Użyteczne jest wyróżnienie trzech etapów wrastania w Kościół - pisze ks. Grzegorz Strzelczyk w książce "Kościół - niełatwa miłość". Jakie to etapy i jakie mają znaczenie dla życia parafii?
Fragment książki ks. Grzegorza Strzelczyka: "Kościół. Niełatwa miłość" publikujemy za zgodą wydawnictwa WAM. Książkę można wygrać w naszym konkursie.
Różnie możemy opisywać rozwój wiary dorosłego chrześcijanina. Użyteczne jest wyróżnienie trzech etapów wrastania w Kościół. Każdy je w jakiś sposób przechodzi, warto więc, żeby parafie organizowały się w sposób umożliwiający wspieranie swoich członków na tej drodze.
wydawnictwowam.pl ks. Grzegorz Strzelczyk: "Kościół - niełatwa miłość". Wydawnictwo WAM Etap pierwszy, związany albo z początkiem wiary w ogóle, albo z przejściem od biernego uczestnictwa w praktykach kościelnych do wiary bardziej żywej, to moment odkrycia Chrystusa, Boga Ojca i Ducha Świętego jako żywego Boga, któremu chce się zawierzyć życie. Odkrycie to związane jest zwykle z głoszeniem – wspólnotowym, zorganizowanym, albo indywidualnym, niejako prywatnym – Dobrej Nowiny (kerygmatu).
Nazywamy to najczęściej okresem ewangelizacji. Temu służy na przykład Kurs Alfa, Seminarium Odnowy Wiary czy „eventy” ewangelizacyjne. Motorem tych działań jest zwykle z jednej strony świadectwo wiary chrześcijan, a z drugiej działanie Bożego Ducha w sercu człowieka, który za chwilę ma przeżyć nawrócenie.
Ten etap – właśnie dlatego, że wiąże się z nawróceniem – bywa bardzo intensywny emocjonalnie. Takie przeżycie też jest przydatne, jeśli wspiera człowieka w podjęciu decyzji pójścia za Chrystusem. Zwłaszcza w obecnej sytuacji, gdy coraz więcej katolików „kulturowych” odchodzi od życia kościelnego, każda parafia powinna proponować swoim jeszcze niezaangażowanym członkom przejście przez ewangelizację. Musimy próbować trafić z Dobrą Nowiną do tych, którzy są słabo wierzący lub niewierzący, którzy są na peryferiach życia kościelnego. Przejście jak największej liczby katolików od bezwładu przyzwyczajenia do świadomej wiary to „być albo nie być” masowego Kościoła w Polsce.
A jeśli już ktoś, do kogo dotrze Dobra Nowina, poczuje całym sobą, że chce iść za Jezusem, przychodzi czas na etap drugi, niezwykle trudny. Trzeba wtedy – mówiąc metaforami Pawłowymi – porzucić mleko, którym jesteśmy karmieni, na rzecz pokarmu stałego. To czas dojrzewania w wierze. Nazywamy to okresem mistagogii albo deuterokatechumenatu. Podobny jest on do starożytnej praktyki stosowanej trochę przed, a trochę po przyjęciu chrztu. Następował wtedy okres wtajemniczenia w wiarę.
Po emocjach związanych z nawróceniem przychodzi czas na stabilizację. Wierzący musi się nauczyć na przykład życia słowem Bożym, czyli czytania, rozważania, rozumienia i przekładania na życie Nowego Testamentu. Dalej trzeba się nauczyć systematycznej modlitwy, owocnego przeżywania sakramentów, życia we wspólnocie Kościoła poprzez żywe więzi wspólnotowe. Jeśli pominiemy ten etap, to mimo przejścia ewangelizacji człowiek nie będzie wiedział, jak żyć z Jezusem i wiarą w Niego po nawróceniu.
I z tym jest w Polsce największa bieda. Polski nurt „nowej ewangelizacji” skupił się głównie na „eventach” i nie wiadomo właściwie, dokąd tych nawróconych ludzi potem posłać, bo nie będzie im łatwo od razu wejść w zwykłe życie tradycyjnej parafii. Nie ma w niej miejsc, w których mogliby przez rok czy dwa dojrzewać, pogłębiać swoje doświadczenie. W miarę systematycznie robi to obecnie Ruch Światło-Życie i Neokatechumenat, ale powinny się tym zajmować również parafie w ramach swoich naturalnych posług i funkcji.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).