Lało jak z cebra. Przemoczony Papież spojrzał w niebo i zaintonował: „Nie lij dyscu, nie lij”. I nagle nad potężnym lwowskim osiedlem Sichów rozbłysło słońce. Po ośmiu latach ludzie na tym 250-tysięcznym blokowisku pamiętają tę piosenkę.
Siostry odmawiają z maluchami Różaniec. Po ukraińsku. – Do 2011 mamy już komplet w ochronce. Ledwo się maluch rodzi, a rodzice już go do nas zapisują – uśmiecha się ks. Jacek. Do siedzącej przy prezbiterium zakonnicy przytula się dwoje dzieci. Brat z siostrą. Ich rodzice wyjechali do Stanów i zostawili dzieci schorowanej babci. Czy jeszcze je zobaczą? Wrócą zza oceanu? Bóg raczy wiedzieć… – Dzieci, które przez cały dzień uczą się i bawią z siostrami, wracają do domów i katechizują rodziców – śmieje się ks. Jacek. – Kiedyś podszedł do mnie jeden z ojców: Aleście to dziecko wychowali! Teraz przed każdym posiłkiem musimy się w domu modlić. Dotąd modliliśmy się jedynie raz w roku – śmiał się.
Lwowska fala
Zaczyna się katecheza dorosłych. Niebawem przyjmą chrzest. W salce Jurij i jego syn Władek uczą się katechizmu. – Jeden z przygotowujących się do chrztu mężczyzn westchnął kiedyś: Księże, proszę zrozumieć. Nam jest bardzo ciężko wierzyć. Tyle razy nas już w życiu oszukano… – opowiada ks. Kocur. – Moje zada-nie? Nie zniechęcać tych ludzi. Pielęgnować ich wiarę. Tu, na Wschodzie, rzadko widzimy owoce swej pracy. Proboszcz jednej z podkarpackich parafii aż 12 lat czekał na to, by pierwsza rodzina przyszła do kościoła ochrzcić dziecko. Sporo księży zauważyło, że tu ludzie do kościołów napływają na zasadzie fali. Jest przy-pływ – jakiś człowiek chodzi do kościoła przez dwa miesiące dzień w dzień. A potem, w czasie odpływu nie widzisz go przez dłuuugie miesiące. Oj, nie jest to wesoła lwowska fala. „Robię swoje”, czekając na ten przypływ – opowiada ks. Jacek. – Praca na Ukrainie uczy cierpliwości. Sichów to osiedle, na którym trzeba dziesiątki tysięcy ludzi przyciągnąć do Boga. Dlatego zacząłem odprawiać Msze również po ukraińsku. To rzecz nie do pomyślenia w wielu wioskach. Tam, gdy księża przechodzili na ukraiński, wywoływali ogromne protesty polskich nacjonalistów.
Przyjechaliśmy do lwowskiej parafii w dniu eksperymentu. Maluchy z tutejszej ochronki są przejęte. Po raz pierwszy w życiu mają zostać w przedszkolu na noc. – Kto będzie płakał za mamą? – pyta siostra. Nikt się nie zgłasza, udają twardzieli. Siostra parzy im na dobranoc melisę. Dzieci są tak podekscytowane, że nie wiadomo, czy zasną. Mamy nocować w sąsiednim pokoiku. Czy zmrużymy oczy? Na szczęście, gdy po godzince wchodzimy do ochronki, dzieciaki śpią jak susły. Widać, że czują się tu jak w domu. Czy tak samo będą się czuły w kościele, który stanie kilkanaście metrów dalej? Na blokowisku, na którym sam Rimskij Papa piosenką rozegnał czarne chmury?
***
Chcesz wspomóc budowę lwowskiego kościoła? Wpłać pieniądze na konto:
Parafia NMP Wodzisław Śląski,
ul. Kościelna 1
21 10202472 0000640201252675
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Nad sprawami duchowymi nie mamy pełnej kontroli i należy być ostrożnym.
Symbole tego spotkania – krzyż i ikona Maryi – zostaną przekazane koreańskiej młodzieży.
W ramach kampanii w dniach 18-24 listopada br. zaplanowano ok. 300 wydarzeń.
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.