Osiem milionów złotych. Tyle wstępnie będzie kosztował siostry elżbietanki z Cieszyna „prezent”, który dostały na 800. rocznicę urodzin swojej patronki św. Elżbiety Węgierskiej. Po 58 latach odzyskują stuletni szpital, ale obiekt wymaga generalnego remontu.
Czy to siedziba partii? – zapytała mnie przed 1989 r. jedna pani na dworcu PKS-u w Cieszynie, wskazując na budynek szpitala sióstr elżbietanek – uśmiecha się Grażyna Kołder, architekt z Cieszyna. – Proszę posłuchać: „Zespół klasztorno-szpitalny Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety w Cie-szynie przy ul. Katowickiej 1, powstały na początku XX wieku. (...) Kompleks zabudowy klasztoru zajmuje znaczną powierzchnię, z wewnętrznym parkiem (...). Dzięki swej monumentalnej bryle i usytuowaniu na stoku, stanowi charakterystyczny i dominujący element zabudowy Cieszyna. (...) Zespół posiada dużą wartość zabytkową i historyczną w skali miasta”. Tyle śląski konserwator zabytków, który w 2002 r. wpisał obiekt do rejestru zabytków A mnie on zachwyca – mówi Grażyna Kołder.
Zachwyt i ból głowy
– Siedem tysięcy metrów kwadratowych powierzchni – mówi s. Beata Korzec, ekonomka Zgromadzenia Sióstr Świętej Elżbiety III Zakonu św. Franciszka. – 350 nietypowych okien o wysokości od 2 do 3 m (do wymiany pod okiem konserwatora).
Kafelki w łazienkach mają po kilkadziesiąt lat – każda inna. A progi w toaletach? Na wózku trudno je sforsować. Pacjentów nosi się na noszach. Na sufitach – okazały grzyb. Już nie wspominam o tym, że obiekt nie spełnia przepisów przeciwpożarowych. Zachwyt Grażyny Kołder oraz ból głowy s. Beaty, spowodowany ogromem planowanych prac remontowych, spotkały się wiosną tego roku. Siostry już były pewne, że po 58 latach Zespół Zakładów Opieki Zdrowotnej w Cieszynie chce im w pełni zwrócić obiekt.
Pamiętny rok 1949
– Z ziemią cieszyńską jesteśmy związane od ponad 250 lat, od 1753 r. – opowiada s. Beata. – Zawsze służyłyśmy chorym i potrzebującym. Ten obiekt został wybudowany w 1903 r. Po każdej zawierusze wojennej, kiedy szpital spotykały grabieże i konfiskaty, siostry z mozołem przywracały mu pierwotną funkcję. – Nasza wspólnota była wówczas zgromadzeniem klauzurowym – mówi s. Julia Ślifirska, poprzednia przełożona. – Aż przyszedł pamiętny rok 1949. Szpital został nam odebrany, a siostrom zakazano pracy w nim. Jeśli chciały być pielęgniarkami, musiały zrezygnować z życia zakonnego. Za zgodą władz kościelnych zaczęły więc katechizować i pomagać przy parafiach.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.