Warto czytać papieża w oryginale, by naprawdę go zrozumieć. W najnowszym wywiadzie odsłania przed nami swą duszę zakonnika.
Pędzący świat i szybkość przekazu sprawiają, że pontyfikat ten znamy głównie z medialnych doniesień. Oceniamy – lepiej lub gorzej – na podstawie chwytliwych tytułów, które gdzieś nam zapadły w pamięć czy dziennikarskich relacji. Choćby nawet najrzetelniejszych to zawsze wybiórczych. Taka jest kolej rzeczy i nie da się tego uniknąć, ale można temu zaradzić sięgając do źródeł, by samemu lepiej poznać Franciszka, jego sposób myślenia i motywacje. Okazją ku temu jest bez wątpienia ostatni wywiad „Siła powołania”, który jest rozmową dwóch zakonników – klaretyna z jezuitą. Jest on robiony „trochę na kolanach”, ale mimo wszystko to ciekawe i ważne świadectwo, pozwalające zrozumieć wiele aspektów Franciszkowego pontyfikatu. I właśnie dlatego – choć mówi głównie o życiu konsekrowanym warto, by zajrzeli do niego nie tylko zakonnicy i zakonnice.
„Przeżywać do samej głębi wezwanie zakochanego Jezusa to pierwsza rzecz, gdy myślę o sile powołania” – mówi papież wspominając zakonników, którzy „naprawdę wypruwają sobie żyły nie patrząc na siebie. Dają pełnymi garściami”. Opowiada właśnie o takich ludziach, których spotkał na swojej drodze i od których, jak mówi, wciąż uczy się pełnego pasji pójścia za Jezusem. Wspomina m.in. 84-letnią misjonarkę, która 60 lat spędziła w Afryce. Poznał ją w czasie swej wizyty w Bangi. Przyszła do niego z kilkuletnią dziewczynką, którą adoptowała. „Opowiedziała, że ta mała dziewczynka rodziła się z problemami i jej matka umarła. «Jej mama była taka dobra, że czułam, iż Bóg prosi mnie, bym dziewczynkę adoptowała». Wywarło to na mnie mocne wrażenie. Na widok czułości przepełniającej tę kobietę w podeszłym wieku, która wsiada do wydrążonej w pniu drzewa łódki, żeby popłynąć po zakupy, która chodzi z zaadoptowaną dziewczynką i z tak zdumiewającą świeżością przeżywa swą zakonną drogę, swą konsekrację, przyszła mi do głowy jedna tylko myśl: o kryjącej się za tym wszystkim sile powołania”.
Franciszek dzieli się wieloma przemyśleniami na temat życia zakonnego, Kościoła i świata. Odsłania nam swą duszę. Wskazuje np., że jednym z najpoważniejszych wrogów, jakich miało i może mieć życie konsekrowane jest ideologia, bez względu na to spod jakiego jest znaku wskazując w tym kontekście, że „sztywność w przestrzeganiu powierzchownych reguł nie jest cechą chrześcijańską”. Z przekonaniem wyznaje: „zawsze uważałem, że bicz na nic się nie zda. Kościół można zdyscyplinować jedynie Ewangelią”. Mocno przestrzega przed pokusą funkcjonalności i stawiania się „przedsiębiorcami apostolatu, a nie ludźmi służącymi Kościołowi i innym”. Przypomina też, że służba nie jest poddaństwem. Mówi o tym w kontekście pokutującego w świadomości zbiorowej obrazu zakonnicy jako osoby konsekrowanej „gorszego sortu”. Franciszek z dumą mówi o zgromadzeniach, które wyruszyły na misje i zostały tam tworząc płodne wspólnoty, w których zaczęły się rodzić miejscowe powołania. Kościół przeszedł naturalny proces „dezeuropeizacji”, który zaczął przynosić owoce w silnych Kościołach lokalnych. Z drugiej strony przestrzega przed pokusą wyjeżdżania do „powołaniowych el dorado”, by zapełnić wymierające klasztory Zachodu. Klarownie wypowiada się na temat braku powołań, klerykalizmu w Kościele, a także obecności w zakonach homoseksualistów. Ta książka pozwala inaczej spojrzeć na wiele dotychczasowych „wyobrażeń” o pontyfikacie Franciszka i uporządkować je sobie w głowie i sercu. Przez słowa papieża przebija prawda, mądrość i pasja. Poznajemy na niej przede wszystkim człowieka naprawdę zakochanego w Jezusie, który podkreśla, że „siła powołania przekłada się zawsze na radość. Ważne jest świadectwo konsekracji pełnej radości. Nic więcej nie trzeba. To najlepsza reklama”.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.