Tekst pochodzi z 6 (548) numeru miesięcznika "Więź" czerwiec 2004) Konflikt historycznego chrześcijaństwa i erosa trwał długo. Nie było łatwo wyjść poza uwarunkowania biologiczne i ukazać tajemnicę osoby, a szczególnie kobiety jako istnienia osobowego, a nie tylko reproduktora.
Kobieta – słabsza w cnocie?
List apostolski Jana Pawła II „Mulieris dignitatem” pokazuje, że Kościół jest świadom, iż zabranie głosu na temat kobiety to sprawa dziś paląca. Dwie książki „Kobieto, kim jesteś” Nicole Echivard oraz „Nowy feminizm. Kobieta i świat wartości” Janne Haaland Matlary (Obie książki zostały wydane przez poznańskie wydawnictwo “W drodze” – książka Echivard w roku 1989, Matlary w roku 2000) mówią, jak patrzą na to zagadnienie kobiety wierzące. W całkowitym cieniu pozostaje jednak jeden z licznych aspektów całej sprawy – relacja duchowieństwo-zakonnice.
Norwid, który w swej twórczości pokazał z jednej strony obraz kobiety ukształtowanej przez konwenans dziewiętnastowiecznych salonów, z drugiej zaś jej ideał w postaci Wandy, Eginei czy Assunty, zanotował w swych „Notatkach z mitologii”: „Kobiety. Żaden z pretendentów Penelopy nie stara się jej podobać. Telemak mówi nawet twardo do matki. ("Odysseja", I). Menelas bierze spokojnie Helenę, która dziesięć lat zostawała z Parysem. Hektor dla Andromaki jako matki syna jego ma uczucie. Andromakę ściska Pyrrus, syn zabójcy jej męża, i ona znów za Trojanina Hellenusa idzie za mąż (Cyprian Kamil Norwid, „Pisma wszystkie”, tom VII, Państwowy Instytut Wydawniczy, Warszawa 1973, s. 302). Zapisy te świadczą o tym, że w starożytności kobieta nie była postrzegana jako osoba. W średniowieczu także.
Konflikt historycznego chrześcijaństwa i erosa trwał długo. Nie było łatwo wyjść poza uwarunkowania biologiczne i ukazać tajemnicę osoby, a szczególnie kobiety jako istnienia osobowego, a nie tylko reproduktora. W Bizancjum kobieta – już „chrześcijanka” – była w znacznie mniejszym stopniu wolna i odpowiedzialna niż w „pogańskim” Rzymie. Wielu Ojców Kościoła widziało w stworzeniu kobiety – na zawsze zresztą ponoszącej winę za grzech pierworodny – zapewnienie ciągłości gatunku ludzkiego, a podziw budził wielki mnich, który wolał zjeść posiłek z dzikim zwierzęciem niż z niewiastą (Zob. Olivier Clément, "Ciało śmiertelne i chwalebne. Wprowadzenie do teopoetyki ciała", Wydawnictwo Księży Marianów, Warszawa 1999, s. 61 i nast ).
Wydaje się, że odpryski takiej postawy trwają do dziś. Zirytowałam kiedyś pewnego kapłana, który, już po soborze, spotkał mnie samą na ulicach Poznania. „Sama, tak posoborowo?” – rzucił. „Ten dawny przepis wymyślili teologowie, którzy godzili się na to, że kobieta ma też duszę” – odpowiedziałam. A przepis głosił, że zakonnica nie powinna sama wychodzić poza dom klasztorny. Nasza przełożona prowincjalna brała na każdy rok od ks. Prymasa Wyszyńskiego dyspensę dla swoich zakonnic, bym na przykład mogła sama pojechać z Polskiej Wsi do Poznania (28 km koleją) i kupić książki na nagrody dla uczennic. Ludzie Kościoła dość wyraźnie uważali, że płeć słabsza jest słabsza w cnocie. Intelektualnie również.
Więcej na następnej stronie