Tekst pochodzi z 6 (548) numeru miesięcznika "Więź" czerwiec 2004) Konflikt historycznego chrześcijaństwa i erosa trwał długo. Nie było łatwo wyjść poza uwarunkowania biologiczne i ukazać tajemnicę osoby, a szczególnie kobiety jako istnienia osobowego, a nie tylko reproduktora.
Ale to w dalekiej Francji... Kiedy w roku 1983, roku Norwida, postarałam się o odprawienie za spokój jego duszy mszy św. w paryskim Centre du Dialogue księży pallotynów, oni sami poprosili mnie o wygłoszenie homilii. Gdy jednak w innym roku Norwida, 2001, wybieraliśmy się na uroczystości rocznicowe do Paryża i ktoś z Instytutu Dziedzictwa Narodowego zaproponował, abym ja miała homilię podczas Mszy św. w Domu św. Kazimierza, wywołał nie tylko sprzeciw...
W roku 2003 zaś – gdy wszyscy widzimy, jak podczas uroczystych Mszy papieskich kobiety czytają lekcje – Synod archidiecezji warszawskiej doszedł do wniosku, iż kobieta nie ma wstępu do sanktuarium. Oczywiście, podczas sprawowania Eucharystii, bo poza tym może nawet na kolanach ścierać posadzki. I w ogóle – służyć. A zakonnice pragną naprawdę służyć, wszystkim i każdemu, lecz czują się bardzo źle, gdy traktowane są jak służące w okresie feudalizmu. Jakże bowiem inaczej określić sytuację, gdy otrzymują jedynie polecenia, są wzywane o każdej porze, nie widzą zrozumienia dla swego życia we wspólnocie, godzin potrzebnych na modlitwę i na odpoczynek oraz niezwykle rzadko słyszą słowa podziękowania? Ileż to razy na przykład na zakończenie procesji Bożego Ciała płyną podziękowania dla wszystkich, wielkich i małych, od duchowieństwa i reprezentantów władzy do dziewczynek sypiących kwiatki i ministrantów, ale nie dla zakonnic? Gdy zdarzyło mi się być na opłatku środowisk twórczych u Księdza Prymasa, jeden z księży wykrzyknął: „A siostra co tu robi?”
Trochę się obawiam, że taką specyficzną mentalność kształtują także seminaria. Jeśli zaś młodzi księża są inni, dość łatwo przejmują potem postawy swoich proboszczów. Oczywiście, są chwalebne wyjątki. Kiedy miałam ongiś wykłady z literatury katolickiej w wyższym seminarium duchownym w Paradyżu, byłam tam traktowana jako jeden z członków profesorskiego grona, a dziekan poznańskiego wydziału teologicznego, ks. Tomasz Węcławski, zapraszał mnie na narady pedagogiczne, a nawet raz do poprowadzenia dnia skupienia dla całego seminarium. Ale było i takie seminarium, w którym znałam jedynie drogę do sali wykładowej i z powrotem.
*
Nie mam zamiaru nikogo obrażać. Po prostu myślę, że na marginesie feminizmu, jak i poważnego podejmowania zagadnień kobiety przez Kościół, czas upomnieć się głośno o refleksję także w sprawie zakonnic.
Na zakończenie więc jeszcze jeden przykład, który może w tej refleksji pomóc. Pewien znajomy kapłan, zaprzyjaźniony, inteligentny, o dużej kulturze osobistej, opowiadał mi o swoich wakacjach. Pojechał z przyjacielem konfratrem autem do Włoch. Wracali przez Szwajcarię i nie bardzo mieli czas czy sposobność zapewnić sobie odprawienie Mszy świętej, poszli więc do kościoła w charakterze ludu Bożego. Komunię św. rozdawał kapłan i jakaś pani, przypuszczam, że zakonnica. „I znalazłem się w szeregu do owej kobiety – ciągnął. – Nie, do tej baby nie pójdę. Przeszedłem na drugą stronę”. No właśnie!
Alina Merdas RSCJ
Alina Merdas – zakonnica ze zgromadzenia Sióstr Najświętszego Serca Jezusa (Sacré Coeur – RSCJ). Doktor nauk humanistycznych, norwidolog. Autorka książek „Łuk przymierza. Biblia w poezji Norwida”, „Ocalony wieniec. Chrześcijaństwo Norwida na tle odrodzenia religijnego w porewolucyjnej Francji” oraz licznych artykułów. Tłumaczka licznych książek, artykułów i wierszy z języka francuskiego. Mieszka w Warszawie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Archidiecezja katowicka rozpoczyna obchody 100 lat istnienia.
Po pierwsze: dla chrześcijan drogą do uzdrowienia z przemocy jest oddanie steru Jezusowi. Ale...
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.