Krzyczałem razem z Nim

Jak dziękować Bogu, widząc swoją bidę z nędzą, i dlaczego zamieszanie przedszkola jest lepsze od porządku cmentarza, mówi Johannes Hartl.

Reklama

Masz doświadczenie, że Bóg ze wszystkiego jest w stanie wyprowadzić dobro?

Oczywiście! Krytyka i prześladowania ze względu na Jezusa, które nas spotykają, są zapowiedzianą przez Niego samego ewangeliczną normą. Jeśli ktoś do ciebie strzela, to znaczy, że sam dobrze wcześniej wypaliłeś. Trafiłeś w dziesiątkę. Jeśli nikt do ciebie nie strzela, to znaczy, że spudłowałeś, chybiłeś i nie jesteś dla przeciwnika groźny. Nie przejmujmy się tak bardzo opiniami innych. Gdy umrzemy, ważna będzie tylko jedna opinia – Tego, którego „oczy są jak płomień ognia”. Mogę opowiadać godzinami historie, w których Bóg wykorzystał prześladowania czy moje cierpienie do tego, by wyprowadzić z nich dobro, ale nie chcę tego robić. Wiesz dlaczego? Bo właśnie wracam z Chin, gdzie katolicy są prześladowani w niewyobrażalny dla nas sposób. Widziałem jednak potężny wzrost podziemnego Kościoła. To paradoks! Pierwsi wyznawcy Chrystusa byli okrutnie prześladowani, a przecież „każdego dnia liczba ich wzrastała”.

Pierre-Marie Delfieux powiedział mi przed laty: „Historia pokazuje, że jeśli chrześcijaństwo nie promieniuje, to nie dlatego, że napotyka w świecie opór, ale dlatego, że zabrakło mu gorliwości i świętości”.

Zgadzam się w stu procentach. Słona sól – tylko ona przemieni świat. Młodzi w naszym Domu Modlitwy opowiadali: „Jeśli mówimy, że musimy trenować przed zawodami przez trzy godziny dziennie, ludzie wołają »Wow! To robi wrażenie!«, ale gdy mówimy, że chcemy się przez kilka godzin modlić, słyszymy: »Co to za sekta?«. Głęboko wierzę w to, że nieustanna modlitwa – dniem i nocą – jest radykalnym, prorockim znakiem, którego bardzo potrzebuje świat.

W czasie uwielbienia – słyszałem to wielokrotnie – otwiera się nad nami niebo. To ono jest zamknięte?

Obiektywnie jest otwarte. Od czasu chrztu Jezusa w Jordanie. Tak jak obiektywnie Jezus zmarł za wszystkich ludzi. Co przecież nie znaczy, że wszyscy pójdą do nieba. Są takie szczególne chwile, gdy czujesz, że otwiera się nad tobą niebo. Wówczas dużo łatwiej jest Go spotkać. Widzimy to w historii Kościoła. To nadzwyczajne chwile łaski, w których o wiele łatwiej jest rozpoznać, że niebo jest otwarte. Nawet jeśli jest otwarte przez cały czas, niestety, nie przez cały czas mamy tego świadomość. Jak w małżeństwie: jestem żonaty przez 24 godziny na dobę, ale nie myślę o żonie przez cały ten czas. Potrzebujemy szczególnego czasu sam na sam, by pogłębiać relacje.

Bóg jest samotny?

Nie, nie wierzę w to. Jest zakochany. Dlatego szuka człowieka. Gdy jestem bardzo złamany, czuję się bliski Człowiekowi na krzyżu. Ale nie mam doświadczenia, że jestem osobą, która musi pocieszać czy uszczęśliwiać Boga.

Dlaczego Jezus, „widząc, jak się uczniowie trudzili przy wiosłowaniu, bo wiatr był im przeciwny, przyszedł do nich, krocząc po jeziorze, i… chciał ich minąć”?

Może chciał im pokazać: „Panowie, spokojnie. Jesteście wyposażeni. Macie sami rozkazać falom, by się uspokoiły. Dałem wam wszystko. Macie tę moc. Powiedzcie: »Milcz!«”. Na szczęście On wie, że mamy małą wiarę, i gdy zaczynamy panicznie krzyczeć, spokojnie, delikatnie wkracza do naszej łódki.

„Nic Cię nie obchodzi, że giniemy” − słyszy. Johannes Hartl często woła w ten sposób?

Kiedyś częściej, ostatnio już nie. Odkryłem, że jeśli nawet Bóg nie odpowiada w sposób, którego oczekiwałem, to jednak odpowiada. Spoglądam w przeszłość i widzę, że On zawsze był dobry. Zanosiłem do nieba sporo modlitw, ale dziś bardzo się cieszę, że On wielu z nich nie wysłuchał.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

TAGI| KOŚCIÓŁ

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama