Tak dużo jak na tej pielgrzymce to jeszcze się nie modliłem.Każdy krok, który przybliżał mnie do Ostrej Bramy, zbliżał mnie też do Pana Boga – wspomina Jerzy Pędzisz.
Zawsze chciałam iść w pieszej pielgrzymce na Jasną Górę, ale nie miałam za bardzo z kim. Nie miałam na tyle odważnej koleżanki, która chciałby mi towarzyszyć – opowiada Marta Wocial. – Widocznie musiałam do tego dojrzeć i spotkać na swojej drodze osoby, które zechciały razem ze mną wyjść na pielgrzymi szlak, z tym że nie na południe – do Częstochowy, ale w zupełnie odwrotnym kierunku.
W XXVIII Warmińskiej Pielgrzymce do Ostrej Bramy w tym roku wzięło udział ok. 120 osób. Wśród nich była 14-osobowa grupa pątników z Elbląga. – Choć pielgrzymka nazywa się „warmińska”, uczestniczą w niej ludzie z całej Polski. Idą osoby ze Szczecina, Olsztyna, Warszawy, Kętrzyna i wielu innych miejscowości. Była nawet trójka z Niemiec – wyliczają pielgrzymi z naszego miasta. Jak opowiadają, o decyzji wyboru drogi z Kętrzyna do Ostrej Bramy w dużym stopniu zadecydowała odległość. – By pójść do Częstochowy z Elbląga trzeba zarezerwować sobie przynajmniej 15 dni, a z przygotowaniem i powrotem daje to co najmniej 17 dni. Tu jest ich zaledwie 10 – wyjaśnia ks. Artur Młodziński. Inni elbląscy pielgrzymi już wielokrotnie wędrowali do Częstochowy, więc tym razem wybór Wilna był spowodowany chęcią odmiany. – Wizerunek Czarnej Madonny jest mi już dość dobrze znany i bliski niemal od dziecka – opowiada Jerzy Pędzisz. Jak dodaje, obraz Matki Bożej Miłosierdzia z Wilna – już znacznie mniej.
– W ostatnim czasie wiele się w moim życiu wydarzyło, poza tym moi rodzice już nie żyją… i w tych właśnie momentach odczuwałem brak miłości rodzicielskiej. Stąd pewnie też decyzja, aby pójść w nieznane, jednocześnie z dziecięcą nadzieją na spotkanie z mamą – opowiada. Ksiądz Artur pielgrzymował do tronu jasnogórskiego już dziewięć razy. – Na wyjście do Wilna namówiła mnie siostra jadwiżanka pracująca w parafii św. Wojciecha – mówi kapłan. – Ona sama chodziła tam wielokrotnie – od początku tej pielgrzymki w latach 90. ubiegłego wieku. Powiedziała mi: „Księże Arturze, trzeba pójść”. Przez jakiś czas to we mnie dojrzewało, ostatecznie się zdecydowałem – dodaje.
Choć od powrotu do domu z Ostrej Bramy minęło już kilka dni, doświadczenia z pątniczego szlaku są wciąż żywe. – Każdy dzień był wyjątkowy – uważa pani Marta. Nowy dzień nie tylko zaczynał się o innej porze, przy innej pogodzie, ale miał całkowicie odmienny charakter. – Codziennie szłam z kimś innym, rozmawiałam o zupełnie innych sprawach – dodaje. Szczególnie w pamięć zapadło jej spotkanie z pątniczką, która szła już po raz 34. – Wędrowała ze swoim synem. Opowiadała o wcześniejszych latach, dzieliła się swoim doświadczeniem. To było piękne.
Choć, jak zaznaczają pątnicy, wyruszając na szlak, zdawali sobie sprawę, że pielgrzymce przyświeca idea postu i modlitwy, to z tym pierwszym czasem bywało trudno. – Gościnność, z jaką nas przyjmowano, była ogromna – wspomina pani Marta. Czasem zdarzały się postoje, gdzie ponad 120 pielgrzymów nie było w stanie zjeść przygotowanego posiłku. Ogromna życzliwość spotykała pątników po polskiej i po litewskiej stronie. – Litwini nie mają mentalności pielgrzymkowej – zauważa ks. Młodziński. – Kiedy więc dociera do ich miejscowości pielgrzymka, jest to niecodzienne wydarzenie. Wszyscy zawsze serdecznie nas witali, kierowcy pozdrawiali klaksonami, mieszkańcy machali z okien domów, inni podchodzili i robili sobie z nami zdjęcia.
