ubikacje. Żywiołowa radość i tańce wybuchną wieczorem przy tzw. Ojaku.
Zadanie? Słuchanie!
Za Ojak odpowiedzialny jest jeden z polskich braci, Maciej. – Opiekuję się ponadto wszystkimi pojazdami na wzgórzu, w tym traktorami. Jest nas około 100 braci, są też wolontariusze, pojazdów jest więc sporo – mówi, zastany w okolicach garażu. Brat Marek, w Taizé od lat 70. ubiegłego wieku, od pewnego czasu odpowiada za gościnę uchodźców na wzgórzu. Brat Wojtek, wrocławianin, po uszy zaangażowany jest w przygotowania do tegorocznego ESM. – Jest jeszcze czwarty Polak, Krzysztof, który przebywa w Brazylii – mówi, tłumacząc ideę rozsianych po świecie małych fraterni Wspólnoty z Taizé.
O Polsce przypomina kapliczka Matki Bożej Częstochowskiej w pobliżu kościoła – dzieło jednego z braci, Amerykanina. Rodacy spotykali się przy niej kiedyś z br. Rogerem, zapalali tu morze świec. – Tak wiele, że kiedyś doszło do małego pożaru i… ikona spłonęła. Brat wykonał ją raz jeszcze – wspomina brat Marek.
Jeśli chcesz na wzgórzu porozmawiać po polsku, warto skierować kroki do miejsca, gdzie dyżurują polskie urszulanki szare: obecnie są to siostry Grażyna, Ania i Teresa. W lipcu minęło dokładnie 25 lat, odkąd ich zgromadzenie rozpoczęło misję w Taizé. To przez ich ręce przechodzą zgłoszenia pielgrzymów z Polski, Ukrainy, Białorusi czy Rosji. Inne ich zadanie to towarzyszenie dziewczętom przyjeżdżającym tu na dłużej i szeroko pojęta posługa słuchania. – Nasza misja to spotykanie się, towarzyszenie, słuchanie osób, które chcą podzielić się swoim życiem, odkryciem Taizé, swoim spotkaniem z Bogiem – mówi s. Grażyna. – Od niedawna na prośbę braci pełnimy taką posługę słuchania także w kościele, po modlitwie wieczornej.
Kruche naczynia
Garncarnia to osobny świat. Bardzo rozległy, z wieloma zakamarkami. – Żyjemy z pracy własnych rąk. To miejsce jest obecnie głównym źródłem naszego utrzymania – mówi brat o imieniu Bart. Wyjaśnia poszczególne etapy długiego procesu powstawania charakterystycznych wyrobów z Taizé, przywożonych często na pamiątkę – od przygotowywania gliny, przez formowanie naczyń, wypalanie ich w potężnych piecach, po nakładanie kolorów.
Typowe dla Taizé „Ora et labora” nasuwa myśl o prastarych tradycjach niepodzielonego jeszcze tak bardzo Kościoła, z których czerpie ekumeniczna wspólnota. – Brat Roger odwoływał się najpierw przede wszystkim do Dziejów Apostolskich, do pierwszych chrześcijan, którzy żyli razem, wszystko mieli wspólne, celebrowali Eucharystię. Zwracał uwagę na to, że idziemy za Jezusem nie jako jednostki, ale jako wspólnota – tłumaczy br. Alois.
Jak kontynuować tę rzeczywistość? Brat Roger sposób na życie Ewangelią dostrzegł w tradycji monastycznej. Bracia głęboko się w nią zanurzyli. Mają swoją regułę, podejmują zobowiązania nawiązujące do ślubowania czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, choć nieco inaczej je wyrażają. – Zobowiązujemy się do życia w celibacie, do wspólnoty dóbr z braćmi. Nie mówimy o ubóstwie, o posłuszeństwie – ale o dzieleniu się, o posłudze jedności, komunii. Nie chodzi o podporządkowanie się „literze”, ale o relację z odpowiedzialnym za wspólnotę, do którego, co jest jasne, należy ostateczna decyzja – przy czym powinno się to dokonywać w przestrzeni dialogu – mówi br. Alois. Podkreśla, że monastyczny, benedyktyński ideał gościnności dla br. Rogera stawał się z biegiem czasu coraz bardziej ważny.
Skala owej gościnności przerosła wszelkie przewidywania. Nieustanne poszerzanie kręgu przyjaciół, gości, wolontariuszy; zaszczepianie zalążków komunii z Bogiem i ludźmi na całym świecie stały się stylem Taizé. Mistrzowie komunii? – Jej słudzy – mówi przeor. – Jesteśmy jak kruche naczynia. Ale jest w nich prawdziwy skarb. Chrystus.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).