Bracia mniejsi na świecie mają trzy zakony, a w diecezji zielonogórskiej cztery klasztory. No i jedną 800-letnią regułę od św. Franciszka z Asyżu.
Bracia w kapturach
Pierwszym po wojnie katolickim kapłanem w Gorzowie Wielkopolskim był o. Przemysław Knap OFMCap z Prowincji Krakowskiej Zakonu Braci Mniejszych Kapucynów. W 1967 roku duszpasterstwo przejęli tu kapucyni z prowincji warszawskiej. Ale tak czy owak kasztanowe habity wrosły na dobre w krajobraz miasta. Swój klasztor mają przy kościele pw. św. Stanisława Kostki, popularnie zwanym białym kościółkiem. To także serce parafii, której oprócz św. Stanisława patronuje św. Antoni Padewski.
O. Prudencjusz Witek OFM Cap jest w zakonie od 54 lat. – Tyle wieków minęło, a nasza reguła przetrwała – komentuje franciszkańską rocznicę. – Nie potrzeba jej unowocześniać i reformować. Tylko nowych ludzi do niej zachęcać. Wydaje mi się, że reguła św. Franciszka jest najbliższa ludziom. W prostym stylu, bez filozofii, a jednak do świętości zachęca i rodzina franciszkańska się powiększa, a świętych przybywa – dodaje. Także młodsi zakonnicy widzą świeżość reguły. – Duch Ewangelii jest ten sam i w XIII, i w XXI wieku – zauważa o. Rafał Chwedoruk OFMCap. – Chodzi o to, aby nic nie przysłaniało Jezusa Chrystusa i aby być sługą dla innych – wyjaśnia. Na tym istotnie zależało św. Franciszkowi. – On był urzeczony Chrystusem w tajemnicy Jego uniżenia – mówi o. Grzegorz Suchański OFMCap. Świadczy o tym świętowanie Bożego Narodzenia ze słynną inscenizacją betlejemskiej stajni czy stygmaty, które otrzymał dwa lata przed śmiercią. – A zarazem jest znany jako człowiek pełen radości, przystępny dla różnych narodów i kultur. Mówi się o nim „frater communis”, brat powszechny, który stoi ponad podziałami i przekracza granice – opowiada o Biedaczynie z Asyżu.
O łamaniu podziałów wie dobrze o. Andrzej Tomkiel OFMCap. Od lat naukowo zajmuje się teologią. Pracował duszpastersko w wielu krajach. Do Gorzowa przyjechał niedawno z Anglii. Mówi o sympatii, którą mają nie tylko angielscy katolicy, ale i anglikanie do św. Franciszka. No i do jego braci. – Braterstwo, które uwidacznia się we wspólnej modlitwie i prostocie zawsze pociąga – przekonuje. – Widziałem to pracując w różnych kręgach kulturowych. Najwięcej powołań do kapucynów mają Indie i Brazylia. To nie przypadek. Uboga forma dociera do prostych ludzi. To prawdopodobnie wyzwanie dla wszystkich kapucynów, dla wszystkich franciszkanów, żeby w prostocie dostrzec konkretnego człowieka – mówi. Kapucyni powstali z chęci jeszcze większej wierności franciszkańskiej regule. Dziś też są podejmowane w zakonie radykalne próby życia żebraczego czy pustelniczego. – Dzieje się to przy aprobacie Kościoła – podkreśla o. Stanisław Dudziak OFMCap. – Po owocach ich poznacie – cytuje Ewangelię.
Jakie miejsce?
O tych próbach wspomina też o. Grzegorz Romanowicz OFMCap. Jest kapucynem z prowincji krakowskiej i prowadzi parafię pw. św. Antoniego w Nowej Soli. Uczestniczył w polskich obchodach 800-lecia reguły. – Najmilej przeżyłem kapitułę namiotów – wspomina. To spotkanie braci z prowincji czy nawet całego zakonu. Już za czasów św. Franciszka było ich tak dużo, że mieszkali pod namiotami, ale dziś namioty są już tylko w nazwie. W październiku do Krakowa przyjechali bracia z pięciu polskich prowincji trzech zakonów. – Najstarsi franciszkanie nie pamiętali takiego spotkania. To był mały cud – mówi o. Grzegorz. Dzielili się swym przeżywaniem charyzmatu. Także w szczególny, jak na dzisiejsze czasy, sposób. – Byli wędrowni kaznodzieje żyjący w Katowicach wśród ubogich, głosząc Ewangelię „od drzwi do drzwi”, byli bracia z naszych pustelni, bracia prowadzący ośrodki dla uzależnionych, bracia z misji – wylicza o. Grzegorz.
Jakie było przesłanie kapituły? O. Grzegorz przypomina Międzynarodową Kapitułę Namiotów z początku roku w Asyżu. – Papież Benedykt XVI mówił wtedy do nas o tym, czego Kościół chce od franciszkanów. Już wtedy to mocno usłyszałem, a teraz zostało mi to przypomniane. Papież wyraźnie mówi, że mamy wracać do życia prostego i surowego, do życia, które będzie znakiem braterstwa z każdym człowiekiem: bogatym i biednym, wierzącym i niewierzącym. Osobiście usłyszałem też wezwanie do uwalniania się od struktur, w które obrośliśmy. Teraz są masy ludzi, którzy do kościoła nie przyjdą. Widzę, że misja, aby do nich wychodzić, to jest to miejsce w Kościele (w tej chwili może trochę puste) przygotowane dla nas. Ono czeka, kiedy zajmą je ci, którzy je mają zająć.