Obok doświadczeń pełnych radości czy uniesienia, pątnicy doświadczają również trudów. – Dla mnie najtrudniejszym dniem był ostatni – mówi M. Wocial. – Nie fizycznie, ale dlatego, że dotarło do mnie, iż teraz będziemy musieli się rozstać – dodaje. Zrobiło mi się wtedy smutno. Również dla pana Jerzego wiele doświadczeń na pielgrzymim szlaku było trudnych. – Ale, jak to mówią, z Duchem Bożym wszystko można, więc jakoś im sprostałem – uśmiecha się. – Bardzo ważne jest, by mieć obok siebie kogoś zaufanego, kto wyciągnie pomocną dłoń, na kogo zawsze możesz liczyć – zauważa Anna Królikowska. – Czasem jest to tylko dobre słowo, ale nawet takie proste „dobrze, że jesteś” potrafi zdziałać cuda – uśmiecha się pani Marta.
Wszystkie trudy wynagradza chwila, gdy docierają do Wilna. – Najpiękniejszy dla mnie był sam moment wejścia – wzrusza się M. Wocial. – Sama nie wiem, kiedy pojawiła się przed nami Ostra Brama, a zaraz potem modliliśmy się jakiś metr od obrazu. Łzy leciały same, nie byłam w stanie ich opanować. To jest jedna z tych chwil, którą pamięta się do końca życia. W zgodnej opinii pielgrzymów z Elbląga innym z wydarzeń, które na długo zostanie w ich sercach, była adoracja Najświętszego Sakramentu w polskim kościele w Starych Trokach. – Tam w bliskiej obecności Hostii można było zatopić się w niej wzrokiem. Przy całym trudnym doświadczeniu dnia i zmęczeniu człowiek mógł sobie łatwo wyobrazić, poczuć, a nawet zobaczyć tę miłość Bożą.
– Dla mnie ważnym momentem było spotkanie Polaków na Litwie – mówi ks. Artur. Stare Troki są miejscowością typowo polską. – Tam żyją głównie rodziny polskie albo polskojęzyczne. Rozmowa z nimi w naszym ojczystym języku po kilku dniach kontaktu z zupełnie obcą mową i nierozumienia praktycznie ani jednego słowa była przyjemną odmianą.
Pielgrzymce przyświecały słowa „Duch, który umacnia miłość”. – To było bardzo motywujące. Zwłaszcza że ksiądz przewodnik uczulił nas, że jest to pielgrzymka miłości i miłosierdzia – zauważa pani Anna. – Starałam się o tym pamiętać każdego dnia. A wydarzenie to pokazało mi, że Pan Jezus przychodzi do nas w każdym człowieku, jeśli tylko chcemy Go zobaczyć – dodaje.
Zdaniem pana Jerzego duchem, który prowadził pielgrzymów, był duch modlitwy. – Przyznam się, że choć uczestniczyłem w wielu pielgrzymkach, to tak wiele jeszcze nigdy się nie modliłem – wspomina. – Bardzo mi to odpowiadało. Odmawialiśmy codziennie wszystkie cztery części Różańca. Wszystkie tajemnice przeżywałem bardzo głęboko i czułem, że każdy krok, który przybliżał mnie do Ostrej Bramy, zbliżał mnie też do Pana Boga. Elbląscy pielgrzymi deklarują, że jeśli nic nie stanie na przeszkodzie, z całą pewnością wyruszą do Ostrej Bramy ponownie. – Trzeba pójść, żeby jeszcze raz to przeżyć, utrwalić, wzmocnić się i pogłębić swoją wiarę – przekonuje pan Jerzy.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nie było ono związane z zastąpieniem wcześniejszych świąt pogańskich, jak często się powtarza.
"Pośród zdziwienia ubogich i śpiewu aniołów niebo otwiera się na ziemi".
Świąteczne oświetlenie, muzyka i choinka zostały po raz kolejny odwołane przez wojnę.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.