Nosi białe sari i pracuje tysiące kilometrów od Polski. Jest jedyną siostrą zakonną z diecezji zielonogórsko-gorzowskiej w zgromadzeniu Matki Teresy z Kalkuty.
Siostra Ewa Lasoń przyjechała z Nowosybirska na urlop do rodzinnego Gorzowa Wlkp. Ostatnio była w Polsce dziesięć lat temu. Na spotkaniu zorganizowanym przez Akcję Katolicką w parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP opowiadała o swym powołaniu i pracy na misjach.
Matka Teresa
– Pierwszy raz usłyszałam głos Boży, jak miałam dwanaście lat. Wtedy pomyślałam, że to nie dla mnie. Bałam się. Zakryłam się kołdrą i zdecydowałam, że siostrą zakonną nie będę – opowiada. Myśl o powołaniu jednak wciąż wracała przy spotkaniach z różnymi osobami i przez życiowe wydarzenia. – Właściwie to dziwne, że trafiłam do zgromadzenia sióstr Matki Teresy z Kalkuty. Nie znałam tego zgromadzenia, nawet habit mi się nie podobał. Raczej myślałam o siostrach miłosierdzia, które tu, w Gorzowie, pracują. Ale stało się inaczej i dzisiaj za to Panu Bogu dziękuję – śmieje się s. Ewa. Zgłosiła się do zgromadzenia w Szczecinie, potem była w Warszawie. – Tutaj mogłam spotkać się osobiście z Matką Teresą. Ona nosiła w sobie wielką moc i Bożą siłę. Była nią przepełniona i rozdawała to innym – wspomina.
Kierunek Rosja
W grudniu 1994 roku s. Ewa po ślubach wyjechała do swojej pierwszej placówki do Moskwy, po pięciu latach przeniesiono ją do Permu, a od pół roku pracuje w Nowosybirsku. – Do Rosji przyjechałam akurat na Boże Narodzenie. Było bardzo smutne. W naszym zgromadzeniu przeżywaliśmy je pięknie, ale wokół widziałam ludzi, którzy o Bogu nie wiedzieli nic. Przez siedemdziesiąt lat uczono ich, że Boga nie ma. Przez te lata zniszczono w samej Moskwie aż 600 kościołów. Ci ludzie nie wiedzieli, że Bóg ich kocha, że jest miłosierny, że wybacza – opowiada siostra. W swych rosyjskich domach siostry zajmują się biednymi, chorymi i dziećmi. – Trafiają do nas ludzie wyniszczeni przez choroby, alkohol i narkotyki. Ta wolność w Rosji jest szalona. Tutaj albo ktoś trzyma się moralnie, albo jest zupełnie wykolejony – opowiada. Jak twierdzi, Rosja w ciągu ostatnich kilkunastu lat bardzo się zmieniła. – Wspaniale rozwija się pod względem ekonomicznym, edukacyjnym czy też w sferze budownictwa – podkreśla s. Ewa. – A z drugiej strony, wciąż umierają ludzie na ulicach z zimna, dzieci mieszkają w kanałach, jest mnóstwo osób chorych na AIDS, uzależnionych od narkotyków i alkoholu – dodaje.
Co cieszy i boli
Przez wszystkie lata s. Ewa doświadczyła wiele radości, cudów, ale i bólu. Do cudów niewątpliwie należy zaliczyć powstawanie kolejnych domów i odzyskiwanie świątyń. – Kiedyś w Rosji nie można było wymawiać słowa „Bóg”. Dziś rozwija się tu duszpasterstwo – podkreśla. Cieszy ją bardzo trzeźwienie podopiecznych, którym towarzyszyła na drodze dwunastu kroków AA. – Oni są radością mojego życia – podkreśla. Boli przede wszystkim niezrozumienie i wrogość prawosławnych do katolików. – Nie ma między nami przyjaźni tylko zawziętość, a przecież byliśmy jednym Kościołem – mówi siostra. Siostry w Rosji nikogo nie zmuszają do przyjęcia katolicyzmu. – Widzimy w naszych podopiecznych, tak jak podkreślała Matka Teresa, Jezusa. Pomagamy im na nowo odkryć swoją godność. Nie pytamy, czy są muzułmanami, ateistami czy prawosławnymi. My mówimy im o Bożej miłości – zapewnia.
Zakonna egzotyka
W zgromadzeniu siostry ze względu na różnorodność narodową rozmawiają ze sobą po angielsku. Wstają o 4.40, a o 5.00 już mają pierwsze modlitwy. Najważniejszymi punktami ich dnia jest godzinna adoracja Najświętszego Sakramentu i Msza św. – Żyjemy z Opatrzności Bożej. Bardzo to podkreślała Matka Teresa i tak jest do dziś – opowiada s. Ewa. Jest jedną ze stu Polek w tym zgromadzeniu. Obecnie na świecie pracuje około pięciu tysięcy misjonarek miłości. W 130 krajach na wszystkich kontynentach siostry prowadzą 730 domów.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek spotkał się z wiernymi na modlitwie Anioł Pański.
Symbole ŚDM – krzyż i ikona Matki Bożej Salus Populi Romani – zostały przekazane młodzieży z Korei.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.