Wyższe Seminarium Duchowne w Radomiu nie narzeka na brak kleryków - odnotowuje Gazeta Wyborcza.
W tym roku do Wyższego Seminarium Duchownego zgłosiło się już 25 chętnych, a to przecież jeszcze nie koniec rekrutacji. - To nawet trochę dziwne - ks. Marek Kucharski, dyrektor WSD. - Statystyki pokazują spadek liczby powołań, ale naszej diecezji to, dzięki Bogu, nie dotknęło. Liczba chętnych jest raczej stała i nie zmienia się od lat. W ubiegłym roku nasza diecezja była nawet w ogólnopolskiej czołówce!
Gdzie tkwi przyczyna? - Istotny jest dobry przykład księdza w parafii. Widać w Radomiu młodzi mają takich przykładów wiele - uśmiecha się ksiądz Kucharski.
Powołań zatem nie brakuje. A jak wygląda życie młodego człowieka w seminarium? - pyta GW.
Seminaryjna codzienność nie jest lekka, łatwa i przyjemna. - Po prostu trzeba się dostosować do regulaminu. I do wstawania codziennie o 5.30 - uśmiecha się Dominik Dryja, który jest obecnie na czwartym roku seminarium.
Program dnia rozpisany jest na godziny. Czas studenci dzielą między naukę i modlitwę. Alkohol, papierosy są oczywiście zakazane. Jeśli student chce wyjść poza seminarium, musi poprosić o przepustkę. Do tego każdy ma co dzień obowiązkowe milczenie - od wieczornych modlitw do śniadania.
Nie wszyscy wytrzymują seminaryjny rygor. - Do święceń udaje się dotrwać mniej więcej jednej trzeciej kleryków, którzy rozpoczęli studia. Te pięć lat to czas na rozpoznanie powołania - twierdzi Dominik.
- W dzisiejszych czasach bycie księdzem przestało być takie superatrakcyjne - zauważa Dominik. - Kiedyś ksiądz był autorytetem. Dziś jest nam coraz trudniej - dodaje. Przykład? Kleryków w sutannach spotykają nieprzyjemne przygody. - Kiedyś z kilkoma klerykami szliśmy przez park Kościuszki. Leciały za nami wyzwiska i niemiłe komentarze... - opowiada. - Ludziom wydaje się, że ksiądz odprawi rano mszę i już może sobie leniuchować cały dzień. To oczywiście nieprawda. Ksiądz musi znać się właściwie na wszystkim, nie tylko na teologii, ale i na psychologii, administracji, pedagogice... - wylicza Dominik. Szybko jednak dodaje: - Ale jeśli naprawdę ma się powołanie, żadne przeszkody nie są istotne.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).