Brakuje chleba, szczepionek, powrócił trąd.
Nikt nie może już zanegować katastrofalnej sytuacji, w jakiej znajduje się Wenezuela. Widzimy to każdego dnia – mówi bp Victor Manuel Ochoa, ordynariusz kolumbijskiego miasta Cucuta, które znajduje się na granicy z Wenezuelą. Codziennie przybywa tam od 45 do 60 tys. Wenezuelczyków w poszukiwaniu pożywienia i lekarstw.
Wenezuela dzięki wielkim złożom naftowym należy do jednych z najbogatszych krajów Ameryki Łacińskiej. Jej gospodarka została jednak zrujnowana przez neosocjalistyczne reformy Hugo Chaveza oraz jego następcy Nicolasa Maduro. Miliony Wenezuelczyków zdecydowały się na migrację. Wielu przybywa właśnie do znajdującego się na granicy kolumbijskiego miasta Cucuta. Mówi bp Ochoa.
Nie wolno ukrywać tragedii Wenezueli
"Jest to wielka ludzka tragedia. Wielu Wenezuelczyków przybywa tu, by otrzymać choć trochę ryżu, chleba, mąki czy kukurydzy, bo w domu nie mają już niczego. Inni borykają się z poważnymi problemami zdrowotnymi. Potrzebują konkretnych lekarstw. Inni szukają u nas nawet zwykłych antybiotyków czy lekarstw na najpowszechniejsze choroby. Matki przyjeżdżają zaszczepić swoje dzieci. Powracają choroby, które w innych regionach świata zostały już zwalczone. Pojawił się na przykład trąd! – powiedział Radiu Watykańskiemu bp Ochoa. – Wielki jest też dramat rozdzielonych rodziny. Ojcowie i matki emigrują, aby znaleźć pracę i przesłać pieniądze do Wenezueli. Każdego dnia przybywa do Kolumbii 6 tys. migrantów z Wenezueli. Niektórzy idą dalej do Chile, Peru czy Ekwadoru. Inni zostają. Szacuje się, że w Kolumbii jest ok. 1,5 mln Wenezuelczyków. Kryzys jest ogromny. Nikt nie może tego negować ani ukrywać".
Opisuje swoje „duchowe poszukiwania” w wywiadzie dla„Der Sonntag”.
Od 2017 r. jest ona przyznawana również przedstawicielom świata kultury.
Ojciec Święty w liście z okazji 100-lecia erygowania archidiecezji katowickiej.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.