“Módlmy się za naszych braci z ISIS”

Jeśli zapragniemy tak żyć, łaski nam nie zbraknie. Doprawdy, wiele codziennych problemów natychmiast by nam odpadło. Z sekularyzacją i słabnącym autorytetem Kościoła na czele.

Reklama


Tak, wiem, ten cytat brzmi jak prowokacja, ledwo tydzień po zamachu w Strasburgu. Łatwo mi mówić, nie mój bliski zginął? Tak, nie mój. Ale to też nie moje słowa, tylko o. Ibrahima, proboszcza z Aleppo, wypowiedziane podczas jednej z Mszy świętych. Człowieka, który przeżył tam lata oblężenia i który codziennie dotyka ran na duszy i ciele ludzi, którzy przeżyli. "- Niektórzy zareagowali niedowierzaniem – wspomina w książce Nadchodzi poranek - Jak to, dlaczego nazywasz ich braćmi? - Tak, oni są naszymi braćmi w człowieczeństwie – pisze dalej. - Trzeba się modlić, aby Pan oświecił ich serca. Gdyby oni poznali tego Króla Pokoju, którego my poznaliśmy jako chrześcijanie, być może byliby nawet lepszymi chrześcijanami niż my."

Pytanie, czy – jeśli jest w nas opór wobec takiego myślenia, wobec przebaczenia, wobec otwarcia na drugiego, wobec zwyciężania zła dobrem, nienawiści miłością – rzeczywiście Go poznaliśmy?

W sobotę miną dwa lata od podpisania pamiętnego rozejmu, który pozwolił miastu żyć. Wojna się jednak nie zakończyła. Ani w Syrii, ani w okolicach Aleppo: na zachodnią część miasta nadal spadały bomby a mieszkańcy prócz braku wody, prądu, miejsc do mieszkania, kosmicznie drogiej żywności doświadczają strachu przed atakami bombowymi. A jednak są w stanie pomagać, nie tylko sobie nawzajem, ale i muzułmanom mieszkającym w obozach dla uchodźców, być może rodzinom tych, którzy ich bombardowali. A łuskę pocisku, który uderzył w ich kościół podczas nabożeństwa, zanieśli do ołtarza, wypełnioną kwiatami, z modlitwą.

Kiedyś w Aleppo ludzie żyli w gettach, opowiada o. Ibrahim. "Myśleliśmy, że będziemy tam spokojni i bezpieczni." "Pan wyprowadził nas z naszego sztucznego spokoju", zauważa. I widzi w tym szansę, by muzułmanie mogli zobaczyć Jezusa. Dziś żyją obok. Balkon w balkon. To trudne. Ale zaczyna owocować.

Czytam o. Ibrahima:

"Pytam się, czy mamy prawo lękać się tych osób, które się do nas zbliżają, mimo że niektórzy z nich zabili kogoś z nas, zniszczyli całe miasto i kraj. Czy mamy prawo jako chrześcijanie, tak bardzo się lękać, by zamykać drzwi przed tymi osobami, które Pan często popycha ku nam, pełnych zdumienia i spragnionych poznania osoby Jezusa Chrystusa? [...]

Nie możemy się ich bać, a jeśli się lękami, to dlatego, że mamy w sobie pustkę, że nasza wiara jest pusta. To zaś, owszem, powinno budzić w nas lęk."

To krótki fragment rozważania, które podsumowuje to, co dzieje się w Aleppo. Miasto, w którym Kościół z miłością troszczy się o wszystkie dzieci: swoje i “adoptowane”, w którym narzędziem walki z fundamentalizmem jest miłość. Troska o godność każdego człowieka, o odbudowanie jego człowieczeństwa, o to czego potrzebuje by żyć i o formację.

W ciągu tych dwóch lat Aleppo opuściły niektóre organizacje pomocowe. Praca ponad siły nie zawsze pozwala utrzymać rodzinę. Z Aleppo ludzie migrują, czasem z rozpaczy, że nie są w stanie tam żyć. W Aleppo zostają starcy. Ale też: do Aleppo ludzie wracają... Jeszcze długo będą potrzebować pomocy (także dlatego, by nie stali się zależni od pojawiających się ludzi nadspodziewanie bogatych, którzy dorobili się majątków nie-wiadomo-gdzie). Tylko, czy potrafimy naprawdę o nich myśleć, naprawdę pomagać?

Główny dyskurs przecież cały czas toczy się wokół tego, co jest dla nas bezpieczne, co się nam opłaca. Czy jesteśmy w stanie pomyśleć, czego potrzebuje konkretny człowiek, poraniony przez wojnę? Dlaczego zdecydował się na niepewną wędrówkę, jak odnajdzie się u nas, o kim myśli, kogo pozostawił z nadzieją, że będzie mógł pomóc? My, nas, o nas, dla nas...

Nie, życie Kościoła w Aleppo nie jest życiem herosów. Jest życiem ludzi wiary. Jest owocem łaski, wobec której są dyspozycyjni, której nie stawiają tamy. Możemy tak żyć. Jeśli zapragniemy tak żyć, łaski nam nie zbraknie. Doprawdy, wiele codziennych problemów natychmiast by nam odpadło. Z sekularyzacją i słabnącym autorytetem Kościoła na czele.

 

PS. Książki o. Ibrahima Alsabagha wydało po polsku wydawnictwo Bernardinum. Dochód z ich sprzedaży wspomaga projekty pomocowe w Aleppo. “Tuż przed świtem” to kroniki z czasów wojny. “Nadchodzi poranek” to relacja z próby odbudowania domu i uleczenia serc.

«« | « | 1 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7