Spowiedź i ogród

Osoba towarzysząca – spowiednik, czy „duchowy towarzysz” – powinien być jak czysta, duża szyba. Przede wszystkim ma przekazać piękno i światło, które ożywia i daje radość. Bo o to przecież w rozwoju duchowym chodzi.

Reklama

Jeden z opatów kiedyś powiedział, że wskaźnikiem prawidłowego rozwoju duchowego kandydata do zakonu – ale i zakonnika – jest, obok wierności wspólnotowej modlitwie, regularność przystępowania do spowiedzi. Nie widać tego na zewnątrz, ale efekty w postępowaniu są ewidentne. To właśnie potwierdza słuszność tradycji tej praktyki. Trzeba dodać, że niektórzy święci spowiadali się nawet codziennie. Powie ktoś: skrupulanctwo. A jednak czy nie jest tak, że im bliżej się jest światła, tym więcej dostrzega się brudu?

Gdy zaś chodzi o „kierownictwo duchowe”, coraz częściej odchodzi się od takiego określenia tej praktyki. W wielu językach mówi się raczej o „towarzyszeniu duchowym”, co oznacza uwzględnienie współczesnej tendencji do upodmiotowiania osób. Przy towarzyszeniu duchowym nie ma kierownika, lecz raczej solidarność i wspólne szukanie Pana Boga. Takie podejście może również pomóc w rozumieniu spowiedzi. Ciekawe, że prawodawstwo kościelne nie wspomina o konieczności tej praktyki. Winna być ona zagwarantowana. Byli święci, którzy nie mieli kierowników duchowych. Na pewno jednak nie mogli obejść się bez spowiedzi.

W jednym z benedyktyńskich klasztorów konfesjonał jest urządzony w szczególny sposób: składa się z dwóch siedzisk ustawionych koło siebie (jak w samochodzie) i skierowanych ku oknu, przez które widać ogród i las. Przez to okno wpadają też promienie słońca. Między szybą a siedziskami umieszczony jest krzyż. Obok pali się świeczka i stoi doniczka z kwiatami. Zdaje się, że wręcz siedzimy na ławce w ogrodzie. Na posadzce z przodu ustawione są dwa kamienie. Też jakby zapraszały do przycupnięcia. Kamienna posadzka, poprzez swe ukształtowanie mogąca sprawiać wrażenie jakby była z piasku znajduje swoją kontynuację za dużą, rozpoczynającą się od podłogi szybą. To dalsza część wnętrza – i ogrodu. Nieco dalej też leżą kamienie. W takiej sytuacji oba wspomniane miejsca siedzące stają się czymś dyskretnym, niemal przypadkowym. Owszem, spotkanie tutaj w ramach sakramentu spowiedzi i omawiane sprawy są ważne, lecz nade wszystko razem zanurzamy się w atmosferze piękna i życia. I czujemy wewnętrzną potrzebę dostosowania się do tego oczyszczenia.

Osoba towarzysząca – spowiednik, czy „duchowy towarzysz” – powinien być jak czysta, duża szyba. Przede wszystkim ma przekazać piękno i światło, które ożywia i daje radość. Bo o to przecież w rozwoju duchowym chodzi. Nie o udręczenie, choć spotkanie z życiem to też trud i wyzwanie – zwłaszcza dla kogoś, kto mniej lub bardziej świadomie poddał się umieraniu.

Przy takim podejściu łatwiej zrozumieć i realizować wyżej wspomniane zalecenia św. Benedykta co do wyjawiania złych myśli. Lepiej też można zrozumieć, o co chodzi w spowiedzi czy w duchowym towarzyszeniu. Jeśli moje życie z Panem Bogiem jest jak piękny ogród, zawsze pomóc może ktoś, kto nie tylko podobnie jak ja, jest tym ogrodem zachwycony, ale może zna go lepiej. Przez to jednak nie zaznacza swej wyższości, lecz raczej jest mile widziany, bo pomaga jeszcze bardziej cieszyć się ogrodem.

*

Bernard Sawicki OSB Selfie z Regułą. Benedyktyńskie motywy codzienności Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC

«« | « | 1 | 2 | » | »»
Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama