Rację ma ten, kto ją ma, a nie ten, kto najgłośniej krzycząc zagłusza innych.
No to wyjechałem na krótki urlop. Kierunek – dookoła Polski :) Podróż z lekka sentymentalna. Przy okazji zobaczyć – pierwszy raz – miejsce z obeliskiem, na tablicy którego wyryte jest między innymi imię i nazwisko mojego ojca.
Tak. Bo – jak żartuję – mój ojciec ma/miał w zasadzie trzy pomniki. Jeden tam, niedaleko ujścia Warty do Odry, gdzie działał jako zwiadowca i dywersant, gdy front stał jeszcze nad Wisłą, drugi na Podhalu, gdzie jego nazwiska trochę cudem nie ma, bo gdyby się znalazło, nie byłby mnie, a trzeci tam gdzie spędził prawie całą resztę życia po wyjściu ze stalinowskiego więzienia, w Nowym Bytomiu, na cmentarzu.
Jadąc nie wiedziałem, czy jeszcze tę pierwszą tablicę zobaczę. Tak, ci żołnierze nadlecieli z niewłaściwej strony – los rzadko zostawia człowiekowi swobodną możliwości wyboru – ale o tym wiedziano od zawsze, bo tablicę postawiono jeszcze w 1984 roku. I w wolnej Polsce nikomu dotąd nie przeszkadzała. Więcej, co roku obchodzono uroczystości związane z kolejnymi rocznicami ich lądowania. Z pół roku temu skojarzono jednak jedno z kilku umieszczonych tam nazwisk z nazwiskiem człowieka, na którym ciążą bardzo poważne zarzuty w związane z jego gorliwością w utrwalaniu władzy ludowej. No i się zaczęło. Uroczystości odwołano, a teraz trwa zastanawianie się, czy pomnika nie usunąć.
Nie moją oczywiście rzeczą jest zabierać głos i wyrokować, czy tablica ma zostać, czy nie. Przy okazji przyjrzałem się jednak trochę dyskusji toczonej na ten temat w miejscowych mediach. Jak zwykle, sporo skrajności. Obok nich głosy – moim zdaniem – ciekawsze. Najbardziej podobał mi się pomysł, by obok tej przedstawiającej bohaterstwo, postawić drugą, przypominającą o niechlubnej karcie niektórych bohaterów tamtych wydarzeń. Słusznie, bo taka jest prawda. I taka jest bardzo często prawda o człowieku.
Byłoby trochę jak w Katowicach, gdzie na placach obok państwowych i samorządowych urzędów postawiono pomniki dwóm wielkim Polakom: Piłsudskiemu i Korfantemu. Tak ustawione, by jeden na drugiego nie patrzył, bo przecież ten pierwszy drugiego kazał zamknąć w Twierdzy Brzeskiej....
Piszę o tym nie bez powodu. Nie od dziś, ale od dobrych kilku, kilkunastu lat obserwuję, jak część z nas zupełnie nie potrafi zmierzyć się z niejednoznacznością. Rzeczywistość jest dla nich tylko czarno-biała, bez odcieni szarości. Są tylko bohaterowie albo tylko kanalie. Częste jest też stosowanie odpowiedzialności zbiorowej: jeśli twój najdalszy nawet znajomy jest złodziejem, to znaczy, że ty też jestem złodziejem, a gadanie, że o jego sprawkach nic nie wiesz, jest tylko mydleniem oczu. Zwłaszcza jeśli publicznie z obrzydzeniem się od niego nie odwrócisz. No i łatwo część z nas ulega własnym, a nawet cudzym histeriom: ten ma rację, kto się bardziej przekonująco oburzy. Moim zdaniem tak być nie powinno. Zwłaszcza ja, jako piszący w mediach, muszę się takiej postawy strzec. I ujawniać manipulację, gdy próbuje się taki nieuczciwy schemat myślenia wprowadzać w naszą przestrzeń społeczną.
Papież, spotykając się dziś z dziennikarzami przestrzegał, by nie być megafonem tych, którzy krzyczą najgłośniej. Tak, to prawda, bo rację ma ten, kto ją ma, a nie ten, kto najgłośniej krzycząc zagłusza innych. A potem Franciszek, mówiąc o pokorze, która powinna cechować dziennikarzy, powiedział jeszcze:
Pokorny dziennikarz stara się poznać w prawdzie wszystkie fakty, zanim zacznie o nich opowiadać i je komentować. Nie karmi nadmiarem sloganów, które zamiast pobudzać do myślenia, wyłączają je. Nie tworzy stereotypów. Nie zadowala się wygodnymi prezentacjami, które ukazują jednostki tak, jakby były w stanie rozwiązać wszystkie problemy, lub przeciwnie jako kozły ofiarne, na które można zrzucić całą odpowiedzialność.
I tego zarówno sobie, jak i moim czytelnikom, i całemu naszemu społeczeństwu życzę. Byśmy nie powtarzali bezmyślnie sloganów, byśmy nie tworzyli stereotypów i nie zadowalali się wygodnymi prezentacjami, a zawsze umieli na sprawy spojrzeć w całej prawdzie. Zresztą... Przecież wielu z nas świetnie to potrafi, prawda?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.