Jak dziękować Bogu, widząc swoją bidę z nędzą, i dlaczego zamieszanie przedszkola jest lepsze od porządku cmentarza, mówi Johannes Hartl.
Marcin Jakimowicz: Czy może być coś dobrego z Niemiec?
Johannes Hartl: Typowy Polak… (śmiech) Skoro Bóg, co widać w Biblii, może posłużyć się osłem, to dlaczego nie zwykłym Niemcem?
Zabawiłem się w Natanaela znad Wisły. Czy takie kpiące słowa mają w świecie duchowym moc?
Słowa zawsze mają moc. Przekleństwo czy szyderstwo nie zawisa w próżni. Jesteśmy stworzeni na obraz Tego, który stwarzał świat, wypowiadając słowo. Jest czas na humor, i to jest dobre, ale zdaję sobie sprawę, że kwestia relacji między Niemcami a Polakami to historia bardzo newralgiczna, pełna ran i wzajemnych uprzedzeń.
Miałeś doświadczenie, jak bardzo te rany leczy akt przebaczenia?
Wielokrotnie. Mój dziadek brał udział w II wojnie. Odpowiadał za obronę jednego z miast atakowanych przez Sowietów. Tak naprawdę był wrogiem Hitlera i walczył z nazizmem. Zawsze wypowiadał się o Polakach z największą estymą. Wzrastałem w poczuciu, że historia domaga się tego, byśmy uczyli się sztuki pojednania. Przed laty brałem udział w wielotysięcznym spotkaniu w Częstochowie, które było przestrzenią pojednania między Polakami a Niemcami. Bardzo mnie to wówczas dotknęło, poruszyło…
W Polsce nie ma domu modlitwy, w którym uwielbiałoby się Jezusa 24 godziny na dobę. W Augsburgu taka modlitwa płynie od lat.
Kościół w Polsce jest silniejszy niż u nas, ale czasami Pan Bóg używa Niemców, by wprowadzać nowe rzeczy. Często przychodzą do was z Zachodu rzeczy złe, ale to, co wróg wykorzystuje do złego, Bóg obraca w dobro. Ludzie noszą w sobie ogromną tęsknotę za relacją z żywym Bogiem. Zaprosiliśmy ich do uwielbienia i chętnie odpowiedzieli.
Praktyczni do bólu Niemcy muszą zadawać Wam pytania: „Po co się modlicie? Co z tego macie?”.
Odpowiadamy: Nic. Interesuje nas tylko Bóg i Jego miłość. Nic więcej. On nas nie chce „po coś”. Jeśli wszystko musi być wykorzystane „po coś”, traci swe prawdziwe znaczenie. Jaki jest użytek z piękna? Ono jest piękne samo w sobie. Jak pocałunek, jak miłość, jak modlitwa.
Ludzie pytają: „Twoim zawodem jest… rozmawianie z Bogiem?” „Tak”. „A co to daje?” „Nic. Nic to nikomu nie da. I właśnie dlatego da wszystkim… wszystko, czego potrzeba”. Czy modlitwa nie ma być przestrzenią, której nie musimy, jak chce świat, mierzyć poziomem produktywności czy efektywności? Ona nie ma się nam opłacać. Ma być wyrazem czystej miłości. Modlitwa jest bezużyteczna i dlatego jest piękna. Zakony kontemplacyjne zawsze były dla świata solą w oku. Zamykać się na jakiejś pustyni, by „jedynie” śpiewać psalmy? To nie ma sensu. Jeżeli Boga nie ma, rzeczywiście wszystko to jest bez sensu. „Marnowanie” życia na modlitwę (tak robili mnisi w XIII wieku i ludzie w Augsburgu) jest dla świata świadectwem. Jak pocałunek.
A jeśli całujesz Go, ale On nie odpowiada? Nie czujesz pocałunku Boga przez dwa, trzy lata?
Nie spotykam ludzi, którzy nie czuliby Jego pocałunku przez trzy lata. Przeważnie jest to jedynie jakiś sezon. Jak w małżeństwie. Masz gorszy czas, ale przecież on jedynie wzmacnia wasz związek. A jeśli uczucia nie powracają, potrzebujesz terapii małżeńskiej. Jeśli twoja relacja z Bogiem jest zniszczona, złamana, potrzebujesz uzdrowienia i kogoś, kto ci w tym pomoże.
Lubisz tracić czas dla Boga?
Bardzo. Wiem, że modlitwa to nie wszystko, ale bez modlitwy wszystko jest niczym.
Jak reagują Niemcy, którym starasz się to wytłumaczyć?
Każdy jest wrażliwy na piękno, więc zamiast mówić o traceniu czasu, mówię o pracy z pięknem. I wtedy nawet Niemcy to łykają. (śmiech)
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Mają uwydatnić, że jest to pogrzeb pasterza i ucznia Chrystusa, a nie władcy.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.