On jest po naszej stronie

O tym, jak zostać świętym i metodzie Kung Fu Pandy w zaakceptowaniu siebie samego mówi jezuita o. Roman Groszewski.

Reklama

Marcin Jakimowicz: Gdy proponuję ludziom jakąś posługę, często słyszę: „Ja się nie nadaję”. Ojciec Groszewski też wykręcał się tymi słowami?

O. Roman Groszewski: Myślę, że to doświadczenie każdego, kto poważnie traktuje Boga. Bardzo chciałem być jezuitą, ale gdy rozeznawałem powołanie, nurtowało mnie pytanie: „czy się do tego nadaję?”. Czy nadajemy się do rzeczy, do których Bóg nas zaprasza? Mam wrażenie, że On bardzo ryzykuje. (śmiech) Moim problemem było to, że przez lata uważałem, że nie jestem „dość dobry”. „Dość dobry”, by mnie lubić, kochać, akceptować, spędzać ze mną czas.

Czy Bóg pokazujący nam co chwilę, że nie jesteśmy „dość dobrzy”, i pozwalający nam się skompromitować nie jest troszkę „złośliwy”?

To, że pozwala nam się kompromitować, nie jest z Jego strony złośliwe, ale miłosierne. My często odbieramy to oczyszczenie jako złośliwy sprawdzian, ale jest ono ogromnym błogosławieństwem. Moje upadki, kompromitacje, grzechy, słabości pokazują prawdę o mnie. A prawda o mojej słabości nie anuluje w oczach Boga „mojej fajności”. Mogę być słaby i z tą słabością przyjęty i kochany. Czasem myślimy, że gdy Bóg nas przytula, to przymyka oczy na nasz grzech i udaje, że nie widzi naszej kruchości. Nie! On…

…„pamięta, że jesteśmy prochem”?

Kocha nas z tym. W tym. Nie muszę przed Nim udawać czystego, bezgrzesznego i dobrego.

Często w czasie kazań słyszałem: „Popraw się i przyjdź do kościoła”. Nie powinno być odwrotnie?

Jeden z moich współbraci mawia, że najczęstszą herezją głoszoną z naszych ambon jest hasło: „By pójść do nieba, muszę być grzeczny”.

A u mnie złośliwie zmieniła się literka i okazuje się, że jestem grzeszny…

Co chwilę spotykam się z ludźmi, którzy mówią, że chcą się zmienić. Pozornie brzmi to niegroźnie, odczuwam w tych pragnieniach tęsknotę za świętością. Ale z drugiej strony wiem, jak bardzo może być to niebezpieczne. „Muszę się zmienić”, bo (w domyśle) nie akceptuję siebie. Chcę sam naprawić siebie, bo uważam, że w stanie, w jakim się znajduję, nie mogę podejść przed Boże oblicze. Jan Kowalski, który popełnia grzech, martwi się: „Nie mogę być święty. Stanę się nim wówczas, gdy przestanę grzeszyć i nie będę miał sobie nic do zarzucenia”. Zawsze będzie miał sobie coś do zarzucenia. Jesteśmy grzesznikami zranionymi przez grzech pierworodny, ale, uwaga, to nas nie definiuje! Narracja: „Popraw się, a potem przyjdź do kościoła” jest fałszywa i niebiblijna, bo oznacza, że świętość jest owocem naszego wysiłku, że staniemy się święci, „jak się postaramy”.

Nigdy nie będziemy „dość dobrzy”?

Nigdy. Zawsze usłyszymy: „Staraj się bardziej”. Sercem Ewangelii jest to, że Bóg spotyka człowieka w jego biedzie i zagubieniu, a nie wówczas, gdy ten jest święty i czysty.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7