Kapłan Męczennik

Kapłan Męczennik

Brak komentarzy: 0

Dla Powściągliwości i Pracy rozmowę z ks. Czesławem Banaszkiewiczem, współpracownikiem i przyjacielem ks. Jerzego Popiełuszki przeprowadził Jan Korcz

publikacja 16.10.2009 10:38

Budowałem się Jego kapłańską gorliwością, pokorą i otwartością. Był człowiekiem bardzo serdecznym; z każdym chciał porozmawiać, każdemu chciał pomóc.

- Kazania ks. Jerzego nie podobały się władzy ludowej. Coraz bardziej narastało niebezpieczeństwo wokół jego osoby...
- W otoczeniu życzliwych ludzi pojawiały się głosy doradzające ks. Jerzemu zaprzestanie, przynajmniej na jakiś czas, głoszenia homilii na mszach za Ojczyznę. Zwłaszcza we wrześniu 1984 r. była napięta sytuacja. Dostawał mnóstwo anonimów, ostrzeżeń. Zastraszano go na kartkach i przez telefon. Niepokojono go pogróżkami w dzień i w nocy. Pisano lub mówiono: Zostaniesz ukrzyżowany!, Będziesz powieszony!, Wyrzucimy cię z pociągu! Śledzono Go na okrągło. Czuł się osaczony. To było dla Niego bardzo przykre. Wiele razy mówiliśmy o tym przy stole. Pamiętam, że kiedyś powiedział: Przez śmierć i pogrzeb można więcej zrobić, niż za życia!

Ksiądz Jerzy często był wzywany na przesłuchania do pałacu Mostowskich – do Komendy Stołecznej Milicji Obywatelskiej. Nie zawsze odpowiadał na zadawane pytania, które z reguły były bezsensowne. Korzystał z prawa odmawiania zeznań, a w tym czasie modlił się na różańcu, z którym się nie rozstawał. Zazwyczaj ludzie odprowadzali go na przesłuchania, a gdy wracał – witali z radością kwiatami. To podnosiło Go na duchu, dodawało sił do przetrwania tamtych trudnych dni.

Niecałe dwa dni po uprowadzeniu, tj. 21 października, z parafii św. Stanisława Kostki udawała się pielgrzymka do trzech sanktuariów Maryjnych: Częstochowy, Gidli i Studzianny. Były trzy autokary – około 130 osób. Miałem poprowadzić tę pielgrzymkę na prośbę ks. prałata Boguckiego. On sam był wówczas w szpitalu. Wyjechaliśmy sprzed kościoła około godziny 6.00 rano. Była wśród nas m.in. siostra Justyna i ks. Andrzej Woronowicz (wtedy jeszcze diakon). To była niedziela. U dominikanów w Gidlach poszliśmy do zakrystii, by napisać intencję modlitwy w czasie Mszy świętej. Mieliśmy problem – czy najpierw prosić o odnalezienie ks. Popiełuszki, czy też o powrót do zdrowia ks. prałata Boguckiego?

Ludzie uznali jednak, że najpierw trzeba poprosić o odnalezienie ks. Jerzego. Z tą samą intencją pojechaliśmy na Jasną Górę. Wracaliśmy już w godzinach wieczornych przez Studziannę. Księża filipini otworzyli nam kościół sanktuaryjny (bazylikę) i także ogłosili naszą prośbę do Matki Bożej Świętorodzinnej. Osobiście uważam, że Matka Najświętsza nas wysłuchała. Ksiądz Jerzy wrócił i jest wśród nas. Tu jest jego miejsce i stąd działa nadal. Tu ludzie przeżywają nawrócenia. Tutaj modlą się o jego beatyfikację, która – mamy takie przekonanie – nastąpi w niedługim czasie. Chcielibyśmy wszyscy, żeby tego aktu mógł dokonać Jan Paweł II.

- Był Ksiądz świadkiem nawiedzenia grobu ks. Jerzego przez Ojca Świętego. Jakie wrażenia z tamtych chwil pozostały w pamięci i w sercu?
- Najpierw Ojciec Święty modlił się głęboko skupiony w kościele, klęcząc przed Najświętszym Sakramentem. Zgromadzeni też trwali w modlitewnej ciszy i zadumie. Następnie Papież udał się do grobu ks. Jerzego. Było dla nas wielkim zaskoczeniem, gdy Ojciec Święty uniósł sutannę, przekroczył łańcuch kamiennego różańca i położył wiązankę kwiatów na grobie. Uklęknął, ucałował płytę grobowca, jakby na powitanie ks. Jerzego. Klęczał na zielonej murawie, opierając dłonie o granitowy krzyż. Po dłuższej modlitwie ucałował ponownie płytę, pobłogosławił ją, jakby na pożegnanie Kapłana Męczennika. Potem Ojciec Święty pobłogosławił dzwon imieniem Jerzy.
Pierwsza strona Poprzednia strona strona 3 z 3 Następna strona Ostatnia strona
oceń artykuł Pobieranie..