Fragment książki "Jezus - mistrz duchowości". Autor: Jörg Zink. Wydawnictwo: WAM.
Zarazem jednak ukazywano Go jako człowieka cierpiącego, ukrzyżowanego, pobitego, umierającego. Dla mistycznych ruchów schyłku średniowiecza stał się wzorem cierpień, ideałem, który należało naśladować na drogach życia. Wreszcie pietyzm przypisał mu rolę przyjaciela duszy zwróconego ku ludziom w geście odkupienia. W końcu stał się poczciwym przyjacielem mieszczańskiego domu, czy też później – przemawiającym do młodzieży przywódcą, którego wpływy były znaczne jeszcze w Trzeciej Rzeszy Hitlera.
Raz po raz stawał się tu i ówdzie Bogiem narodowym, któremu podporządkowani byli „żołnierze Chrystusa” lub odwrotnie – zmieniał się we wzór politycznego albo społecznego kontestatora. Kalifornijski ruch Chrystusowy wyobrażał sobie Jezusa jako łagodnego mężczyznę o bosych stopach i długich włosach, z kwiatami w dłoniach. Inni widzieli w Nim obrońcę praw człowieka w znaczeniu wypracowanym przez cywilizację Europy Zachodniej, a nawet – supergwiazdora. Każda epoka miała swojego Jezusa. Ale niezwykłe jest to, że Jego przesłanie nigdy nie straciło swojej wartości. Raz po raz rozmaite kultury, narody oraz jednostki zbliżały się do Niego, dzięki Niemu tworzono coraz to nowe ideały, na nowo interpretowano zagadkę życia, czerpano nową nadzieję.
A jak jest dzisiaj? Czy ludzie naszych czasów oczekują czegokolwiek od kogoś takiego jak On? Może szukają autorytetu, którego im brakuje, może brata, do którego tęsknią. Może kogoś, kto pomoże w kłopotach osobistych albo wskaże drogę do własnego wnętrza, przywróci poczucie godności – warunek rozwoju i samorealizacji. Dostrzegamy w Nim wyzwoliciela kobiet, gwaranta wolnej gospodarki rynkowej, podwalinę demokracji, a nawet kogoś, kto zapewni spokojne sumienie światowym mocarstwom, których polityka skierowana jest przeciw „centrum zła” i jego pomocnikom.
Gdy rozglądam się wokół siebie, dostrzegam świat, w którym chrześcijaństwo nie posiada już swojego typowo europejskiego lub tradycyjnie rosyjskiego kształtu. Widzę Jezusa o twarzy współczesnego Afrykanina lub starego szamana, czy też kogoś innego, kto ma swoje miejsce w globalnej cywilizacji naszego współczesnego świata. Dostrzegam Go w przebraniu muzułmanina, gdy odwiedza nas jako prorok Isa, jako „Słowo i Duch Boga” – jak mówi o Nim Koran. Albo też spotykam Go w towarzystwie innych wielkich nauczycieli ludzkości – Europejczyka Sokratesa, Hindusa Buddy, Chińczyka Laotse oraz wielu innych mistrzów mądrości, ascetów, dobroczyńców i wybawicieli. Kwestią otwartą pozostaje pytanie, czy słuszne będzie to wszystko, co pomyślimy o Nim w przyszłości. Nie ulega jednak wątpliwości, że nauka Jezusa zawsze znajdzie odzwierciedlenie w marzeniach i nadziejach, cierpieniach i kryzysach, a także w ideach każdej epoki, i że On zawsze będzie wskazywał swoje własne ścieżki, które są najczęściej zupełnie odmienne od tego, co sobie wyobrażamy.
Budda rzekł: „Moja nauka jest tratwą. Jest po to, by dostać się na drugi brzeg, nie zaś po to, by budować na niej dom”. A według słów Jezusa, przekazanych przez tradycję gnostyczną: „Świat jest mostem. Przejdź przezeń, nie buduj jednak na nim domu”. Oznacza to również – nie czyń z nauki Jezusa bezdusznej doktryny, która musi obowiązywać zawsze i wszędzie. Wypatruj Go i podążaj drogą, którą ci wskazuje. Według Biblii bowiem prawda nie składa się
z twierdzeń. Prawda rodzi się tam, gdzie w odpowiedniej godzinie pojawia się człowiek, który jest gotów ją przyjąć. Już kilka tysięcy lat temu ludzkość przekonała się, że te prawdy, które wydają się pewne i łatwe, są w istocie nieważne, natomiast im jakaś prawda ważniejsza, tym trudniej jej dowieść. Wynika to między innymi z faktu, że człowiek tyle przyjmuje, na ile gotów jest poddać się działaniu tego, co postrzega.
Z tego właśnie względu nie powinno nas irytować, że możemy na różny sposób pojmować to, co napisano o Jezusie w Nowym Testamencie. Biblia jest księgą otwartą. Każdy czyta ją na swój sposób, poszukując tam opowieści o sobie samym i swoim życiu. Może jednak skusi nas wyprawa w nieznany świat, możliwość poznania innych krajobrazów, ludzi i myśli, a przy tym również fascynującej postaci Jezusa z Nazaretu.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
„Trzeba doceniać to, co robią i dawać im narzędzia do dalszego dążenia naprzód” .
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).