Mamy do wyboru: poważnie zaangażować się w przywrócenie pokoju i pomoc na miejscu albo pomóc ludziom, którzy docierają do Europy, żyć tu po ludzku. Trzeciego wyjścia: zamknięcia oczu, uszu i serca nie polecam.
Wydarzenie przeszło właściwie bez echa. W ubiegłym tygodniu w podrzymskim Sacrofano odbyła się międzynarodowa konferencja dotycząca handlu ludźmi. Zorganizowała ją Sekcja ds. Migrantów i Uchodźców w Dykasterii ds. Integralnego Rozwoju Człowieka. W przemówieniu do jej uczestników papież nazwał handel ludźmi zbrodnią przeciw ludzkości.
Handel ludźmi. Dlaczego jest to możliwe? To, niestety, banalnie proste. Można na tym niemało zarobić. Jest popyt. Jest też wiele, niestety bardzo wiele potencjalnych ofiar. Ludzi, którzy za nadzieję poprawy losu handlarzom jeszcze zapłacą.
Niedawno pojawiła się informacja o Polakach, którzy padli ofiarami handlarzy ludźmi w Wielkiej Brytanii. Ale najłatwiejszymi ofiarami są uchodźcy. Nie znają świata, do którego uciekają. Nie znają języka i warunków. Często jest to rozpaczliwa próba ratowania siebie i rodziny. Nic dziwnego, że watykańską konferencję zorganizowała Sekcja ds. Migrantów i Uchodźców.
Migracja trwa. To kolejna informacja sprzed kilku dni: skoro Włosi nie wpuszczają do portów statków z uchodźcami, przypływają jachty. Przemytnicy ludzi nie chcą zrezygnować z zarobków. Tymczasem Europa ciągle z problemem sobie nie radzi. Zamykanie portów i granic nie pomaga. “Nielegalni ludzie” nadal się pojawiają. Nie jesteśmy w stanie postawić tamy migracji, bo nie jesteśmy w stanie postawić tamy ludziom walczącym o życie swoje i swoich rodzin. Nie jesteśmy w stanie postawić tamy nadziei. Sami na ich miejscu nie pozwolilibyśmy jej sobie postawić.
“Nielegalni ludzie” są idealnymi ofiarami handlarzy ludźmi. Ma rację kard. Sarah mówiąc, że "wszyscy imigranci, przybywający do Europy, płyną przepełnionymi statkami, nie mają pracy, godności". To prawda: najlepiej by było, by mogli żyć wśród swoich, w swoim kraju, w swojej kulturze. Problem polega na tym, że tam, gdzie żyją, trwa wojna (ktoś na niej zapewne zarabia), panuje głód lub ludzi dziesiątkują choroby. Ludzie nie uciekają z miejsc, które dają nadzieję.
Mamy do wyboru: poważnie zaangażować się w przywrócenie pokoju (zapewne ucierpią na tym nasze – cywilizowanego świata – interesy) i pomoc na miejscu (to będzie kosztowało!) albo pomóc ludziom, którzy docierają do Europy, żyć tu po ludzku (też trzeba by się podzielić...). Trzeciego wyjścia: zamknięcia oczu, uszu i serca nie polecam. Źle na tym wyjdziemy, i w perspektywie ludzkiej, i wiecznej. Męka tych ludzi woła o pomstę do Nieba. I to nie jest figura retoryczna...
Proszę nie mieć złudzeń: problem nie tylko się nie skończy, ale za chwilę narośnie. Liban pęka w szwach. Caritas Libanu całkiem niedawno apelowała o międzynarodowy plan repatriacji syryjskich uchodźców. W Syrii wojna się zakończyła. Ale kraj jest zrujnowany, a jego powrót do życia wymaga olbrzymich nakładów. Jak wielkich, pokazuje przykład wyzwolonego ponad dwa lata temu Aleppo. Zachęcam do sięgnięcia po książkę proboszcza Aleppo. Zdecydowanie pozwala pozbyć się złudzeń.
Kolejny poważny problem pojawił się w Libii, w której właściwie rozpoczęła się wojna domowa. W Libii, do której jeszcze niedawno cofaliśmy afrykańskich uchodźców próbujących przedostać się przez Morze Śródziemne. Cóż, trzeba będzie znaleźć nowe rozwiązanie. Co więcej: obozy dla uchodźców znajdują się także w pobliżu miejsc objętych walkami. Gdzie ci ludzie mają się podziać? Kto im pomoże?
Zdecydujemy się otworzyć oczy, uszy, serca i portfele, czy może będziemy nadal udawać ślepych? A może po prostu na razie taki stan się nam... opłaca?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.