O umieraniu, które niesie życie, i drobiazgach mających kosmiczne znaczenie opowiada o. Wojciech Surówka OP.
Marcin Jakimowicz: Bóg błogosławił całemu Egiptowi „ze względu na Józefa”. Z Martą Robin było podobnie?
Wojciech Surówka OP: Ta skromna kobieta miała potężny wpływ na duchowość całego kraju. „Obumierające ziarno” Marty – podobnie jak wielu innych „ukrytych świętych” – przynosi ogromne owoce.
Bóg może błogosławić Kijowowi ze względu na ojca Wojciecha?
Może bardziej ze względu na innych świętych, z którymi pracuję na Ukrainie. Nie naciągniecie mnie na tego typu wyznania. (śmiech) Choć pytanie jest wyzwaniem: mam żyć tak, by moja służba przyniosła innym błogosławieństwo.
Ci, którzy odwiedzali Martę, bali się, że zobaczą monstrum cierpienia (nie co dzień spotyka się stygmatyków przeżywających agonię Golgoty), a dostrzegali jej delikatny uśmiech. Paradoks?
Albo… łaska Boża. Nie możemy jej zmierzyć, ale możemy dostrzec jej owoce, jak mawiają tomiści – quasi experimentalis, „jakby przez doświadczenie”. W niektórych ludziach ta kondensacja łaski jest tak intensywna, że widząc ich życie, możemy powiedzieć: „to działa Bóg”. Również w cierpieniu, które jest przecież częścią naszego życia. Na tym polega niezwykłość naszego Boga, że przyjął z natury ludzkiej wszystko. Łącznie z cierpieniem. W nim również możemy Go uwielbić.
Tyle że ci, którzy czekają na wyrok: złośliwy/niezłośliwy albo są przeczołgani przez chemię, pragną Boga, który pstryknie palcami i uzdrowi. Czytam w Ewangelii: „Jezus nie mógł uczynić żadnego cudu, tylko na kilku chorych położył ręce i uzdrowił ich”. Kilku uzdrowionych chorych to dla Niego żaden cud.
A dlaczego był bezradny? Bo Mu nie wierzyli. Cud uzdrowienia fizycznego jest w Ewangelii potwierdzeniem wyboru Boga, nawrócenia. Jest też wyzwaniem rzuconym wierze. Przypadki takie jak Marta Robin są również wyzwaniem, które Bóg rzuca niewierzącemu światu: „mogę działać także w cierpieniu”. To nie ma nic wspólnego z handlem: ja Mu „Zdrowaś, Maryjo”, a On mi uzdrowienie. Mój ulubiony przykład to uzdrowienie paralityka, którego znajomi spuszczają przez dach. W tym arcydziele uzdrowienia dotykają mnie dwie rzeczy: Jezus uzdrawia, widząc „ich wiarę”. Widzimy to w teologii chrztu czy pogrzebu. Do chrztu dziecko przynoszą cztery osoby, trumnę również trzymają cztery osoby. Bóg daje konkretną łaskę, patrząc na „ich wiarę”. Z czego Jezus uzdrowił paralityka? Z grzechu! „Idź, odpuszczają ci się twoje grzechy”. Dopiero widząc niedowierzanie faryzeuszy, powiedział: „Ponieważ nie wierzycie, że Syn Człowieczy ma władzę odpuszczania grzechów, mówię: »Wstań«”.
Odpuszczenie grzechów jest większym cudem niż to, że paralityk wstał?
Cud fizyczny nie jest najważniejszy. Najważniejsze jest uzdrowienie wewnętrzne.
Historia Marty Robin przyjmującej cierpienie to droga każdego katolika?
Oczywiście, że nie. Tak jak życie w zakonie nie jest drogą dla wszystkich. Nie ma jednej drogi. To ważna informacja.
„Nie spotykam ludzi, którzy żyją jedynie Eucharystią” – opowiadał mi o. Remigiusz Recław. „Spotykam takich, którzy jedzą obiady. Nie spotykam stygmatyków. Jeśli spotkam tak uformowanych duchowo ludzi, którzy będą wiedzieli, czego chce od nich Bóg, mogę z nimi rozmawiać o łasce przyjęcia cierpienia. Myślę realnie o Janie Kowalskim”. Skąd wiemy, że Bóg chce, byśmy przyjęli cierpienie?
To zawsze kwestia naszej osobistej relacji, która domaga się indywidualnego rozeznania. Marta pokazuje, że cierpienie można przyjąć. Pamiętajmy, że to jej decyzja. Jest w tym wolna. Nie jest zmiażdżona. Nie jest to jedyna droga w Kościele, ale jedna z dróg. W jednej z pierwszych książek Hans Küng pisze, że wykrzyczenie Bogu jak Hiob: „Nie zgadzam się z Tobą!” jest postawą dziecka, które szczerze rozmawia z osobowym Bogiem. Inaczej ten bunt nie miałby sensu, bo nie byłoby przeciw Komu się buntować. Bunt jest formą reakcji na cierpienie. Marta pokazuje jednak, że zjednoczenie się z Jezusem w Jego ofierze jest również jedną z dróg.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).