Została doktorem Kościoła, choć nie znała się na "poważnej" teologii.
rozmowa z bp. Guy Gaucherem OC, biskupem pomocniczym Bayeux i Lisieux, miasta rodzinnego św. Teresy od Dzieciątka Jezus (Marcin Jakimowicz)
Marcin Jakimowicz: Teresa odwiedziła w Łagiewnikach Faustynę. Co łączyło te dwie młode dziewczyny?
Bp Guy Gaucher: – To bardzo ważne spotkanie. Obie Święte akcentowały ogrom Bożego miłosierdzia. Zupełnie poświęciły się miłości miłosiernej. Teresa przybywa do Polski w chwili, gdy umiera Jan Paweł II. A on odchodzi w Niedzielę Bożego Miłosierdzia. To nie przypadek, to jasny, czytelny znak dla całego Kościoła.
Czy Ksiądz Biskup przypuszczał, że ta peregrynacja spowoduje tak ogromny wzrost życia religijnego na całym świecie?
– Nie, nie. To wielki, zaskakujący dar z nieba. Rozpoczęliśmy we Francji. A jesteśmy krajem bardzo zsekularyzowanym. Baliśmy się, że peregrynacja będzie dla ludzi czymś przestarzałym, pachnącym średniowieczem. Okazało się, że na spotkania przychodziły tłumy. I tak jest już od 11 lat. Jestem zadziwiony tym, co Teresa czyni po śmierci.
Co najbardziej wzrusza?
– Teresa była już chyba w 25 więzieniach świata, m.in. w Manili, wśród 12 tysięcy więźniów. Był tam blok, w którym zamknięto 900 osób skazanych na śmierć. Relikwiarz nie mieścił się w drzwiach, był zbyt szeroki, pozwolono więc skazanym wyjść na dziedziniec. Modlili się o zniesienie kary śmierci. Trzy tygodnie później prezydent ustalił, że nie będzie już więcej egzekucji. Pamiętam też wizytę w Irkucku. Nie przyszło wiele osób, ale te, które przybyły, często jechały aż 300 km. Wszyscy płakali.
Co oznacza deszcz róż?
– To nie są jakieś nadzwyczajne rzeczy, ale drobne gesty. Z Teresą związany jestem przez całe życie, szczególnie od czasu, gdy wstąpiłem do Karmelu. Przez 25 lat pracowałem nad krytycznym wydaniem jej dzieł, później zostałem biskupem pomocniczym w Lisieux. Moim zawołaniem biskupim jest cytat biblijny, a jednocześnie dewiza Teresy: „Pociągnij mnie, pobiegnijmy”. Pan pociąga, ale biegniemy już razem. Przez wiele lat przygotowywałem materiały, by Teresa mogła zostać doktorem Kościoła. By się „doktoryzować”, musiała przejść cztery solidne „egzaminy”, m.in. z kard. Ratzingerem (śmiech). Ale udało się. Zwykle doktor Kościoła ogłaszany jest po trzech, czterech wiekach, a Tereska doczekała się tego w stulecie urodzin. To był najszczęśliwszy dzień w moim życiu! Koncelebrowałem Mszę na Placu Świętego Piotra, u boku Jana Pawła II, i powiedziałem sobie: No, to teraz mogę już umierać…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Wraz z zakorzenianiem się praktyki synodalności w Kościele w Polsce - nadziei będzie przybywać.