Rimskij Papa przegnał chmury

Lało jak z cebra. Przemoczony Papież spojrzał w niebo i zaintonował: „Nie lij dyscu, nie lij”. I nagle nad potężnym lwowskim osiedlem Sichów rozbłysło słońce. Po ośmiu latach ludzie na tym 250-tysięcznym blokowisku pamiętają tę piosenkę.

Reklama

Blok wschodni
Kibice GKS Tychy wywieszają na stadionach flagę: „Chuligani z miasta sypialni”. Jaki transparent powinni wywiesić młodzi z Sichowa, którzy biegają na mecze Karpat Lwów? To tak jakby na jednym osiedlu zgromadzić mieszkańców Tychów i Jastrzębia. Rzadko odwiedzają cerkwie i kościoły. W bloku, gdzie mieszkały służebniczki śląskie, prawdopodobnie do kościoła nie chodziła ani jedna osoba. To przyjeżdżającym tu Polakom nie mieści się w głowie… Kilkanaście lat temu ogromny zbór postawili tu protestanci. – Kiedyś wszyscy budowali ogromne budowle, bo liczyli, że po upadku komunizmu wszyscy nagle się nawrócą – uśmiecha się ks. Jacek. – Dziś wiemy, że to się nie stanie. Dlatego rok temu, w rocznicę śmierci Jana Pawła II, zaczęliśmy budowę niewielkiego kościoła.

Dla tych, którzy chcą tu przychodzić. Ziarno zostało już zasiane. Na tym osiedlu, które miało być wzorcową, wypraną z wartości komunistyczną sypialnią, kiełkuje wiele cerkwi, kościołów. Tak, jakby ludzie zrozumieli, że już się dalej bez Boga nie da żyć… – Zanim na osiedlu powstała kaplica, musieliśmy biegać aż do katedry – opowiada Marta Dzierżanowska. – Parafia początkowo gromadziła jedynie Polaków. Do dziś zresztą na Ukrainie pokutuje stereotyp, że Kościół rzymskokatolicki to Kościół polski. Na szczęście to się zmienia… Co mnie zdumiało? Wiele młodych ludzi! To nie był kościół staruszek. Ta parafia od razu tętniła życiem. Kiedyś, gdy chodziłam do szkoły, koledzy mówili: Marty nie ma w szkole, bo są polskie święta. Oj, nie było łatwo świętować Boże Narodzenie wcześniej niż moi koledzy! Wracałam po Pasterce do domu, a rano musiałam zrywać się o świcie na zaliczenie z języka ukraińskiego. Wielu moich kumpli katolików spędzało Wigilię z podręcznikami w rękach. Innym razem w Wigilię wróciłam do domu o 9 wieczorem, bo miałam jakieś ważne zajęcia na uniwerku.

Uciekać, dżdżownica!
Uaaaaaaa!!! Ksiądz Jacek bierze dżdżownicę do ręki, a gromadka dzieci z wielkim piskiem ucieka przed tym „lobakiem”. Ta parafia tętni życiem. Dwie malutkie klitki parafialnej kaplicy zamieniono kilka lat temu na przedszkole. Prowadzą je służebniczki śląskie. Gdy jedna z nich ruszyła kiedyś rowerem na ulice Sichowa, we Lwowie zamarł ruch uliczny. – Ludzie na mój widok zgłupieli – łobuzersko uśmiecha się „winowajczyni” s. Ewodia. – Oni są przyzwyczajeni do tego, że greckokatolickie mniszki siedzą ukryte w klasztorach. Zobaczyli mnie na rowerze i zamurowało ich. Kierowcy przystawali, żegnali się, niemal klękali. Musiałam wrócić, by nie spowodować gigantycznego korka…
«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama