O tym, jak zostać świętym i metodzie Kung Fu Pandy w zaakceptowaniu siebie samego mówi jezuita o. Roman Groszewski.
„Zbliżali się do Niego wszyscy celnicy i grzesznicy”. Dotyka mnie słowo „wszyscy”… Wyobrażam sobie, co działoby się dzisiaj.
Gromadziliby się wokół Niego ci, którymi gardzimy, którzy omijają kościoły. Czysta Ewangelia. (śmiech) Dziś to my, chodzący do kościoła, bylibyśmy zgorszeni tym, do kogo wychodzi Jezus. Nasze ostatnie jezuickie dokumenty mówią, że nasze miejsce jest na granicach Kościoła, na jego peryferiach, w przestrzeniach ludzkiej biedy, zagubienia. Św. Ignacy doskonale rozumiał kruchą kondycję człowieka i wzywał nas przede wszystkim do słuchania. „Starajcie się wpierw wysłuchać”…
Łatwe jest takie słuchanie?
Bardzo trudne.
Bo budzi się w nas „wujek dobra rada”, który sypie z rękawa gotowymi rozwiązaniami?
Często jako Kościół popełniamy błąd: wychodzimy do ludzi i mówimy im, co mają zrobić, zamiast pomóc im odkryć, kim są. A ludzie (słyszę to nieustannie w konfesjonale) wiedzą, co powinni, a czego nie powinni robić, tylko nie wiedzą, jak to uczynić. Czy wierni słyszą od nas dobrą nowinę o tym, że Bóg ich kocha, czy złą o tym, że są grzesznikami?
Gdyby Jezus słuchał wielu kazań, powiedziałby: „Zacheuszu, jeśli połowę majątku rozdasz ubogim, a tym, których skrzywdziłeś, zwrócisz poczwórnie, ewentualnie przyjdę do ciebie na kolację”. Powiedział zaś: „Dziś muszę się zatrzymać w twoim domu”.
Świętość jest skutkiem tego, co robi w nas Pan Bóg. A On przychodzi i okazuje nam miłość. Jedynie ona jest w stanie nas zmienić. Przychodzi Bóg stęskniony za relacją z nami, bliskością, i to On nas zmienia i leczy ze skupienia się na samych sobie.
Jaki jest ulubiony film rysunkowy o. Romka Groszewskiego i dlaczego „Kung Fu Panda”?
Bo główny bohater jest od samego początku tym… kim stara się stać. Jest Smoczym Wojownikiem, choć za Chiny w to nie wierzy. Nie akceptuje siebie, nie lubi, stara się zmienić, dorównać innym, haruje jak wół, podpatruje mistrzów. Wszystko na nic. Szuka desperacko magicznej formuły, która uczyni go Smoczym Wojownikiem, a gdy ją znajduje, okazuje się, że jest ona zwyczajnym lustrem.
A „zupa z tajnym składnikiem” nie ma żadnego tajnego składnika…
Nie ma. By stać się Smoczym Wojownikiem, Panda musi przejrzeć się w lustrze i po prostu w to uwierzyć. Świetny film, każdemu polecam. (śmiech)
Dopóki Jakimowicz będzie walczył sam z sobą i nie akceptował, patrząc rano w lustro, swej gęby, nie pozostawi Bogu pola do działania?
Zamykamy się na Jego działanie przez skupienie się na samych sobie. „Pokora nie polega na tym, by myśleć o sobie lepiej lub gorzej, ale by myśleć o sobie mniej” – mawiał C.S. Lewis. Bożym dzieckiem nie staję się, gdy dobrze wyglądam w lustrze. Już nim jestem. Dlaczego? Bo On tak chciał.
Mam już wszystko?
Masz wszystko. Od chwili chrztu. Nie ma żadnego magicznego „tajnego składnika”. Przyjęcie i zaakceptowanie tego, jacy jesteśmy i jaka jest rzeczywistość wokół nas, to doświadczenie bardzo uwalniające. A my wciąż czekamy, aż to ona się zmieni. Przypominamy ludzi, którzy stoją przed kupą kamieni i czekają na to, aż Bóg w cudowny sposób zdmuchnie ją i utoruje nam drogę. A On mówi: „Panowie! Zakasać rękawy i do roboty! Poradzicie sobie z tym!”.
Pytałem Johannesa Hartla, dlaczego Jezus, „widząc, jak się uczniowie trudzili przy wiosłowaniu, krocząc po jeziorze, chciał ich minąć”. Odpowiedział: „Może chciał im pokazać: »Spokojnie. Jesteście wyposażeni. Macie sami rozkazać falom, by się uspokoiły. Dałem wam wszystko. Macie tę moc«”.
Mamy wszystko, czego nam potrzeba, by dojść do zbawienia. Mamy Boga po naszej stronie. Nie musimy Go przekonywać do tego, by łaskawie zechciał nam pobłogosławić. Umarł za nas wówczas, gdy „byliśmy jeszcze grzesznikami” (Rz 5,8). Mamy Jego miłość. Czego chcieć więcej?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.