O dorosłych przygotowujących się do chrztu w rozmowie z ks. Tomaszem Jaklewiczem mówi s. Adelajda Sielepin CHR.
Skąd przychodzą ci ludzie, jak do Was trafiają?
– Fakt, że ktoś jest nieochrzczony, wywołuje w Polsce jeszcze spore zdziwienie. Ludzie pukający do naszego ośrodka są już jakoś ukierunkowani na Chrystusa. Jedni o Nim jeszcze prawie nic nie wiedzą, ale zdarzali się też tacy, którzy przeczytali całe Pismo Święte. Impulsem kierującym ku wierze były nieraz jakieś wydarzenia w ich życiu, czasem niepowodzenia, a czasem determinacja. Niektórzy przychodzą tutaj jak do ostatniej instancji. Mówią, że jeśli tu nic nie wyjdzie, to już nie będą nigdzie szukać. Choć żyjemy w epoce braku czasu, ludzie oczekują czasu od drugich. Oni sami też dzielnie walczą o czas dla Boga. Najwięcej jest kandydatów w wieku między 20. a 35. rokiem życia. Najstarszy był pan z Katowic, prawie 70-letni. Dowiedział się o nas w programie telewizyjnym, dojeżdżał na spotkania do Krakowa i tu przyjął sakramenty.
Czy słuchając tych ludzi, ma Siostra poczucie, że przyłapała Boga na gorącym uczynku?
– To są zachwycające sprawy. Widać, jak Bóg działa w tych ludziach. To są nieraz prawdziwe duchowe rewolucje. Kiedy dokonuje się konfrontacja ich wiary z własnym środowiskiem, muszą nieraz podejmować trudne decyzje i dawać świadectwo. Widzą też, że są bardziej świadomi swej wiary niż przeciętni katolicy. Jedna osoba powiedziała mi: „Widzę tylu chrześcijan, którzy podejmują wybory niemające nic wspólnego z wiarą. Mają dostęp do Boga, a jednak nie wybierają Boga. Ja wiem, co to znaczy nie wybierać Pana Boga, bo tak żyłam przez 30 lat. I w pewnym momencie świat bez Boga przestał mnie interesować. Przestał być dla mnie atrakcyjny”.
Czy ci ludzie nie są zbulwersowani letnią wiarą wielu ochrzczonych?
– Różnie to bywa. Uczymy ich, by nie oceniali Pana po Jego sługach, by patrzyli na Kościół z wyrozumiałością i troską, coraz bardziej oczyma Jezusa. Bóg jest mocniejszy niż wszystkie antyświadectwa. Ale też niczego nie ukrywamy i nie staramy się wybielać. Chrześcijaństwo nie polega przecież na perfekcjonizmie, ale na osobistej więzi z Chrystusem. Wiarę trzeba wciąż pielęgnować, wszyscy musimy się nawracać nieustannie. Moc Chrystusa jest większa od ludzkiej słabości. Jego trzeba się uchwycić i trzymać! Wierzyć nie tyle w siebie, co w Niego w sobie.
Czy trafiają też do Was ludzie ochrzczeni, ale trzymający się z dala od Boga?
– Spotykam czasem ludzi, którzy po 30, 40 latach wracają do żywej wiary. Budzą się z uśpienia. Jakby odzyskują przytomność. Oni sami nie są podmiotem obrzędów katechumenatu, ale słuchają katechez i są świadkami tego, co się dzieje. To są jakieś permanentne rekolekcje, które budzą wiarę, pomagają odkrywać własny chrzest. Nieraz znajomi, rodzina, przyjaciele katechumenów mówią, że to jest zupełnie coś nowego, czego przedtem nie słyszeli w taki sposób. Chodzi o odkrycie duchowości chrzcielnej, która jest po prostu liczeniem się z Chrystusem w każdej sytuacji. Wiara to odniesienie do Chrystusa, to jest żywe przymierze, relacja. Naszym zadaniem jest pomoc w budowaniu relacji, dlatego w nazwie naszego zgromadzenia są słowa: służebnice Chrystusa Obecnego; obecność rozumiana jako relacja osobowa.
Gdzie udziela się chrztu?
– Dorośli przyjmują jednocześnie trzy sakramenty inicjacji: chrzest, zaraz potem bierzmowanie i uczestniczą po raz pierwszy w sposób pełny w Eucharystii. Najpierw miało to miejsce w kościele św. Marka w Wigilię Paschalną. Od roku 2000 sakramenty udzielane są przez księdza kardynała w katedrze wawelskiej podczas Wigilii Paschalnej. Co roku w katedrze rodzi się kilkanaście nowych uczniów Chrystusa.
Co się dzieje z neofitami, którzy przyjęli sakramenty inicjacji?
– Proponujemy im kolejny rok formacji. Po przyjęciu chrztu, bierzmowania i Eucharystii następuje czas mystagogii, czyli pogłębionego wtajemniczenia, kiedy poznaje się znaczenie sakramentów i żywej relacji z Chrystusem. Organizujemy dla nich spotkania w niedziele co dwa tygodnie. Neofici mają też możliwość porozmawiania o swoich doświadczeniach i pomagają sobie nawzajem.
Jak się odnajdują w parafiach?
– Z trudem. Są to jeszcze dla nich środowiska obce. Często znajdują jakieś zaangażowanie w życiu parafii, na przykład w działalności charytatywnej. Neofici potrzebują nadal intensywnego wsparcia ze strony Kościoła. Wybory chrześcijańskie nie są przecież takie proste. Nasze doświadczenie pokazuje, że neofici mogą skutecznie wspierać katechumenów, a nawet stają się dla niektórych rodzicami chrzestnymi. Promieniują też świeżością wiary w swoich środowiskach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Synodalność to sposób bycia i działania, promujący udział wszystkich we wspólnej misji edukacyjnej.
Droga naprzód zawsze jest szansą, w złych i dobrych czasach.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.