Naostatek ostrzegano:
W Boże Ciało — z Boską chwałą
Słowo nam się Chlebem stało.
Więc w oktawę puść otawę (nie koś w dniu tym).
Nie tknij zboża, ni kapusty.
Bo znajdziesz rdzeń pusty."
Konik Zwierzyniecki
Na równinach przedmieścia Krakowa, ku Zwierzyńcowi, w drugi czwartek Boże Ciała, uroczystość Konika mnóstwo ludzi zgromadza.
Człowiek, po tatarsku przebrany, w zawoju i w żółtych butach, z wielką buławą w ręku, harce na posuwistym biegunie udaje, w istocie zaś pieszo kroczy na wspaniale przystrojonym koniu drewnianym, przy odgłosie muzyki trąb i kotłów. Za każdem podskoczeniem w tę lub ową stronę, kilkaset ludzi do zamieszania przywodzi, a wielu z niebezpieczeństwem szwanku znęca do włażenia na dachy, parkany, drzewa i kamienie.
Obchód ten, do najweselszych i najdawniejszych w Krakowie należący, dzieje się w następujący sposób. Jak tylko procesja od P. Marji po rynku miasta ukończy się, wnet cała publiczność rozmaitego stanu, wieku i płci obojej pośpiesza na rozległą równinę za placem biskupim, przez Bracką, Wiślną i Franciszkańską ulicę, aby zgromadzenie włoczów (Jest to zgromadzenie trudniących się spławem drzewa na Wiśle.) uprzedzić, które powraca z nabożeństwa krokiem wolnym i w porządku stosownym do dawnego zwyczaju.
Tam po niejakiej chwili pokazuje się od Zwierzyńca oczekiwany Konik z swoim udzielnym orszakiem, postępujący także zwolna na przyjęcie bractwa, z którem niebawem się łączy i zajeżdża przed okna biskupa krakowskiego, dla złożenia mu czci należnej przez trzykrotny powiew chorągwią. Po dopełnieniu tego obrzędu włóczkowie zatrzymują się nieco opodal, a rozweselony Tatarzyn harcuje dopiero na swym koniku, wpadając między pospólstwo, gdzie najbardziej ściśnione tłumy ujrzy. Wrzawa i popłoch na wszystkie strony znamionują obroty jego rącze. Po kilku takich zawodach; uczęstowawszy buławą nieco plecy niejednego z biednych, który nie zdąży albo nie chce dobrowolnie ustąpić z drogi, łączy się napowrót z włóczkami i, na ich czele, z powagą wodza, przodującego zastępom, chwałą zwycięstwa uwieńczonym, jedzie na przedmieście Zwierzyńca, gdzie kończy dostojność swoją na przygotowanej uczcie u starszego, skromnej ale wesołej. Jeźdźcem na koniku w 1825 r. był Kulisiewicz, jeden z przedniejszych włóczków około 60 lat mający, lecz pełen żywości i zapału młodzieńca.
Jak wieść powszechna niesie, jak lud prosty utrzymuje, a co i z historją zgadza się, około 1281 r., gdy Leszek Czarny panował, Tatarzy, po trzeci raz grasujący w Polsce, aż pod sam Kraków podsunęli się, którzy już za Bolesława "Wstydliwego dwakroć ogniem i mieczem pustoszyli. Właśnie podczas procesji Bożego Ciała dano znać do miasta, że znaczny oddział tej hordy popełnia gwałty i rabunki na przedmieściach Zwierzyńca. Chwilowa trwoga ogarnęła umysły ludu, płacz, narzekania kobiet, starców i dzieci rozlegały się naokoło; myślano już zdać się na litość krwawych najeźdźców, których pożoga i mordy były jedynem hasłem, gdyż nawet w zdolnych do boju zachwiało się męstwo. Wtem jeden z pomiędzy włóczków zwierzynieckich, zagrzany odwagą bohatera, porywa za chorągiew, której dotąd jest godłem orzeł biały, i krzyknąwszy na swoich: „Za mną, bracia! uderzmy na tych zbójców! gińmy a nie dozwalajmy im bezkarnie nachodzić ziemi naszej!", obudzą powszechny zapał i na czele uzbrojonego ludu pośpiesza na Zwierzyniec. W kilku godzinach zasłano trupami nieprzyjaciół nadbrzeża Wisły, która się krwią ich zarumieniła, a waleczny dowódca, przystrojony od ludu w ubiór zabitego naczelnika pohańców, z triumfem prowadzony do miasta, witany był z okrzykami radości w tem samem prawie miejscu, przy Wiślanej niegdyś bramie, w którem się dzisiaj łączy z powracającą z procesji włóczków chorągwią.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.