Ewę denerwuje, jak ktoś mówi o „posiadaniu dziecka”. - Ten zwrot nosi w sobie piętno konsumpcjonizmu - uważa.
Powinno się mówić o „dawaniu życia”, niezależnie czy jest biologiczne, czy na drodze adopcji. Bo adoptowanemu dziecku też się daje miłość i wszystko inne. Adam i Ewa Kremcowie z Chorzowa są 11 i pół roku po ślubie. Dokładnie 22 i pół miesiąca temu stali się rodzicami Błażejka. Na adopcję czekali całe dwa lata. Przez ten czas starannie przygotowywali się do przyjęcia nowego. Uczyli się na przykład, jak na nowo rozmawiać. Rozwiązywać konflikty, nie krzycząc, bo bywają wybuchowi. A to nie byłoby dobre w procesie wychowawczym. – Błażejek to takie Boże dzieciątko pod każdym względem – mówi Ewa. – Wniósł ład i spokój w nasze życie, teraz mamy je rozplanowane i zorganizowane. Przedtem, kiedy się tylko dało, wyjeżdżaliśmy, wybieraliśmy się na długie wakacje.
Problemy
U Ewy, już kiedy była nastolatką, zaczęły się problemy hormonalne. Wiedziała, że po ślubie mogą pojawić się kłopoty z poczęciem. Ale wiedziała też, że nie będzie przyjmować hormonów stosowanych w terapii, bo powodują totalne rozchwianie psychiki. – Kobiety „sterowane” dodatkowymi hormonami pobudzającymi owulację ulegają huśtawce nastrojów. Nikt ich nie ostrzega, że to zaburza odbiór rzeczywistości. – Stwierdziliśmy, że nie mając własnych dzieci, będziemy dawać siebie innym – opowiada Ewa. – Oboje jesteśmy nauczycielami, od początku mieliśmy z młodzieżą żywy kontakt, uczyliśmy ją nie tylko w szkole, ale zapraszaliśmy do domu. Dopiero przed ponad dwoma laty oboje dojrzeli do adopcji. Ewa była gotowa wcześniej, ale czekała na Adama. – Żona nie może naciskać, bo prędzej czy później to wyjdzie w wychowaniu dziecka – uważa. – Potem w krytycznym momencie mógłby wypomnieć: „Przecież go nie chciałem”.
Argumenty
Ewa jest z wykształcenia biologiem. Kiedy lekarz zaproponował im zapłodnienie in vitro, wiedziała, że z niego nie skorzysta. – Cel nie może uświęcać środków – powtarza. – Żebyśmy mieli jedno dziecko, musielibyśmy się zgodzić, że zginą inne, które będą się gorzej rozwijać. Te nadprogramowe zarodki były dla nich podstawowym problemem moralnym. – Jajeczko połączone z plemnikiem to kompletna komórka z własnym kodem DNA, ze swoim metabolizmem, a więc nowa istota obdarzona duszą nieśmiertelną – opowiada.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Franciszek zrezygnował z publikacji adhortacji posynodalnej.
Jako dewizę biskupiego posługiwania przyjął słowa „Ex hominibus, pro hominibus” (Z ludu i dla ludu).