Niezwykła zakonnica Clelia Merloni została w sobotę błogosławioną. Założycielka zgromadzenia zakonnego została z niego usunięta, potem przywrócona na upokarzających warunkach.
- Urodziła się 10 marca 1861 we Forlì (północne Włochy). Po kilku nieudanych próbach rozpoczęcia życia zakonnego, przybyła do Viareggio w Toskanii, gdzie w 1894 zakłada na terenie parafii św. Antoniego z Padwy Zgromadzenie Sióstr Najświętszego Serca Jezusa - mówi obecny proboszcz tej parafii o. Elzear Nowak z polskiej prowincji franciszkanów ze stolicą w Katowicach-Panewnikach.
- Zgromadzenie szybko się rozrastało - opowiada o. Elzear. - Niestety, paręnaście lat od powstania wspólnoty, na skutek wielu pomówień, złośliwości i obmów Clelia została najpierw odsunięta od kierowania założonym przez siebie zgromadzeniem, a następnie zmuszona do jego opuszczenia. 12 lat przebywała poza nim, konsekwentnie odmawiając różnym biskupom, którzy proponowali jej założenie nowej wspólnoty. W 1928 r. została do niej przyjęta z powrotem po to, by zgromadzenie mogło uzyskać zatwierdzenie Stolicy Apostolskiej. Bł. Clelia pozostawała jednak w całkowitej izolacji. Nie wolno jej było kontaktować się z innymi siostrami. Zmarła dwa lata później.
- To była jej Kalwaria: osobista i wyczerpująca, osamotnienie i izolacja, osłabienie na zdrowiu i niedostatek, a w końcu wręcz desperacja. Na szykany i wrogość odpowiadała miłością. U stóp tabernakulum składała wszystkie napotykane przeciwności. Stając wobec Serca Jezusa, uznawała potrzebę pojednania ze wszystkimi, znajdując w Nim siły do przebaczenia tym, którzy ją prześladowali - mówił kard. Becciu. Dodał, że bł. Clelia powtarzała swoim siostrom: „Wypisz w swoim sercu, że Bóg jest Twoim jedynym dobrem i twoim jedynym schronieniem”.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.