A państwo skąd jesteście?

Z księdzem Tadeuszem Kondrackim o tym, dlaczego jest bogaty i woli bazylikę od swojego mieszkania, rozmawia Magdalena Kozieł

Reklama

Magdalena Kozieł: Od kiedy Ksiądz gospodarzy w Rokitnie?

Ks. Tadeusz Kondracki: – Już dwudziesty rok. Kiedy bp Józef Michalik zaprosił mnie do siebie do kurii, z radością poszedłem, chociaż nie wiedziałem, po co. Wtedy byłem świeżo po budowie salki katechetycznej przy parafii pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Gorzowie. Kiedy dowiedziałem się, że ksiądz biskup proponuje mi objęcie sanktuarium w Rokitnie, przeraziłem się niesamowicie. „To chyba żart”, pomyślałem, ale ksiądz biskup powiedział mi, że ja właściwie jestem do tego jak najlepiej przygotowany, bo pochodzę z Wilna i sanktuarium Matki Bożej Ostrobramskiej, jego funkcjonowanie, to oficjalne i to konspiracyjne, było moją codziennością. Poprosiłem o czas na zastanowienie do następnego dnia. Tej nocy w ogóle nie mogłem spać. Rano pobiegłem do kurii i powiedziałem: „Niech się tak stanie! Księdzu biskupowi się nie odmawia”. Ksiądz biskup powiedział mi, że on wierzy, że ja sobie doskonale poradzę, a on obiecuje, że mi pomoże. I tak było rzeczywiście. Obejmując sanktuarium po moich poprzednikach ks. Józefie Dratwie i ks. Stanisławie Kłósku, uświadomiłem sobie odpowiedzialność za to miejsce i za ciągłość tej drogi, którą oni już tu zaczęli.

Czy stawiał sobie Ksiądz jakieś zadania do spełnienia?
– Chciałem, by to miejsce chwaliło Pana Boga i by służyło każdemu człowiekowi, nawet temu niewierzącemu. Mój dom rodzinny na Wileńszczyźnie był bardzo otwarty. Na tamtej ziemi wówczas żyła ze sobą mieszanka ludzi różnych narodów i wyznań. Przez nasz dom przewijało się dużo biednych Białorusinów, Rosjan, prawosławnych i wysiedleńców. Rodzice starali się im pomóc w miarę swoich możliwości. Człowiek zawsze potrzebuje obecności kogoś życzliwego i dlatego życie dla każdego z nas jest zadaniem. Uważam, że wszyscy jesteśmy narzędziami w ręku Pana Boga. On jest w stanie nawet najbardziej nędznego przysposobić do zadania, które przed nim stawia i obdzielić odpowiednimi talentami.

Jedną z pierwszych rzeczy, która zaskakuje pielgrzymów, jest to, że Księdza kustosza z łatwością można tu spotkać, że jest dostępny dla każdego.
– To prawda. Do mnie trudniej się dodzwonić niż spotkać osobiście, bo ja cały czas, od maja do późnej jesieni, kręcę się przy sanktuarium. Ja żyję tu, w bazylice, i na placu obok. Wydaje mi się, że to jest właśnie droga rozwoju sanktuarium – obecność kapłana. I dlatego przez te dwadzieścia lat w sumie może kilka razy zdarzyło się, że nie było tu księdza, kiedy przyjeżdżali pielgrzymi. To bardzo ważne, by być dla nich. Ich wdzięczność mobilizuje nas, żeby tak dalej robić. Naprawdę pielgrzymom czasem wystarczy proste pytanie: „A państwo skąd jesteście?”.

Czy ludzie, którzy tu przybywają ze swoją historią, swoimi modlitwami, spowiedziami, są dla Księdza przyczyną także osobistego umocnienia w wierze?
– Oczywiście. Ja uważam, że w Kościele nie powinno być triumfalizmu. Wszyscy jesteśmy dziećmi jednego Boga. Wszyscy kroczymy tą samą drogą przez odkupienie do zbawienia. A krocząc, wszyscy potrzebujemy wszystkich. A więc to nie tylko my, kapłani, rozdajemy łaskę, bo to może być bardzo nieskuteczne działanie, kiedy my zaczniemy zastępować Pana Jezusa. Są pewne sprawy, niewidoczne, które są wpisane w sercu Boga i cicho wpisane w sercu drugiego człowieka. Myślę, że na drodze do Boga jedna postawa jest słuszna – postawa wzajemnego wspierania się. Sługa Boży dając pewne wartości, od tych, którym głosi, otrzymuje nieraz dwa razy więcej, niż daruje. Jestem przez to doświadczenie bardzo bogaty i właściwie nic więcej do szczęścia mi nie potrzeba. Może trochę zdrowia…

A marzenia?
– Chciałbym, by to sanktuarium zawsze miało przy sobie wielkich apostołów, kapłanów wielkiego serca i ludzi z oddaniem służących Matce Bożej, wszystkim biednym, cierpiącym, chorym i tym zagubionym, i tym odrzuconym, ale także i tym mądrym tego świata. By to miejsce było dla ludzi źródłem mocy nie tylko ludzkiej, ale także Bożej. Jestem przekonany, że będzie tu zawsze wielkie działanie Boże, którego nie zabraknie również w sercu tych, którzy kiedyś przyjdą po nas.

***
Ks. kan. Tadeusz Kondracki, urodził się w 1940 roku w Hartynkowie k. Wilna. Święcenia kapłańskie przyjął w 1972 roku we Wrocławiu. Duszpasterzował w Żarach i Gorzowie Wlkp. Kustoszem sanktuarium w Rokitnie został w 1989 roku.
«« | « | 1 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Archiwum informacji

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11

Reklama