Po zakończeniu pierwszego roku studiów klerycy z Koszalina na trzy tygodnie przyjeżdżają na praktyki do Domu Pomocy Społecznej w Przytocku. Nie ukrywają, że nie jest to łatwe i przyjemne doświadczenie. Ale zaraz dodają, że potrzebne. I podopiecznym, i im samym.
Chłopaki opowiadają i oprowadzają po ośrodku. Po drodze witamy się z zaciekawionymi naszą obecnością mieszkańcami. Przed drzwiami do grupy z najcięższymi przypadkami na chwilę się zatrzymują. – Może powinniśmy panią przygotować. Pierwsze wrażenie bywa trudne – mówią z wahaniem... Po dwóch tygodniach praktyk już się nieco przyzwyczaili do widoku ludzkiego nieszczęścia, przykutych do łóżek lub wózków, ciężkich obciążeń fizycznych. Już nie sprawia problemu karmienie czy zmiana pampersa.
Dom braci szkolnych
– Człowiek uczy się pokory. I dziękczynienia za sprawne ręce, nogi, głowę – opowiadają. – Ale i traktowania niepełnosprawnych jak ludzi, nie lepszych czy gorszych – innych, wymagających pomocy. Dom Pomocy Społecznej w Przytocku przeznaczony jest dla chłopców niepełnosprawnych intelektualnie w stopniu głębokim i znacznym. W rzeczywistości mieszkają tam również dorośli mężczyźni.
– Jest u nas „młodzież” i pięćdziesięcioletnia – precyzuje z uśmiechem na początku rozmowy brat Artur Skoczek, dyrektor ośrodka. – Próbowano wcześniej przenosić podopiecznych do innych placówek, ale to nie zdało egzaminu. Stres związany ze zmianą miejsca zamieszkania, środowiska, opiekunów był zbyt obciążający dla naszych podopiecznych.
Przytocki ośrodek prowadzony jest przez zgromadzenie braci szkolnych. To jedyne miejsce w naszej diecezji, gdzie pracują bracia z tego zgromadzenia. – W naszych szeregach nie ma księży. Składamy śluby zakonne, ale nie przyjmujemy święceń kapłańskich. Zajmujemy się przede wszystkim działalnością pedagogiczną i katechetyczną. Domy pomocy społecznej nie są naszym podstawowym zajęciem. W Polsce prowadzimy także szkoły i ośrodki szkolno wychowawcze – opowiada brat Artur. – To, że jest to placówka prowadzona przez zgromadzenie męskie, decyduje też o pewnej specyfice tego miejsca. Kładziemy nacisk nie tylko na zapewnienie opieki materialnej, ale i na rozwój duchowy naszych podopiecznych.
Bycie obok
Dom w Przytocku daje bezpieczne mieszkanie 90 podopiecznym. O zapewnienie im całodobowej opieki dba 40-osobowy zespół. Przydaje się jednak każda para rąk do pomocy. Choćby po to, żeby ułatwić codzienną toaletę tym, którzy nie dadzą sobie sami z tym rady. Klerycy o swojej pracy opowiadają bez patosu.
– Nie ma w tym nic wzniosłego ani wielkiej szlachetności z naszej strony, ani nadzwyczajnego poświęcenia – mówi Wojtek Nowotarski. – To zwykła, codzienna, konkretna, czasami niezbyt przyjemna praca. Mam wrażenie, że i tak więcej sam od nich wziąłem, niż dałem. – Głównie po prostu jesteśmy. Spacer, układanie klocków, czasem trzeba kogoś umyć, czasem ogolić. Niekiedy siedzieć przy łóżku i pilnować. Z tymi bardziej ruchliwymi jest trudniej, wymagają większej uwagi, pilnowania i niekiedy interweniowania – wylicza Paweł Haraburda. – Niewiele możemy zrobić. Ale te praktyki są bardziej dla nas niż dla nich. Czasem to bardzo trudne zobaczyć w powykrzywianym, leżącym na łóżku chłopaku, że jego życie ma sens. Bez wiary to jest niemożliwe. Ks. Józef Potyrała, kapelan w przytockim domu, zaznacza, że właśnie to bycie obok jest niezmiernie cenne.
– Bardzo ważne jest bycie z nimi, traktowanie ich z powagą, życzliwością. Cieszą się bardzo z każdej wizyty. Odbierają to mocno i są za to wdzięczni, okazując swoją wdzięczność i radość, nawet jeśli nie są w stanie wyrazić jej słowami – mówi. Zdaniem dyrektora ośrodka, pomoc nawet w podstawowych zajęciach jest niebagatelna.
– Proste czynności – mycie, golenie, nakarmienie. To niezmiernie ważne dla ich podopiecznych. Ważne jest też, że spotykają się z nowymi ludźmi, że coś się dzieje nowego. Staramy się nie dopuścić do tego, żeby każdy dzień był podobny do poprzedniego, urozmaicać ich życie – wyjaśnia brat Artur.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).